Nie ma złych czasów na dobre inwestycje

Instrumenty pochodne, których ofertę GPW stale powiększa i udoskonala, rozszerzają wachlarz możliwości inwestycyjnych – bez względu na giełdową koniunkturę.

Publikacja: 13.01.2012 15:16

Nie ma złych czasów na dobre inwestycje

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski SL Szymon Łaszewski

Wszystko wskazuje na to, że ten rok również okaże się rekordowy – i będzie to już siódmy taki rok z rzędu – pod względem skali handlu derywatami, tj. instrumentami pochodnymi, na warszawskiej giełdzie.

Handel na całego

Od stycznia do końca listopada wolumen obrotu wszystkimi seriami instrumentów sięgnął 14,4 mln sztuk, wobec 14,7 mln w całym 2010 r. Popularność kontraktów terminowych i opcji rośnie, a co ważniejsze dla samej GPW – dotyczy to nie tylko futures na WIG20. Te kontrakty zostały wprowadzone do obrotu jako pierwsze już w 1998 r. i szybko zdobyły uznanie inwestorów. Nadal zresztą cieszą się bardzo dużym powodzeniem – odpowiadają za 87,5 proc. całego wolumenu handlu derywatami w pierwszych 11 miesiącach?tego roku. Ale w 2010 r. było to aż 91,9 proc. Z tego wynika, że inwestorzy coraz częściej wykorzystują też inne instrumenty pochodne.

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest jedna: derywaty pozwalają zarabiać nie tylko na wzrostach cen instrumentów bazowych (akcji, indeksów, walut, itd.), ale także na spadkach. Zarabiają ci, którzy trafnie przewidzą zmiany na rynku bazowym. Poza tym wbudowana w instrumenty pochodne dźwignia finansowa pozwala „mnożyć" zyski (ale też straty w złym scenariuszu). Początkowo inwestor wpłaca bowiem tylko depozyt zabezpieczający, który np. w przypadku futures na WIG20 sięga obecnie 7?proc. wartości kontraktu. Tymczasem zyski i straty inwestora są naliczane od całej tej wartości.

Władze GPW przypominają stale, że giełdowy parkiet to nie tylko akcje: można przecież zarabiać na wzrostach i spadkach cen różnych instrumentów bazowych. Podkreślają, że do tego właśnie służy rynek terminowy. Do tej pory derywaty kojarzyły się także ze spekulacją, czyli bardzo intensywnym handlem nastawionym na szybki zysk, w krótkim terminie. Z badań Options Industry Council wynika jednak, że nie do końca znajduje to potwierdzenie w faktach. 69?proc. inwestorów traktuje instrumenty pochodne jako szansę na wygenerowanie dodatkowych przychodów, 59 proc. – jako zabezpieczenie portfela, 54 proc. – jako zabezpieczenie już osiągniętych zysków (umożliwia to np. opcja sprzedaży), tylko 48 proc. wspomina o „czystej" spekulacji, w której zresztą – jak przypominają eksperci – też nie ma nic złego; przeciwnie, czyni ona rynek bardziej płynnym i atrakcyjnym.

Dobra opcja

Coraz większe zróżnicowanie w segmencie derywatów to m.in. efekt popularyzacji opcji na WIG20. Instrument ten, wprowadzony do obrotu we wrześniu 2003 r., przez wiele lat nie był doceniany przez inwestorów. Poprzedni rok i ten rok pokazują jednak, że bardziej skomplikowane instrumenty i strategie inwestycyjne mogą zyskać zwolenników. W okresie od stycznia do końca listopada wolumen transakcji opcjami wzrósł o 27 proc. w porównaniu z całym 2010 rokiem. Częściowo to efekt pojawienia się nowych animatorów (zwiększaniem płynności tych instrumentów poprzez wystawianie własnych?ofert z początkiem roku zajął się Raiffeisen CentroBank, nieco później Dom Maklerski IDMSA, UniCredit CAIB Poland oraz Dom Maklerski BOŚ), częściowo – coraz większej aktywności inwestorów instytucjonalnych. Dla nich opcje to element strategii arbitrażowych i zabezpieczających.

