Tydzień temu pisaliśmy w tym miejscu, że po utworzeniu formacji haka Rossa indeks WIG może zaatakować średnią kroczącą z 50 sesji. Do testu średniej doszło w czwartek, ale nie udało się zakończyć sesji powyżej linii oporu. W piątek natomiast indeks cofnął się niżej, co pokazuje, że średnia skutecznie działa jako techniczna bariera. Trzy lutowe próby jej przebicia zakończyły się fiaskiem, co zwiększa ryzyko, że i tym razem byki skapitulują. Na ten moment jednak analiza techniczna wciąż przemawia na korzyść optymistycznego scenariusza. Dlaczego?
Po pierwsze, wspomniany hak Rossa wciąż jest aktywny. WIG utworzył od 24 lutego układ dwóch coraz wyższych dołków i dwóch coraz wyższych szczytów, a więc wstępny układ wzrostowy. Dopóki indeks jest powyżej lokalnego maksimum z 3 marca (62 379 pkt), dopóty układ ten jest niezagrożony. Można więc powiedzieć, że przestrzeń do ewentualnego schłodzenie obecnej fali wzrostowej jest całkiem spora.
Po drugie, oscylatory MACD i RSI mimo zwyżek wciąż pozostają w strefach neutralnych. Ten drugi był w piątkowe popołudnie na poziomie 54 pkt, podczas gdy umowna granica wykupienia jest dopiero na poziomie 70 pkt. W tym kontekście WIG wciąż ma krótkoterminową przestrzeń do zwyżek, co wspiera scenariusz przebicia średniej 50-sesyjnej w najbliższych tygodniach.
Po trzecie, kierując się analogiami do marca 2020 r., zadyszka przy średniej z 50 sesji to sprawa całkiem naturalna. Dwa lata temu WIG również zatrzymał drugą falę wzrostową właśnie na tej linii oporu, a na nowe lokalne szczyty indeksu trzeba było czekać trzy tygodnie. Zakładając powtórkę z historii, warto uzbroić się w cierpliwość. Zwłaszcza że opór w postaci średniej wzmacnia też opór w postaci lokalnych dołków z listopada, grudnia i stycznia.