W Polsce też można odebrać własność

CEDC. Sprawa może zadecydować o wizerunku polskiego rynku kapitałowego i postrzegania zagranicznych emitentów nad Wisłą.

Publikacja: 02.05.2013 06:00

Dariusz Witkowski, dyrektor generalny Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Dariusz Witkowski, dyrektor generalny Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

Czy w dzisiejszym świecie można odebrać własność obywatelowi? Naturalnie, że można, i to nie za czyny niezgodne z prawem, ale dlatego że ktoś inny był rozrzutny, nieprzewidujący czy nawet lekkomyślny. Na Cyprze oszczędności wielu ludzi zostały przejęte dla uratowania państwowej kasy. W polskim systemie prawnym także można odebrać własność – nawet w sytuacji, w której rynek kapitałowy jest nadzorowany, na jego straży stoją właściwe organy, a poszanowanie własności jest normą konstytucyjną.

To nie przypadek

Z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku mniejszościowych akcjonariuszy spółki CEDC – producenta alkoholi. Wersja oficjalna jest prosta – spółka działająca w oparciu o prawo Delaware (USA) znajduje się w trudnej sytuacji finansowej i korzystając z zapisów prawa amerykańskiego, składa wniosek o reorganizację na podstawie rozdziału 11 Kodeksu Stanów Zjednoczonych Ameryki. W przypadku zatwierdzenia przez sąd zaproponowanego przez spółkę planu naprawczego wszystkie dotychczasowe istniejące akcje zwykłe zostaną anulowane, ich posiadacze pozostaną pozbawieni swoich praw majątkowych, a spółka wyemituje nowe akcje dla Roust Trading – akcjonariusza większościowego.

Gdyby ktoś kupił jakieś dziwne akcje na dziwnej platformie internetowej regulowanej przepisami jakiegoś dziwnego kraju, to próba obciążenia wyłącznie inwestora byłaby zrozumiała.

Wszystko dzieje się w świetle prawa amerykańskiego i zgodnie z jego regułami – ale czy zgodnie ze standardami przyjętymi w Polsce? I czy zgodnie z powszechną percepcją inwestorów, że na rynku polskim obowiązują polskie przepisy? Że przejęcie spółki wymaga wezwania skierowanego do pozostałych akcjonariuszy? Że jeśli spółka jest cokolwiek warta, to ta wartość powinna być podzielona pomiędzy akcjonariuszy stosownie do ich udziału w kapitale? Trzeba pamiętać, że ta sprawa może zadecydować o wizerunku polskiego rynku kapitałowego – i postrzegania przez polskich inwestorów ofert lokowanych przez podmioty zagraniczne na polskim rynku.

Oczywiście nie jest przypadkiem, iż jakaś spółka jest zarejestrowana pod prawem stanu Delaware, na Cyprze, w Luksemburgu czy też w innym jeszcze kraju, a notowana w Polsce. Można powiedzieć, że w prospekcie emisyjnym zapisane są czynniki ryzyka, że inwestorzy są poinformowani zgodnie z obowiązującymi przepisami. Widziały więc gały, co brały – wiadomo było bowiem, że spółka jest zagraniczna. Ale czy można oczekiwać od drobnych inwestorów, że będą zlecać analizy czynników ryzyka prawnych związanych z systemami prawnymi, według których działają spółki oferujące papiery wartościowe w Polsce i notujące swoje akcje na GPW w Warszawie? Inwestorzy prawdopodobnie zdają sobie sprawę z niedogodności związanych z rejestracją spółki w innym porządku prawnym, jak np. WZA poza Polską, ale raczej nie wyobrażają sobie, że można ich pozbawić prawa własności. Zwłaszcza że spółka pochodzi z USA, a nadzór amerykański jest postrzegany jako bardzo efektywny.

Gdzie jest nadzorca?

Gdybyśmy mieli do czynienia z sytuacją, że ktoś kupił jakieś dziwne akcje na jakiejś dziwnej platformie internetowej regulowanej przepisami jakiegoś dziwnego kraju, to próba obciążenia taką decyzją wyłącznie inwestora byłaby zrozumiała. Ale jeśli ktoś kupuje papiery na polskim rynku regulowanym, to ma prawo oczekiwać, że jest to rynek naprawdę regulowany, nadzorowany, a instytucje tego rynku zrobią, co w ich mocy, aby mu pomóc. Jeśli kupuję coś w markowym sklepie, to oczekuję, że jeśli towar jest niepełnowartościowy, to sklep zajmie się reklamacją, a nie odeśle mnie z kwitkiem, stwierdzając, że dostawca jest zagraniczny i że towar jest zgodny z regulacjami kraju pochodzenia.