GPW stara się także zachęcić do tego instrumentu indywidualnych inwestorów. Daje on bowiem większe możliwości niż „zwykły" kontrakt. Może też być dla nich łatwiejszy i tańszy „w obsłudze". Kupujący opcje nie muszą wpłacać depozytu zabezpieczającego, dzięki czemu ograniczają potencjalne straty jedynie do ceny zakupu opcji. A przykładowo nabycie opcji sprzedaży umożliwia proste i relatywnie tanie zabezpieczenie się na wypadek spadku ceny instrumentu bazowego notowanego na rynku kasowym. Jest to też sposób (szansa) zarabiania na bessie.

Opcje na akcje

GPW myśli o ponownym poszerzeniu oferty o opcje na akcje (pierwotnie wprowadzone do obrotu w 2005 r., wycofane z uwagi na niską płynność). Także w tym przypadku kluczowe będzie zapewnienie płynności przez sprawnych animatorów rynku. Zgodnie z planami, w odróżnieniu od pierwotnie wprowadzonych opcji na akcje, nowe instrumenty mają mieć amerykański styl wykonania oraz rozliczenie poprzez dostawę akcji będących instrumentem bazowym. Taki standard notowania tego instrumentu obowiązuje na rynkach światowych.

Więcej kontraktów na akcje

O ile wzrost zainteresowania opcjami na indeks WIG20 obserwować można od 2010 r., o tyle kontrakty na akcje na dobre zdobyły serca inwestorów dopiero w tym roku. Od początku roku do końca listopada 2011 r. wolumen obrotu wszystkimi seriami wyniósł 686,9 tys. kontraktów – aż o 83 proc. przewyższył wolumen z całego 2010 roku. Tak wyraźny wzrost to efekt wprowadzenia licznych serii przez GPW – obecnie można już handlować futures na akcje 18 spółek.

Najbardziej popularnym instrumentem w tej grupie pozostaje kontrakt na najbardziej płynne akcje w obrocie giełdowym – KGHM. Z ostatnio wprowadzonych instrumentów zainteresowanie wywołały futures na akcje Petrolinvestu. Inwestorów nie zniechęca nawet wysoki poziom depozytu zabezpieczającego – sięga 40 proc. wartości?kontraktów. Dla porównania, dla?kontraktów na walory KGHM jest to 15 proc., a dla futures na papiery PGNiG 7,6 proc.

W roku bieżącym zmieniony został algorytm wyznaczania ostatecznego kursu rozliczeniowego dla kontraktów na akcje, który dotychczas bazował na średniej arytmetycznej (ważonej obrotami) kursów z wszystkich transakcji akcjami na sesji w dniu wygaśnięcia kontraktów. Od marca przyszłego roku kurs ten będzie wyznaczany na podstawie kursu ostatniej transakcji sesyjnej w dniu wygaśnięcia kontraktów.

Alternatywa dla platform walutowych

Ogromną popularnością pod koniec wakacji cieszyły się także kontrakty terminowe na waluty. W sierpniu wolumen obrotów wszystkimi seriami sięgnął 29,7 tys. sztuk, co było najlepszym wynikiem od początku 2010 r. Stopniowo rośnie także liczba inwestorów, którzy wybierają ten typ instrumentu (w lipcu liczba otwartych pozycji osiągnęła rekordowy poziom 6,3 tys.).

