Tydzień temu pisaliśmy w tym miejscu, że WIG ma szanse utworzyć tzw. hak Rossa, czyli formację zmiany trendu. Wystarczyło, by przebił lokalny szczyt z 1 marca 62 379 pkt. Udało się to zrobić w środę, co oznacza, że wyjście na nowe, lokalne maksimum zajęło bykom 11 sesji. To dokładnie tyle samo, co podczas analogicznego układu sprzed dwóch lat, gdy WIG tworzył taki hak po osiągnięciu pandemicznego dołka. Ta zbieżność może napawać optymizmem, bowiem dwa lata temu opisywany hak Rossa zainicjował trwającą 19 miesięcy hossę. Oczywiście w obliczu aktualnej, fatalnej sytuacji geopolitycznej trudno wyciągać tak optymistyczne wnioski, choć patrząc przez pryzmat analizy technicznej, nietrudno o pozytywne nastawienie. WIG wrócił nad 60 000 pkt, wyznaczył nowy lokalny szczyt (64 408 pkt) i bez trudu domknął lukę z 24 lutego, rozciągającą się od 59 796 pkt do 62 826 pkt. Co więcej, MACD zakręcił w górę i wygenerował wskazanie kupna, a RSI(14) odbił się od granicy wyprzedania. Oba oscylatory rosną i wciąż daleko im do cyklicznej fazy wykupienia. W tym kontekście uzasadnione wydaje się oczekiwanie, że WIG zaatakuje w krótkim terminie opór w postaci średniej z 50 sesji, która przebiega obecnie na poziomie 65 630 pkt. Wyżej oporem jest 200-sesyjna średnia (68 543 pkt). To, co może niepokoić, to fakt, że pierwszej fali odbicia (25 luty – 1 marca) towarzyszyły znacznie wyższe obroty, nie fali drugiej. Słabnąca siła popytu może sugerować, że odbicie ma charakter korekcyjny, a jego obiecująca skala to tylko efekt spekulacyjnego apetytu, który w ostatnich tygodniach jest ogromny (potwierdzają to najwyższe od dwóch lat wartości wskaźnika zmienności ATR). Reasumując – wyjście nad średnią z 50 sesji powinno otworzyć bykom drogę do dalszych zwyżek i zmiany trwającego od listopada trendu. Z kolei zejście poniżej 60 000 pkt zwiększy ryzyko powrotu do lutowych dołków.

Zachowanie WIG będzie w dużej mierze zależeć od siły WIG20. Indeks ten był w piątek o włos od zaatakowania średniej z 50 sesji. Ważny opór będzie więc w grze w najbliższych dniach. Podobnie ma się sprawa z sWIG80, któremu podczas ostatniej sesji do wspomnianej średniej zabrakło zaledwie 150 pkt. Słabiej pod tym względem wygląda mWIG40, który do średniej ma ponad 300 pkt i w przeciwieństwie do WIG, WIG20 i sWIG80 nie domknął luki z 24 lutego. Jak więc widać, sytuacja na wykresach jest jeszcze daleka od nazywania jej „byczą", choć widać pewne światełko w giełdowym tunelu. Na rynku pojawia się coraz więcej głosów, że indeksy dyskontują już zakończenie wojny. Byłoby pięknie, gdyby giełda okazała się w tej kwestii skutecznym barometrem.