Jak ocenia pani bieżącą sytuację gospodarczą z punktu widzenia polskich korporacji? Mamy kryzys, recesję czy tylko spowolnienie?
Mamy dość niejednoznaczny obrazek. Wychodzimy z recesji. Wciąż obserwujemy jednak bardzo dużą płynność przedsiębiorstw, co się przekłada na wysokie depozyty i słabą akcję kredytową. Jednocześnie, pomimo niesprzyjającego otoczenia makroekonomicznego, inwestycje firm rosną. W ostatnich dwunastu miesiącach nakłady inwestycyjne sektora przedsiębiorstw zwiększyły się o ponad 17 proc. Nawet uwzględniając inflację dóbr kapitałowych, inwestycje w ujęciu realnym były wyraźnie wyższe niż rok temu. W tym samym czasie konsumentom, przygniecionym wysoką inflacją, spadła siła nabywcza. Potwierdzają to dane dotyczące transakcji dokonywanych kartami płatniczymi. Wartość koszyka się zwiększyła, ale tylko na dobrach podstawowych.
Z czego to wynika? Z inflacji, polityki, geopolitycznej sytuacji na świecie…
Nie pamiętam drugiej takiej sytuacji, w której aktualna sytuacja gospodarcza miałaby tak dużo wspólnego z polityką, w tym geopolityką. Najpierw pandemia Covid-19, potem wojna w Ukrainie, najpierw mocny impuls inflacyjny, surowcowy, następnie obawy, czy nie jesteśmy zagrożeni działami wojennymi, co skłoniło niektórych inwestorów do czasowego wstrzymania inwestycji. A zauważę, że aż 40 proc. przychodów w Polsce generują podmioty z kapitałem zagranicznym. We wcześniejszych latach spółki należące do zagranicznych właścicieli odpowiadały też mniej więcej za podobną skalę inwestycji.
Następna sprawa: KPO, a właściwie jego brak w Polsce. Niemal cała Europa, która też była w trudnej sytuacji, cały czas korzystała z impulsu popytowego związanego z dystrybucją funduszy infrastrukturalnych przeznaczonych m.in. na transformację energetyczną, robotyzację czy automatyzację. My tego nie doświadczyliśmy poza ułamkiem funduszy wypłacanych w postaci zaliczek przez chociażby BGK.