W miarę jak umacniał się frank szwajcarski, rosło zainteresowanie seriami związanymi z tą walutą. Interwencja banku centralnego Szwajcarii w sierpniu i określenie na początku września minimalnego kursu euro na 1,2 CHF ukróciło jednak aprecjacyjny trend i utrudniło zarabianie na zmianach kursu franka. W efekcie większość inwestorów specjalizujących się w kontraktach walutowych wybiera teraz futures na dolara amerykańskiego (obrót tymi seriami stanowił 77 proc. całego wolumenu obrotu walutowymi kontraktami w listopadzie).

GPW w tym segmencie rynku konkuruje z brokerami foreksowymi. Kuszą oni inwestorów większym spektrum instrumentów, niższymi depozytami zabezpieczającymi, co w przełożeniu na wyższą nierzadko jednostkę transakcyjną przekłada się na większą dźwignię finansową (i większą skalę zysków lub strat). Platformy forex stawiają także na agresywną reklamę. W przypadku giełdy inwestorzy mają za to pewność, że kursem rozliczeniowym będzie kurs z fixingu Narodowego Banku Polskiego, skala obrotu kontraktami jest znana, za rozliczenia odpowiada Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych, a pieczę nad brokerami sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego. Zaletą obrotu kontraktami walutowymi na GPW jest pełna transparentność rynku, a zatem dostęp do zleceń innych uczestników, czego nie oferują platformy forex. Ponadto rynek kontraktów walutowych na GPW jest kierowany zleceniami, a nie cenami, co oznacza, że inwestorzy zawierają transakcje między sobą, a nie tylko i wyłącznie z platformą forex (w praktyce z brokerem, który nią zarządza, czy też do którego ona należy).

Jednostką transakcyjną – zarówno w przypadku dolara, euro, jak i franka szwajcarskiego jest na GPW 10 tys. jednostek danej waluty. Obecne depozyty zabezpieczające w przypadku kontraktów na dolara to 4 proc. euro – 2,4 proc., a franka – z uwagi na spore wahania w przeszłości – aż 8 proc.

Giełda stara się jednak uatrakcyjnić ofertę – tam, gdzie to od niej zależy. W 2010 r. wprowadziła większą liczbę serii kontraktów walutowych do obrotu. Od tego czasu inwestorzy mogą inwestować już nie tylko w instrumenty, których termin wykonania oddzielają trzy miesiące. W obrocie pojawiły się także futures zapadające w trzech najbliższych miesiącach, dzięki czemu każdy typ walutowych futures ma sześć serii w obrocie.

GPW nie zapomina o jednostkach

Władze giełdy starają się również uatrakcyjnić zapomniane już przez wielu inwestorów instrumenty, jakimi są jednostki indeksowe na WIG20 (zwane popularnie „mini-WIG20", ich wartość wyrażona w złotych to 1/10 wartości indeksu). Mają one podobne zalety, co futures na główny indeks – pozwalają grać na spadek notowań. Kupujący jednostki (pozycja długa) w odróżnieniu od nabywców kontraktów nie korzysta jednak z mechanizmu dźwigni finansowej, co ogranicza jego potencjalne zyski, ale też zmniejsza ryzyko dużych strat. Płaci tylko cenę równą cenie jednostki. Z kolei wystawienie jednostki indeksowej (pozycja krótka) to po prostu jej sprzedaż na giełdzie. Wystawca otrzymuje kwotę równą cenie, z tym że kwota ta nie jest mu wypłacana, a stanowi trzon depozytu zabezpieczającego. Dodatkowo inwestor musi wnieść jeszcze ustalany przez KDPW dodatkowy depozyt zabezpieczający zmienność notowań jednostki. Występuje tu więc podobieństwo do konstrukcji kontraktów terminowych.

Zgodnie z nowymi zasadami wykonanie jednostki będzie możliwe cztery razy w roku, a kursem rozliczeniowym będzie średnia arytmetyczna ze wszystkich wartości WIG20 z ostatniej godziny notowań ciągłych oraz wartości indeksu z zamknięcia (przy odrzuceniu skrajnych wartości). Mechanizm wyliczania będzie tym samym identyczny jak ten stosowany przy kontraktach i opcjach. Obecnie liczba otwartych pozycji dla mini-WIG20 sięga 12,9 tys.

