W ostatnim czasie rynki zagraniczne pojawiły się w ofercie BM Alior Banku. Na początek klienci mają dostęp do dziesięciu giełd i ponad 1,9 tys. zagranicznych instrumentów. Już teraz jednak wiadomo, że broker będzie szedł za ciosem.
Wszedł w ten biznes, kiedy tak naprawdę mocno się on już rozwinął. Podstawą jest dostęp do największych giełd, z amerykańskim parkietem na czele. Nie brakuje i bardziej „egzotycznych" kierunków. W BM Pekao klienci mają dostęp do 21 zagranicznych parkietów. Liczba dostępnych instrumentów też wygląda imponująco. W większości przypadków liczone są w tysiącach. W DM BOŚ jest ich ponad 5 tys., a w DM Banku Handlowego może to być nawet ponad 10 tys.
Oferta rynków zagranicznych w polskich biurach i domach maklerskich - tabela w formie PDF
Liczne pola walki
Liczba dostępnych instrumentów to w zasadzie tylko jeden z obszarów maklerskiej rywalizacji. W przypadku rynków zagranicznych ważną rolę odgrywa cena, która historycznie były sporym wyzwaniem dla inwestorów. O ile procentowe stawki prowizji są podobne do tych z GPW, o tyle problematyczne były zawsze stawki minimalne. U niektórych pośredników nadal sięgają one nawet kilkudziesięciu złotych, co sprawia, że inwestowanie zagraniczne nabiera sensu przy większych kwotach. Sami brokerzy często natomiast podkreślają, że wyższe opłaty pozwalają z kolei udostępniać klientom bogatszą ofertę. – DM Banku Handlowego oferuje klientom unikalny na rynku zestaw rozwiązań służących inwestowaniu na rynkach zagranicznych, który w ramach podstawowej stawki prowizji łączy w szczególności platformę online, dodatkowy serwis telefoniczny maklera oraz rekomendacje w ramach modelowego doradztwa inwestycyjnego. W ramach rachunku klienci mają bezpłatny dostęp do kilkudziesięciu giełd zagranicznych oraz możliwość zawierania transakcji bezpośrednio z poziomu waluty transakcji, bez dodatkowych kosztów przewalutowania – mówi Arkadiusz Cieśliński, kierownik zespołu maklerów w DM Banku Handlowego.