Akcja rozgrywa się w Tanzanii, są lata 60., a po afrykańskim kraju przelewa się fala upałów. Wśród nastolatków panuje moda na lody. Do grona młodych ludzi ceniących sobie ten przysmak należy 13-letni chłopiec, który możliwe, że ze względu na jakże gęstą sieć marketów i zasobność swojego portfela, postanawia zrobić je sam. Zresztą co może nie tak wyjść podczas robienia lodów? Sukces gwarantowany. Erasto Mpemba, bo o nim mowa, przystąpił do dzieła.
Niedoszły pogromca Schöllera sporządził miksturę i postanowił ją zamrozić, ale prawdopodobnie w wyniku niewiedzy czy też pośpiechu, nie zaczekał aż woda normalnie wystygnie – gorąca substancja natychmiast trafiła w otchłań Chione. I stał się, jak do tej pory niewyjaśniony w niepodważalny naukowo sposób, cud – jeszcze wrząca woda w bardzo krótkim czasie zamieniała się w lód. W chwilę wszystko to, co uczyły nas matki, babki i praojcowie, jak to do lodówki wsadzać ciepła nie przystoi, przestało się liczyć. Tony książek, dekady wyliczeń, liczydła kubitów i konsylia profesorów vs. odkrycie Mpemby można zapisać w postaci wyniku 0:1. Wprawdzie zjawisku temu przygladano się już ponad 2000 lat temu, to jednak za sprawą wydarzeń w Tanzanii zostało on szeroko w świecie rozpropagowane. Konkluzja jest taka, iż bez wcześniejszego podgrzania nie ma szybkiego zamarzania (mowa o H2O i to w ściśle określanych warunkach).
A jak się to ma do rynków akcji, które zachowują się prawie tak przewidywalnie, jak ruchy Browna?
Rosnące ceny aktywów w bezpiecznej przystani, niekorzystna dla banków z GPW opina TSUE, polityka RPP oraz ogólna niechęć inwestorów do kładzenia pieniędzy na warszawskim parkiecie, doprowadziły do zepchnięcia indeksu WIG-banki do najniższego od kwietnia 2017 r. poziomu. Prawie 30-miesięczne minimum ww. benchmarku stanowi dowód na to, że wyrażenie „hossa nad Wisłą" znane jest obecnym inwestorom jedynie z podręczników do historii. Jak mawiają mądrzy obserwatorzy rynku „bez banków hossy nie będzie" – tego typu stwierdzenie ma obecnie szczególne znaczenie dla tych, którzy starają się przewidzieć jutro.
Do grona znachorów przyszłości należą m.in. technicy, dla których liczy się tylko wykres i nic więcej. Wśród tych „wyznawców" kresek są zwolennicy tak różnych dyscyplin, jak psychologia, matematyka czy fizyka. Ta ostatnia dziedzina jest dość nietypowa i miejscami przerażająca, gdyż za kanibalizm naukowy można otrzymać nagrodę Nobla. Homo physicus za swoje dokonania obalające naukowe dzieła swoich poprzedników czy też kolegów dostają wyróżnienia, które znów w przyszłości stają się pożywką dla nowego pokolenia ludzi pokroju Plancka czy Einsteina. No cóż – taki jest urok fizyki, której dorobek można (bo nikt nie zabroni) wykorzystywać do analizowania rynków finansowych. Pytanie tylko, jaki będzie tego efekt?