Greckie obligacje są drugimi najbardziej ryzykownymi rządowymi papierami dłużnymi na świecie – takie wnioski można wyciągnąć, obserwując rynek CDS. Koszt tych instrumentów ubezpieczających grecki dług jest rekordowo wysoki. W piątek wynosił aż 1058 pb (100 punktów bazowych równa się 1 pkt proc.). To oznacza, że inwestor, który chce ubezpieczyć dług Grecji warty 10 mln USD, musi rocznie płacić za ten rodzaj zabezpieczenia 1,06 mln USD. Tak wysoki koszt sugeruje, że ryzyko bankructwa Grecji w ciągu nadchodzących pięciu lat wynosi około 60 proc. (takie są szacunki).Dzieje się tak, mimo że Grecja uzyskała w maju 2010 r. dostęp do 110 mld euro pomocy finansowej z Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Teoretycznie nie powinna więc zbankrutować, przynajmniej do 2013?r. Pomoc finansowa nie przekonała jednak inwestorów. Rok temu koszt greckich CDS wynosił nieco ponad 280 pb. Od tego czasu wzrósł więc ponadczterokrotnie.
Strach uderzył również przez ten czas w koszty ubezpieczenia długów innych państw z peryferii strefy euro. Koszt irlandzkich CDS wynosił w marcu zeszłego roku około 110 pb, w piątek sięgnął 598 pb. Portugalskich zwiększył się w tym czasie ze 110 pb do 523 pb. Czy tak duża ich zwyżka miała jednak jakiekolwiek uzasadnienie w fundamentach?
[srodtytul]Ulotna spekulacja[/srodtytul]
Przyglądając się rynkowi CDS, musimy przede wszystkim uwzględnić to, że odzwierciedla on w dużej mierze subiektywne odczucia inwestorów, a nie twarde dane mówiące o stanie finansów publicznych kraju. Przykładem na to jest zachowanie saudyjskich CDS. Ich koszt wynosił na początku roku jedynie 75 pb. Od tej pory na fali rewolucji w krajach arabskich skoczył ponaddwukrotnie. Zjawisko wyglądałoby na zupełnie zrozumiałe, gdyby nie to, że... na rynku nie ma żadnego długu wyemitowanego przez saudyjski rząd. Skoro pod względem formalnym te papiery nic nie ubezpieczają, to czemu inwestorzy nimi obracają i przejmują się ich kursem?
– Wykorzystują je ludzie, którzy zaangażowali pieniądze w aktywa saudyjskich instytucji powiązanych z państwem. Ponadto obracają nimi inwestorzy uprawiający spekulację wokół sytuacji w tym królestwie – wyjaśnia Raffaele Semonella, analityk z BNP Paribas.