Pierwsze czterodrzwiowe sedany z widlastym ośmiocylindrowym silnikiem i klasycznym układem napędowym (silnik z przodu, napęd na koła tylne) amerykańska firma zaczęła produkować w latach 50. XX wieku. Później na długie lata zniknęły z oferty. W 1998 roku pojawił się model 300M, ale poza oznaczeniem i nadwoziem nie miał za wiele wspólnego z legendarnym przodkiem. Przedni napęd i silnik V6 pod maską - taki opis pasuje do aut segmentu C czy D, ale nie do ogromnej limuzyny, do tego z USA. Chrysler naprawił swój "błąd" w 2003 r., kiedy zaprezentował model 300C. Teraz auto trafia do sprzedaży, także w Polsce.
Z przodu nowa limuzyna przypomina nieco coupe crossfire, ale na tym podobieństwa się kończą. Przednia ściana jest poprowadzona niemal pionowo. Wkomponowano weń sporych rozmiarów atrapę chłodnicy z logo Chryslera. Dalej też dominują proste - linia okien jest poprowadzona niemal idealnie poziomo, ostrych krawędzi jest sporo także z tyłu. Klapa bagażnika jest bardzo krótka, co sprawia, że maska silnika wydaje się jeszcze dłuższa niż w rzeczywistości. A musi być długa, bo we flagowej wersji przykrywa ośmiocylindrowy widlasty silnik benzynowy legendarnej rodziny HEMI. 5,7 litra pojemności, 340 KM mocy i 525 Nm momentu obrotowego mówi samo za siebie. Nic więc dziwnego, że auto, mimo sporej masy ma znakomite osiągi. Prędkość maksymalna wynosi 250 km/h, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 6,4 sekundy wgniata w niezbyt dobrze wyprofilowane fotele (to jedna z nielicznych wad 300C). Dobrze się stało, że chrysler dorobił się wreszcie niezłej, pięciostopniowej automatycznej skrzyni biegów, stary czterobiegowy automat zdecydowanie by się do 300C z silnikiem V8 nie nadawał ("muszą" z nim współpracować dwa pozostałe silniki - sześciocylindrowe 2,7 i 3,5 litra). Nowa skrzynia biegów to konstrukcja Chryslera, ale podwozie 300C jest dziełem inżynierów Mercedesa. Wprawdzie wydłużono rozstaw osi (do ponad 300 cm), ale pokrewieństwa z podwoziem mercedesa klasy E nie da się ukryć. Inna sprawa, że to żaden wstyd. W wyposażeniu seryjnym znalazło się sześć poduszek gazowych, systemy ESP, ABS i TC, a w modelu V8 także doskonały system audio firmy Boston Acoustics. Nie wiadomo tylko, w jakim celu może odtwarzać pliki MP3.
Miłośnicy samochodów zapewne pamiętają doskonale porsche 928. W tym nietuzinkowym aucie silnik V8 umożliwiał... odłączenie połowy cylindrów, gdy kierowca nie potrzebował zbyt dużo mocy. Wszystko oczywiście, by oszczędzać paliwo. W 300C jest podobny system, nazwany MDS. Po "wyłączeniu" czterech cylindrów zapotrzebowanie na paliwo ma spaść nawet o 20 proc. Inna sprawa, że w autach za ponad 200 tys. zł spalanie nie ma większego znaczenia. Ale - jak kiedyś ktoś powiedział - ludzie bogaci mają pieniądze także dlatego, że potrafią oszczędzać.
Ponad 200 tys. (dokładnie 244 tys.) za dużą limuzynę z silnikiem V8? To całkiem tanio. Konkurenci, jak BMW, Audi i Mercedes żądają za auta o podobnej mocy i gabarytach znacznie więcej. BMW 545i kosztuje ponad 340 tys. zł, a za model E500 mercedesa i A6 4.2 audi trzeba zapłacić ponad 300 tys. zł. Cena chryslera wydaje się więc całkiem rozsądna.