Brokerzy (Pekao Investment Banking, mBank i Wood & Co.) wyceniają Danwood Holding na 751–895 mln zł, przy cenie maksymalnej w IPO (15 zł) wartość producenta drewnianych domów z prefabrykatów szacowana jest na 600 mln zł. Oczekiwany jest dalszy wzrost liczby oddawanych do użytku domów i wyników w najbliższych latach, a także sowita dywidenda w 2020 r. A na jakie czynniki ryzyka zwrócili uwagę brokerzy w raportach?
Kluczowe kwestie
Po pierwsze, pogorszenie otoczenia makro – aktualnie popyt na domy jest silny. Sytuację mogłaby popsuć np. mocniejsza podwyżka stóp procentowych w Eurolandzie (88 proc. domów w 2017 r. odebrali Niemcy). Rynek domów prefabrykowanych pod klucz nie jest jednak ściśle skorelowany z budownictwem, a atutem Danwoodu jest to, że produkty są istotnie tańsze niż u konkurencji.
Po drugie, rosnące koszty pracy, transportu i materiałów. Zdaniem analityków Danwood powinien raczej zachować zdolność przenoszenia wzrostu na ceny domów, jak w poprzednich trzech latach. Spółka ma fabrykę na Podlasiu i jest postrzegana jako atrakcyjny pracodawca w regionie – domy składane są za granicą przez polskie ekipy, które zarabiają według tamtejszych stawek.
Po trzecie, uzależnienie sprzedaży od lokalnych agentów – jest ich około 50. Największy partner odpowiada za około 8 proc. sprzedaży. Agenci otrzymują prowizje od sprzedanych domów, wyższą, niż płaci konkurencja – także dlatego, że partnerzy mają więcej zadań (domy pod klucz wymagają szczegółowego zaprojektowania przez nabywcę).
Po czwarte, różnice kursowe. 91 proc. przychodów rozliczanych jest w euro, na poziomie kosztów to 66 proc. Danwood stosuje jednak hedging.