Na zmianę władzy jednak zanosiło się już kilka miesięcy wcześniej, gdy wiosną wybory prezydenckie wygrał wspierany przez tę opcję polityczną Andrzej Duda. Wówczas rynek wyczuł, że wkrótce może dojść do zmiany rządu, czego bardzo obawiali się inwestorzy z uwagi na dużo większe ryzyko polityczno-regulacyjne. W rezultacie zagraniczny kapitał już po wyborach prezydenckich zaczął wycofywać się z naszego rynku. W ciągu trzech miesięcy od ogłoszenia wyników II tury WIG20 stracił 15 proc. Jesienna wygrana PiS pogłębiła tylko spadki o kolejne 20 proc. w trzy miesiące od wyborów. Bessa, która zawitała na warszawski parkiet, cofnęła indeksy do poziomów sprzed kilku lat.
Pozytywny wpływ na giełdowe indeksy miały natomiast wybory do parlamentu z 2011 r., które po raz drugi wygrała PO i mogła liczyć na wsparcie PSL będącego jej koalicjantem w poprzednich latach. Już pierwsza sesja po głosowaniu przyniosła ponad 3,4 proc. wzrostu indeksu WIG20. Pozytywny efekt wspierał indeksy przez około dwa tygodnie, po czym w związku z trudną sytuacją na światowych rynkach nastąpił odwrót inwestorów. Trzy miesiące później indeks był notowany lekko poniżej poziomu sprzed dnia wyborów.
Pozytywnej reakcji nie zaobserwowano jesienią 2007 r., gdy wybory po raz pierwszy wygrała PO. Uzyskany wynik nie dawał jej samodzielnej większości w Sejmie, więc była niepewność co do stworzenia koalicji, którą udało się ostatecznie osiągnąć z PSL. Wybory zbiegły się jednak ze szczytem funduszowej hossy z lat 2003–2007, która właśnie dobiegała końca. WIG20, który wówczas był na poziomie około 3800 pkt, w ciągu trzech miesięcy po wyborach stracił ponad 25 proc., tj. około 1000 pkt.