W ostatnich miesiącach zapowiadał pan, że jeśli w Radzie Polityki Pieniężnej „nie będzie refleksji” w odniesieniu do regulaminu RPP, a dokładnie kilku jego punktów wprowadzonych przez członków poprzedniej kadencji, zaskarży pan ten dokument do sądu. Czy ta refleksja się pojawiła? Spór został zażegnany?
Dyskusja o regulaminie się toczy. Na poprzednim posiedzeniu (w listopadzie – red.) rozpoczęliśmy wymianę poglądów na ten temat. Ale nie mam żywej nadziei, że ta dyskusja doczeka się finału szybciej niż np. kwestia kredytów frankowych. Bardziej koncentruję się obecnie na praktyce funkcjonowania RPP, a szczególnie relacjach RPP i aparatu pomocniczego. Jeśli ta praktyka nie będzie ewoluowała w dobrym kierunku, to wtedy pozostanie mi skorzystanie ze ścieżki procesowej.
Dokąd ta ścieżka miałaby doprowadzić?
Byłaby ukierunkowana na uchylenie albo stwierdzenie nieważności uchwał RPP sprzed roku, derogujących uprawnienia członków Rady do pozyskiwania bieżących informacji, danych, statystyk niezbędnych do wykonywania tej funkcji. Taką możliwość odnajduję w art. 17 pkt 4[2] Kodeksu postępowania cywilnego, który określa kognicję sądu okręgowego do badania zgodności z prawem uchwał organów osób prawnych. RPP to niewątpliwie organ osoby prawnej, jaką jest Narodowy Bank Polski. Ale mam świadomość, że nawet uchylenie tych uchwał nie byłoby remedium na praktykowaną ostatnio w NBP filozofię znaną z „Misia”, sprowadzającą się do stwierdzenia „nie mam pańskiego płaszcza i co mi pan zrobi”.
Sam kształt regulaminu jest drugorzędny, ale poprawy wymagają relacje pomiędzy RPP a innymi organami NBP, a te nie zależą wprost od regulaminu, tylko raczej od dobrej bądź złej woli niektórych przedstawicieli NBP?