Co zrobić, aby przypadek CEDC stał się elementem wzmacniającym polski rynek? Trzeba wykazać, że inwestycje na polskim rynku są bezpieczne – że organy nadzoru stoją na straży uczciwości zasad i skutecznie je chronią. Jedyną drogą do uzyskania tego efektu jest ich aktywna postawa w tej trudnej i bezprecedensowej sytuacji. Wydaje się, że działania Roust Trading były nakierowane na przejęcie kontroli nad spółką CEDC bez ponoszenia m.in. kosztów związanych z zabezpieczeniem interesów mniejszościowych akcjonariuszy – bez wezwań wymaganych polskimi przepisami związanych z przejęciem kontroli czy też wyprowadzeniem akcji z GPW.

Ryzyka, które zmaterializowały się w przypadku spółki CEDC, wskazują na atrakcyjność papierów oferowanych przez spółki polskie i działające pod polskim prawem.

Nie kwestionując zasadności wszczętej przed sądem amerykańskim procedury, warto podkreślić, że polskie instytucje stojące na straży polskich reguł rynku kapitałowego powinny zrobić wszystko, aby włączyć się i zbadać zaistniałą sytuację. Zakres możliwych aktywności jest szeroki – od analizy prawnej dotyczącej przebiegu wydarzeń i możliwości przystąpienia do sprawy, poprzez żądanie określonych dokumentów i wyjaśnień od spółki, aż po bezpośredni kontakt z amerykańskim nadzorcą i amerykańskim sądem prowadzącym sprawę. Nawet jeśli w ostatecznym rachunku nie udałoby się zmienić biegu wydarzeń, to wszystkie te działania stałyby się niezwykle ważnym komunikatem – że polski rynek jest regulowany nie tyko z nazwy, że jeśli zagraniczni emitenci narobią bałaganu, to będą dogłębnie zweryfikowani przez polskiego nadzorcę. Tak samo, jak polski emitent zostałby zweryfikowany przez amerykańską SEC, gdyby narozrabiał na giełdzie w Nowym Jorku.

Ponadto próba podjęcia takich działań pozwoliłaby określić, w których miejscach są luki prawne uniemożliwiające dochodzenie roszczeń polskich inwestorów tak, aby te luki wyeliminować na przyszłość. Analiza słabości dzisiejszych regulacji wobec przedmiotowego przypadku musi zaowocować niezwłocznymi inicjatywami legislacyjnymi dla zmiany polskich przepisów, aby lepiej chronić inwestorów na polskim rynku kapitałowym przed potencjalnymi nadużyciami ze strony zagranicznych emitentów.

Pozytywnym przesłaniem tej historii jest fakt, że czynniki ryzyka, które zmaterializowały się w przypadku spółki CEDC, wyraźnie wskazują na atrakcyjność papierów wartościowych oferowanych przez spółki polskie i działające pod polskim prawem – jako bezpieczniejsze i nieobciążone rodzajami ryzyka nie do końca znanymi dla drobnych inwestorów systemów prawnych. Wydaje się, że hasło „Teraz Polska" nabiera w tym kontekście szczególnego pozytywnego znaczenia – akcji polskiej spółki jako towaru dobrego jakościowo, sprawdzonego, nieposiadającego ukrytych wad i podlegającego znanemu systemowi prawnemu. Ale w tym konkretnym przypadku warto byłoby również przekonać wszystkich – zarówno inwestorów poszukujących ciekawych ofert w sklepie zwanym polskim rynkiem kapitałowym, jak i wszystkie spółki oferujące swoje towary w tym sklepie, że właściciele sklepu bacznie obserwują, co się dzieje, i podejmą wszystkie niezbędne działania, aby dopilnować, że wszystko odbywa się według najwyższych standardów. To byłoby chyba najważniejsze przesłanie, które warto, aby się pojawiło w kontekście wydarzeń wokół CEDC.

Analizy rynkowe
Kiedy złoto będzie po 3000 dolarów za uncję?
Analizy rynkowe
Faworyci inwestorów kontynuują marsz ku nowym szczytom
Analizy rynkowe
Przed czym ostrzega wskaźnik Buffetta? Nowa zmora Wall Street
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Gołębi Fed sprzyja bykom
Analizy rynkowe
Czterocyfrowe stopy zwrotu z akcji. Oto giełdowi prymusi
Analizy rynkowe
Polski rynek ma sporo do nadrobienia, ale wciąż nie wiadomo, czy kupować