W styczniu na krajowym rynku długu odnotowano jeden z największych w historii odpływów kapitału zagranicznego. Portfele nierezydentów skurczyły się o 9,9 mld zł, do 181,6 mld zł. Tak niskiego zaangażowania Ministerstwo Finansów nie notowało od 2012 r.
Analizując dane, można zauważyć, że od 2004 r. tylko dwa razy doszło do silniejszego odpływu kapitału (10 mld w listopadzie 2016 r. i 13 mld zł w styczniu 2016 r.). Warto wspomnieć, że jednocześnie w styczniu Ministerstwo Finansów zdecydowało się na bardzo duże emisje obligacji zwiększające zobowiązania państwa z tego tytułu aż o 8,97 mld zł. W efekcie doszło do spadku udziału inwestorów zagranicznych w całym rynku obligacji hurtowych denominowanych w złotych poniżej 28 proc., poziomu niewidzianego z kolei od 2011 r.
Po publikacji danych pojawiły się pytania o znaczenie tych informacji dla przyszłych trendów rynkowych. Aby ocenić zmiany w strukturze nabywców obligacji, należy wspomnieć o kilku czynnikach, m.in. o silnym popycie krajowym. Polskie banki w styczniu kupiły obligacje za 18,6 mld zł. Dzięki temu rentowności polskich papierów notowały lokalne minima, mimo że jednocześnie doszło do masywnego odpływu kapitału zagranicznego. To pokazuje, że te odpływy nie doprowadziły do przeceny obligacji i zostały natychmiast zastąpione kapitałem krajowym. Tu zwraca uwagę to, że polskie obligacje skarbowe są dla części inwestorów krajowych atrakcyjniejsze ze względu na konstrukcję podatku od aktywów instytucji finansowych. W konsekwencji część nierezydentów przy wysokich wycenach może się wstrzymywać z zakupami lub wręcz realizować zyski.
Chociaż ogólnie mówiąc wysokie wyceny papierów dłużnych wspierają ograniczanie zaangażowania inwestorów zagranicznych, to jednak w styczniu nie widać było jednoznacznych tendencji. Zwraca uwagę fakt, że wartość portfeli zmniejszyła się głównie w kategorii banki centralne – był to spadek aż o 10 mld zł. I właściwie zmianami w tej kategorii można byłoby wytłumaczyć cały spadek zaangażowania nierezydentów w styczniu. Istotne jest również to, że spadek wartości portfeli był w dużej mierze ograniczony do inwestorów azjatyckich. W pozostałych kategoriach nie widać było jednoznacznych ruchów w portfelach – przykładowo obligacje kupowały zagraniczne banki, a także hedge funds czy fundusze inwestycyjne. To przeczy tezie o pogorszeniu wizerunku Polski. Sprzedane zostały papiery z krótkiego końca krzywej dochodowości (w tym zapadające w kwietniu) i z dłuższego. Wspomniane dane świadczą o tym, że mieliśmy do czynienia z decyzją w ramach wąskiej kategorii inwestorów, a nie z szerszym zjawiskiem. W tym kontekście jest mało prawdopodobne, aby dyskusja na temat zarobków pracowników NBP czy problemy GetBacku, Getin Noble Banku i Idei Banku miały wpływ na zachowania inwestorów.
Trudno też znaleźć w publikowanych danych makroekonomicznych argumenty przemawiające za tak zdecydowaną sprzedażą papierów skarbowych. Rządowy program, który podnosi ryzyko wzrostu inflacji i wymusza rewizję w górę ścieżki wzrostu PKB (co teoretycznie mogłoby skutkować podwyżką stóp), a także rodzi średnioterminowe ryzyko wzrostu podaży papierów skarbowych, został opublikowany w lutym. Wcześniej rynek wręcz korzystał z pojawienia się pierwszych spekulacji na temat obniżek stóp procentowych w Polsce.