Dodatkowe możliwości

Oprócz inwestowania w klasyczne derywaty inwestorzy mają także do wyboru szereg instrumentów spoza tej grupy, ale także pozwalających na inwestowanie w trudniejszych okresach dla rynku akcji. Na początku grudnia mogli wybierać spośród 60 certyfikatów inwestycyjnych emitowanych przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych (instrumentem bazowym są w ich przypadku najczęściej waluty i surowce). Dostęp do certyfikatów w ofercie, jako że emitują je tylko fundusze zamknięte, jest ograniczony minimalną kwotą wpłaty (przepisy mówią o co najmniej 200 tys. zł). Zakup jednostek na GPW to szansa na ominięcie tego przepisu, a dla wcześniejszych nabywców – na upłynnienie walorów.

Oprócz tego do wyboru jest także ponad 200 coraz bardziej popularnych wśród inwestorów produktów strukturyzowanych (najpopularniejsze to te surowcowe). Ich opłacalność zależy od wielu parametrów i warunków proponowanych przez banki. Wśród inwestorów jest duże zapotrzebowanie na instrumenty bezpieczne – z gwarancją kapitału, które wprawdzie nie pozwalają skorzystać w pełni ze wzrostu cen instrumentów bazowych, ale zabezpieczają klientów przed utratą środków. Hitem ostatnich miesięcy są „struktury" na ropę, złoto, srebro i gaz, których wartość dokładnie naśladuje zmiany cen instrumentów bazowych. Popularne są również certyfikaty pozwalające zarabiać na spadkach cen surowców i indeksów.

Dodatkowo na warszawskiej giełdzie handlować można 90 warrantami – instrumentami zbliżonymi do opcji (instrumentami bazowymi są akcje najpłynniejszych firm oraz indeks WIG20). Ich emitentem jest Raiffeisen CentroBank. 15 grudnia 2011 r. pojawiły się na GPW, wyemitowane również przez RCB, certyfikaty knock-out – instrumenty o wyższej dźwigni finansowej niż?klasyczne warranty opcyjne, pozwalające zarabiać na wzrostach i spadkach.

Inwestorzy zainteresowani w miarę dokładnym, a przede wszystkim bardzo tanim odzwierciedleniem indeksów giełdowych, mogą wybrać otwarte fundusze indeksowe (ang. ETF – exchange traded funds) emitowane przez Lyxor – spółkę z grupy Societe Generale. Obecnie handlować można na GPW trzema ETF-ami – na WIG20, indeks Standard & Poor's 500, a także niemiecki Dax. Największe zainteresowanie inwestorów wzbudza ten pierwszy instrument (był wprowadzony do obrotu jako pierwszy), szczególnie że jego posiadacze liczyć mogą na wypłatę dywidendy raz w roku, odzwierciedlającą dzielenie się zyskiem przez spółki wchodzące w skład WIG20.

W listopadzie obrót „strukturami"?sięgnął 27,1 mln zł, ETF-ami – 21,8?mln zł, a certyfikatami inwestycyjnymi – 5,3?mln zł. W przypadku funduszy ETF coraz większy udział w obrotach mają transakcje pakietowe, co świadczy o zainteresowaniu tym produktem ze strony zarządzających funduszami inwestycyjnymi i portfelami dużych inwestorów.

Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?
Analizy rynkowe
Optymizm wrócił na giełdy, ale Trump jeszcze może postraszyć
Analizy rynkowe
Kolejny krach. Jak nie pandemia, to Trump wyzwoliciel
Analizy rynkowe
Gotówka dla akcjonariuszy. Firmy coraz częściej stawiają na skupy akcji
Analizy rynkowe
Dlaczego amerykańskie obligacje rządowe zaczęły być ostro wyprzedawane?