Ceny transakcji w handlu sztuką bywają nieprzewidywalne. Niebezpieczne są podróbki oryginalnych dzieł, niekiedy tak misterne, że trudne do wykrycia. Dlatego warto wskazać na tę dziedzinę zbieractwa, której nie zagrażają, lub zagrażają w znacznie mniejszym stopniu, wspomniane postacie ryzyka. To dzieła historycznej kartografii.
Zbieranie starych map ma wiele bezspornych zalet. Są to obiekty ciekawe, poznawczo wartościowe, zdobne, nierzadko piękne, odbijane w niewielkich ilościach, niełatwe do sfałszowania. Przedstawiają świat, jakim był niegdyś, bądź jaki sobie wyobrażano. Są cennymi świadectwami epoki, w której powstały. Odwzorowania lądów i mórz bywają często dopełniane wedutami miast lub postaciami mieszkańców prezentowanej krainy w strojach z epoki. Już jedna mapa lub weduta może nadać charakter wnętrzu, a dobrze pomyślana kolekcja zabytkowej kartografii łatwo wzbudzi zachwyt.
Przed amatorami stoją nieograniczone możliwości wyboru. Najsłynniejszy w świecie kolekcjoner kartografii dr Tomasz Niewodniczański z Bitburga (pamiętany także za sprawą dramatycznych starań o rękopis „Pana Tadeusza”) zbierał – i zebrał! – właściwie wszystko, co cenne wśród historycznych map. Zamierzał swoją wspaniałą kolekcję ofiarować Bibliotece Jagiellońskiej, gdy tylko ta zwróci Niemcom drogie im zbiory tzw. Berlinki; na przeszkodzie takiemu rozwiązaniu stanęła polityka, więc zbiory Niewodniczańskiego zostały rozproszone, część trafiła aż na krańce Ziemi, do Nowej Zelandii, uznanej przez zbieracza za bezpieczne schronienie.
Jeden z wybitnych polskich finansistów gromadzi mapy Prus Królewskich. To bardzo ciekawe obiekty. Kiedy rozmawialiśmy, zbieracz miał niemal wszystkie – z wyjątkiem bodaj jednej. Jego zamiłowanie, znawstwo, profesjonalizm napełniły mnie nadzieją, że przecież dopełni kolekcję poszukiwanym dziełem. Zastanawiałem się, jaki temat wybierze wtedy dla nowej kolekcji. Z pewnością będą to polonika, czyli mapy lub weduty związane z dziejami ojczystymi. W Polsce są one droższe niż w zagranicznych antykwariatach, każdy kraj najwyżej ceni związane z nim obiekty. Wiele polskich kolekcji powstało pod wpływem olśnienia mapą Polski Jagiellońskiej, sięgającej (prawie! – bo nigdy w rzeczywistości) od morza do morza.
Sądzę, że amatorów majestatu Rzeczypospolitej sięgającej za Witebsk i Kudak, geometrycznie wypośrodkowanej w okolicach Włodzimierza Wołyńskiego, będzie o wiele więcej niż egzemplarzy wszystkich wydań takiej mapy. Wartość mapy lub weduty często pompują emocje. Kiedyś nabyłem w Londynie widok Krakowa rytowany przez Gabriela Bodenehra. Nie jest on uważany za dzieło szczególnie cenne, ustępuje pięknem i wartością wielu przedstawieniom mojego miasta, ale wzruszył mnie opis „jednego z najpiękniejszych widoków, jakie można zobaczyć w Europie”. To znakomity temat do konwersacji!