Dostrzegam takie ryzyko w przyszłości, a nie jest to uwzględniane w cenach akcji. Na pewno ciągle jest zbyt wcześnie by mówić do jakiego poziomu zejdzie inflacja w obecnym ruchu, a co dopiero na jakim poziomie się ustabilizuje. Sporo zależy od tego jak bardzo zdeterminowane pozostaną banki centralne, ile będzie trwał cykl zacieśniania i czy sytuacja podażowo-popytowa zdoła się do tego czasu dostosować. Trwa wyścig między inflacją a hamującą gospodarką. Zastanawiamy się, czy inflacja zdąży wyhamować zanim zobaczymy recesję, a także czy rynek surowców dostosuje się, zanim banki centralne będą mogły złagodzić swoją politykę. W pierwszym wspomnianym przypadku, ciągle jest na to nadzieja. Konsensus ekonomistów zakłada wyhamowanie realnego tempa wzrostu amerykańskiej gospodarki do +0,3 proc. r/r w 2023 roku oraz spadku o -0,1 proc. w Strefie Euro. Jednocześnie zakłada się powrót inflacji do celu w 2024 roku. Nie są to bardzo pesymistyczne założenia. Historycznie, recesja występowała przy tak poważnym zacieśnianiu monetarnym oraz tak wysokiej inflacji. Oczywiście, globalnie wzrost gospodarczy może wyglądać lepiej dzięki pocovidowemu otwieraniu się gospodarki chińskiej. Niestety, może to być czynnik dodatkowo windujący inflację. W drugim ze wspomnianych przypadków, ciężko oczekiwać dużej elastyczności ze strony branży wydobywczej, która od paru lat była na całym świecie penalizowana i przez to jest niedoinwestowana. Polityka ESG oraz wprowadzania podatków od nadmiarowych zysków, niezależnie czy się to komuś podoba czy nie, wpływały i nadal wpływają negatywnie na inwestycje wokół paliw konwencjonalnych i metali przemysłowych. Na świecie przybywa planów rozwoju produkcji z energii odnawialnej. Ta natomiast wymagają choćby znacznej ilości paliw konwencjonalnych w okresie przejściowym. Wszystkie te czynniki sprawiają, że obecne oczekiwania rynkowe odnośnie normalizacji sytuacji na świecie w najbliższym czasie mogą okazać się zbyt optymistyczne.
A to nie byłaby dobra informacja dla akcji?
Niestety. Wspominany optymizm ma już swoje odzwierciedlenie na rynkach akcyjnych. Wyceny akcji możemy rozbić na dwa elementy – zyski, jakie spółki generują oraz wycen tych zysków, czyli mnożniki jaki przykładają do nich inwestorzy. Niestety ten pierwszy element z większym prawdopodobieństwem może zaskakiwać w dół. Inwestorzy spodziewają się, że te, pomimo narastających presji będą z roku na rok rosły, tak jak zawsze. Co do drugiego, to wyceny przedsiębiorstw w USA są na poziomie 19x cena do zysku, co daje stopę zysków spółek w okolicach 5 proc. Oznacza to, że premia za ryzyko rynkowe jest bardzo niska w porównaniu do stóp procentowych i rentowności długoterminowych obligacji w USA (powyżej 3,8 proc.) Oprócz tego, jeśli spojrzymy na rynek amerykański w dłuższej perspektywie, to te poziomy wycen akcji są raczej wysokie. Co prawda w ubiegłej dekadzie bywały one wyższe, ale historycznie w okresach podwyższonej inflacji i przy rosnącym ryzyku recesji wyceny spółek schodziły poniżej 15x, a bywały też okresy gdy oscylowały w przedziale bliżej 10x C/Z (w latach 70-tych). Długoterminowa średnia, licząc od lat 50-tych ubiegłego wieku to 15x C/Z (od 1954). Daleki jestem od wieszczenia katastrof. W długim terminie gospodarki i przedsiębiorstwa, a co za tym idzie ryki akcyjne mają znakomitą zdolność do dostosowywania się do panujących warunków. W krótkim terminie jednak, więcej czynników przemawia co najmniej za konsolidacją akcji na obecnych poziomach, a być może nawet za dalszymi spadkami. Stosunek potencjalnego zysku do ryzyka nie wydaje się być jeszcze korzystny.
Jak wygląda na tym tle krajowy rynek?
Przyzwyczailiśmy się, że polska gospodarka w ostatnich dekadach miała się bardzo dobrze i świetnie radziła sobie ze spowolnieniami czy recesjami na świecie. Tak było np. w latach 2008-09, gdy inne kraje miały problemy, a elastyczna gospodarka w Polsce szybko się dostosowała. Pomagała w tym m.in. nasz lokalna waluta, ale też ogromna luka w rozwoju jaką mieliśmy w stosunku do krajów zachodnich. Część z tych elementów na pewno nadal będzie nam sprzyjała, choć już nie w takim stopniu jak wtedy. Wielu ekonomistów zakłada, że ponownie sobie poradzimy. Być może tak będzie i faktycznie realny wzrost PKB wyniesie 0,7 proc., z zaledwie jednym ujemnym kwartałem dynamiki PKB. Zwracam jednak uwagę, że nasz rynek pracy jest bardziej rozgrzany niż kilkanaście lat temu, co mocno wspiera konsumpcję. Przedsiębiorcy natomiast dzięki naszej wspomnianej, wspaniałej historii oraz dzięki temu jak poradziliśmy sobie w pandemii nie oczekują recesji. Widzą natomiast przejściowe problemy i wolą „chomikować” pracowników pamiętając jakie problemy mieli z ich zatrudnianiem. Nie do końca wiadomo jak będą zachowywać się jeśli problemy zewnętrze będą się przeciągały lub intensyfikowały, a wewnętrzne presje płacowe nie będą istotnie spadać przez podwyższoną inflację. To właśnie kwestia inflacji w Polsce niepokoi mnie najbardziej. Ciężko się nie zgodzić, że znaczna jej część wynika z szoków zewnętrznych i że w wielu wypadkach RPP ma ograniczone pole manewru, by ją hamować, zwłaszcza gdy pojawiają się różnego rodzaju tarcze, specjalne podwyżki wynagrodzeń, dodatkowe emerytury czy podwyżki wynagrodzeń minimalnych. Tym bardziej jest to martwiące, jeśli oczekiwania co do inflacji ustawią się trwale na wysokim poziomie, np. dwucyfrowym. W Polsce zapewne dołek inflacji będzie wyżej niż na zachodzie, podobnie jak jej szczyt. Prawdopodobieństwo nie zbliżenia się do celu inflacyjnego w 2025 r. jest coraz większe i niestety im bardziej nasza gospodarka jest odporna na obecne zawirowania tym bardziej rośnie. Oczekiwań inflacyjnych w Polsce nikt nie mierzy, ale zapewne są wyżej niż w USA. Ten element powoli uwidacznia się we wzrostach wynagrodzeń, nie tylko minimalnych, ale również w kluczowych branżach dla naszego rozwoju. W administracji na razie udaje się utrzymywać wzrosty pensji na relatywnie niskich poziomach, ale przed nami rok wyborczy i wiele może się zmienić. Mam nadzieję jednak, że poradzimy sobie z tymi problemami, ponieważ jeśli przeminą to w kolejnych latach, jako kraj mamy szansę być ogromnym beneficjentem zmian w globalnych łańcuchach dostaw, długoterminowego napływu ludności z Ukrainy lub też odbudowy Ukrainy po wojnie.
Jakiego typu akcje mogą sobie w tych warunkach radzić?