Wyniki firmy w I półroczu ub.r. uzależnione były w dużej mierze od wojny w Ukrainie. Kolejnych sześć miesięcy to jednak spadek realnego zużycia stali w Polsce i Europie związany z pogarszającą się sytuacją w gospodarce. Obecny stan rzeczy może potrwać co najmniej do czerwca.
Brak chętnych
Szacunkowe przychody Stalprofilu zwiększyły się w ubiegłym roku względem 2021 r. o 20 proc., do ponad 1,2 mld zł, natomiast zysk netto osunął się o 39 proc., do 64,9 mln zł. – Pozytywny trend widoczny w jawnym zużyciu stali w 2021 r. zakończył się w II kw. 2022 r. i zgodnie z prognozami słabe odczyty dotyczące konsumpcji stali pozostaną z nami do połowy 2023 r. Spadek popytu z jednej strony jest wynikiem mniejszych inwestycji, ale z drugiej jest to skutek osłabienia gospodarczego, które powoduje, że odbiorcy potrzebują obecnie znacznie mniej stali. Na razie wszystkie te niekorzystne czynniki pozostają z nami i wygląda na to, że przynajmniej do połowy roku będą nadal oddziaływały na rynek – komentuje dla „Parkietu” Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu.
Najmocniej ucierpiały inwestycje w budowlance. Słabo wygląda też popyt ze strony branży motoryzacyjnej. – Budownictwo, które w Europie odpowiada za 35 proc. zużycia stali (w Polsce ponad 40 proc.), w IV kw. 2022 r. notowało spadek o 3,4 proc., a na I kw. zapowiedziano nawet 6-proc. spadek. Druga na liście motoryzacja (18 proc. konsumpcji stali) w IV kw. miała spadek o 3,6 proc. – uzupełnia Orczykowski.
Nie ma poślizgu
W ostatnim czasie inwestorzy na giełdach coraz przychylniejszym okiem patrzą na sytuację gospodarczą, o czym świadczy m.in. fakt, że WIG20 od początku października zyskał ponad 36 proc. Dobra atmosfera utrzymuje się też na innych europejskich giełdach. Powodów do optymizmu w stalówce jednak nie widać. – Na rynku inwestycyjnym nie wydarzyło się nic, co by pozwalało na spojrzenie na rozpoczynający się rok z optymizmem. Inflacja i stopy procentowe kredytów, zwiększone w realiach obecnego kryzysu, przyczyniły się do spowolnienia u najważniejszego klienta branży stalowej, czyli budownictwa. Na rynku wykonawczym widać dziurę inwestycyjną, brak zleceń. Dochodzą do tego nowe, niepokojące sygnały. W niektórych firmach słychać o przymiarkach do zwolnień pracowników – wylicza prezes. Wsparciem mogłoby być odblokowanie środków z KPO. – Aby „prześlizgnąć” się przez zapowiadaną recesję, potrzebne są czynniki, które umożliwią ten poślizg. Swoistego rodzaju „smarowidłem” byłyby z pewnością środki unijne, które mogłyby uruchomić nowe rządowe programy i pobudzić inwestycje infrastrukturalne – dodaje prezes.