Październik nie należy do grona najlepszych statystycznie miesięcy na GPW, ale ma na tyle dobrą historię, że można pozostać umiarkowanym optymistą. Średnia zmiana WIG w tym okresie jest dodatnia i wynosi 1,9 proc. Jeśli z szeregu danych usuniemy wartości skrajne (wzrost o 35,8 proc. w 1991 r. i spadek o 24 proc. w 2008 r.), to wynik pozostaje wciąż na wysokim poziomie 1,6 proc. Mediana zmian też jest na plusie, wynosi dokładnie 2,2 proc. To efekt wysokiej trafności. Przez 33 lata w 22 przypadkach październik przynosił zwyżkę indeksu WIG, a w 11 – jego spadek. 67-proc. skuteczność to bardzo dobry wynik. Warto jednak dodać, że średnia zmiana wzrostowych październików to 7,6 proc., a spadkowych -9,4 proc. Stąd wniosek, że jeśli już dziesiąty miesiąc należy do niedźwiedzi, to lubią rozgościć się na rynku z przytupem.
W trwającej hossie październik jest dla inwestorów warszawskich bardzo zyskowny – rok temu WIG wzrósł o 9,5 proc., a dwa lata temu o 9,7 proc. Po raz ostatni ten miesiąc był ujemny w 2020 r., co oznacza, że jeśli w tym roku październik zakończy się wzrostem WIG, będziemy mieć serię czterech wzrostowych lat z rzędu. Taka sytuacja zdarzyła się jak dotąd tylko raz, w okresie 2001–2004.
Jaki scenariusz?
Podsumowując – w wariancie uśrednionym WIG może wzrosnąć o 1,9 proc., w wariancie optymistycznym – o 7,6 proc., a w pesymistycznym spaść o 9,4 proc. Ten ostatni wariant, przy uwzględnieniu obecnych poziomów, oznaczałby zejście w rejon 76 000 pkt, czyli przełamanie średniej z 200 sesji i oddalanie się od szczytu hossy o 15 proc. Jeden warunek bessy byłby więc spełniony, a margines dla drugiego skurczyłby się do 5 proc. Niebezpiecznie, ale wciąż z szansami na zwrot, zwłaszcza że w perspektywie jest sezonowo mocna końcówka roku (tak zwany rajd św. Mikołaja czy efekt stycznia).