Jackson Hole może wskazać kierunek
Doroczne sympozjum bankierów centralnych to długo oczekiwane wydarzenie, głównie z tego powodu, że inwestorzy spodziewają się usłyszeć z ust Jerome’a Powella jasne wskazówki w kwestii przyszłych działań Fed. To, że rozpoczęcie cyklu luzowania amerykańskiej polityki pieniężnej nastąpi już we wrześniu, jest przyjmowane jako pewnik. Jednak wciąż trwają spekulacje, co nas w tej kwestii czeka w następnych miesiącach roku. Rachuby wciąż się zmieniają i obstawianie określonego scenariusza jest obarczone sporą dozą niepewności. W takiej sytuacji Jackson Hole może przynieść wzrost rynkowej zmienności, jeśli nie pojawią się tam konkrety lub choćby nie zostanie potwierdzona determinacja Fed, choć oczywiste jest, że decyzje w sprawie stóp będą zależeć od napływających danych. A te z ostatnich dni nie są jednoznaczne. Z jednej strony PMI dla amerykańskiego przemysłu sygnalizuje możliwość wystąpienia recesji, z drugiej zaś analogiczny wskaźnik dla sfery usług wysyła dość pozytywne sygnały. Z jednej strony wyższa, niż się spodziewano, liczba wniosków o zasiłki dla bezrobotnych potwierdza obawy o pogorszenie sytuacji na rynku pracy, z drugiej zaś pozytywnie zaskoczyła sprzedaż detaliczna. Stąd też zmienna sytuacja na rynkach finansowych. W pierwszej części tygodnia mieliśmy do czynienia z kontynuacją dynamicznej tendencji osłabiania się amerykańskiej waluty. Dollar Index dotarł w minioną środę do poziomu najniższego od końca grudnia ubiegłego roku, jednak w czwartek miało miejsce wyraźne jej umocnienie. Podobnie było na rynku długu. Rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych do środy zniżkowała, by dzień później pójść w górę.
Dobre nastroje dominujące na Wall Street w pierwszej połowie minionego tygodnia pogorszyły się wyraźnie w czwartek. S&P 500 tracił tego dnia 0,9 proc., Dow Jones 0,4 proc., Nasdaq Composite 1,7 proc., a Russell 2000 zniżkował o 1 proc. W efekcie większość indeksów w trakcie pierwszych czterech sesji poszła w górę jedynie symbolicznie (S&P 500 o 0,3 proc., Dow Jones o 0,1 proc., Russell o 0,2 proc.), a Nasdaq Composite zaliczył spadek o 0,1 proc.
Na głównych giełdach naszego kontynentu utrzymywały się optymistyczne nastroje, ale siła byków była dużo słabsza niż tydzień wcześniej. Wówczas DAX szedł w górę o 3,5 proc., a w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zyskał jedynie 0,9 proc. Nie udało się również przepchnąć go powyżej 18 500 punktów, choć zabrakło do tego niewiele. Zasypanie wynoszącego 4,2 proc. tąpnięcia indeksu z początku sierpnia to jednak spory sukces byków, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę słabe dane z gospodarki strefy euro, w tym w szczególności Niemiec. Słabe perspektywy sygnalizują choćby ostatnio opublikowane wstępne odczyty wskaźników PMI, spadek produkcji przemysłowej czy rachityczny wzrost PKB w drugim kwartale. Do czwartku o 1 proc. w górę szedł paryski CAC 40, a londyński FTSE 250 zwyżkował o niespełna 0,3 proc., a Stoxx Europe 600 o niecałe 0,5 proc. Dynamikę zwyżki widać też na parkiecie japońskim, gdzie Nikkei rósł o 0,4 proc. W drugiej części minionego tygodnia wyhamowaniu uległa dynamika wzrostu wskaźnika rynków wschodzących, a w czwartek wręcz wyraźnie widoczna stała się korekta. W efekcie MSCI Emerging Markets w trakcie pierwszych czterech sesji tracił 0,7 proc. Spory wpływ na to miał przekraczający 1 proc. spadek indeksu giełdy w Szanghaju, choć na większości parkietów azjatyckich mieliśmy do czynienia ze zwyżkami.
Słabszy optymizm na GPW
Po wybuchu optymizmu z poprzedniego tygodnia, w którym WIG20 zyskał 7,2 proc., zaliczając najlepszy wynik łączny pięciu sesji od listopada 2020 r., ostatnie dni przyniosły pogorszenie nastrojów. Po tak dużym skoku taki ruch jest w pełni zrozumiały i nie budzi niepokoju. Droga do kontynuacji wzrostu nadal jest otwarta. Z tego punktu widzenia istotne jest to, że byki zdołały utrzymać wskaźnik powyżej 2400 punktów. Do czwartku indeks największych spółek zniżkował o 0,9 proc., mWIG40 poszedł w dół o 0,7 proc., a przed spadkiem zdołał obronić się jedynie sWIG80, zwyżkując o 0,6 proc. Naszemu rynkowi nie pomogła tym razem kontynuacja tendencji umocnienia się złotego. Kurs dolara względem naszej waluty znalazł się najniżej od połowy września 2021 r.