Tydzień temu pisaliśmy, że w związku z tegorocznym zaprzeczaniem historii (brak efektu stycznia, słaby kwiecień) być może nie sprawdzi się „Sell in May and go away...". Niestety na ten moment sprawdza się i to w sposób bardzo niepokojący. Choć za nami tylko cztery sesje, WIG zdążył stracić już 6 proc. W piątek jego notowania spadały nawet do 54 060 pkt, co oznacza, że indeks pogłębił lutowy dołek. Jest to zatem klasyczny sygnał kontynuacji rozpoczętego w listopadzie 2021 r. trendu spadkowego. Indeks porusza się w szerokim kanale, a skala strat – licząc od szczytu hossy – uprawnia do nazywania sytuacji „bessą". Na wykresie widać długą serię czarnych świec, bowiem przez ostatnie 16 sesji WIG zamykał dzień niżej, niż otwierał. To pokazuje, jak silna jest presja podaży. Wygląda na to, że ryzyka, które miały być już przez ceny zdyskontowane – wojna, inflacja, zacieśnianie monetarnego pasa, pandemia w Chinach – wcale zdyskontowane nie zostały. Niewykluczone, że rynek wycenia już gorszy scenariusz – stagflacji lub recesji, a więc możliwą wypadkową wszystkich wymienionych czynników ryzyka. W końcu nie bez przyczyny mówi się, że giełda to gospodarczy barometr.
Fatalna sytuacja rynkowa nie dotyczy tylko GPW. Podaż dominuje też coraz mocniej na Wall Street. S&P 500 jest od początku roku 13,6 proc. na minusie. Analizowany okres tylko trzy razy w historii przyniósł gorszy wynik: w 1932 r., 1939 r. i 1970 r. S&P 500 wyznaczył w minionym tygodniu nowy tegoroczny dołek, ale długie dolne cienie dziennych świec pokazują, że próbuje się bronić. A jest o co walczyć, bowiem wciąż nie przekroczył umownej, 20-proc. granicy bessy. Nie można tego jednak powiedzieć o Nasdaq Composite. Indeks ten w czwartek zanurkował o 5 proc., a tuż po starcie piątkowej sesji zaatakował poziom 12 000 pkt. To oznacza, że od szczytu hossy oddalił się już o 25,1 proc.
Fazę wysokiej awersji do ryzyka widać też po innych aktywach. Bitcoin spadł w czwartek o ponad 8 proc. i znalazł się najniżej od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę – na poziomie 35 350 pkt. Znamienne było to, że kapitał ucieka też ostatnio od złota, które przecież uchodzi za bezpieczną przystań. Tymczasem począ tek maja przyniósł spadek ceny poniżej 1900 USD, a we wtorek kurs testował już 1850 USD. Patrząc więc na wachlarz aktywów z szerokiej perspektywy, dominacja podaży nie podlega dyskusji i perspektywy średnioterminowe pozostają na ten moment pesymistyczne. W ujęciu krótszym natomiast warto zauważyć, że rynki weszły w fazę cyklicznego schłodzenia, a niektóre indeksy (jak S&P 500) testują ważne, lokalne dołki. To stwarza argument za odbiciem, choć ma ono charakter bardziej techniczny niż fundamentalny.