Choć generalnie nastroje na rynkach pozostają niezłe i nie widać żadnych zagrożeń, to jednak we Frankfurcie spadkowa korekta trwa w najlepsze, a i na bijącej rekordy Wall Street pojawiły się w czwartek oznaki rosnącej nerwowości inwestorów.
DAX broni się przed pogłębieniem przeceny
W ostatnich dniach spadkowy impet indeksu giełdy we Frankfurcie co prawda uległ wyraźnemu zmniejszeniu, ale w żaden sposób nie poprawiło to słabego obrazu tamtejszego rynku. Można jedynie zauważyć, że byki starały się uchwycić mizernego raczej wsparcia, jakie daje poziom 12 200 punktów, który był w minionym tygodniu testowany i do czwartku udało się go obronić. Można jednak mieć wątpliwości, czy jest to już sygnał do poważniejszego odreagowania, nie mówiąc o zmianie negatywnej tendencji. DAX znajduje się w niej od ponad miesiąca i kosztowała go ona do tej pory utratę 5 proc. wartości, licząc od szczytu z 19 czerwca. Można też powiedzieć, że z pewnością czeka nas jeszcze sporo emocji, bo przecież poważna hossa tak łatwo się nie kończy i należy się liczyć z próbą powrotu do zwyżki. Jej kontynuacja byłaby w pełni uzasadniona sytuacją fundamentalną zarówno gospodarki niemieckiej, jak i w całej strefie euro. Nie ma też na horyzoncie żadnych zagrożeń płynących ze sfery polityki, bo trudno przypuszczać, że zbliżające się jesienne wybory parlamentarne w Niemczech mogłyby przynieść jakieś dramatyczne zmiany o istotnych konsekwencjach makroekonomicznych lub budzących niepokój z innych względów. Można się jedynie zastanawiać nad przyczynami obecnej słabości indeksu niemieckiej giełdy, tym bardziej że jest on jedynym wskaźnikiem, który sygnalizuje pogorszenie nastrojów. Wszystkie inne, od PMI poprzez ZEW i Ifo po Sentix, odzwierciedlają wyjątkowo optymistyczne nastawienie przedsiębiorców, analityków i inwestorów. Optymistyczne są również prognozy dla niemieckiej i europejskiej gospodarki, a do tego powszechnie podkreśla się atrakcyjne wyceny akcji, przynajmniej w porównaniu z rynkiem amerykańskim. Wszystko więc zdaje się wskazywać, że mamy do czynienia jedynie z korektą, związaną z chęcią realizacji zysków oraz negatywnym wpływem umocnienia się euro. Na razie pozostaje więc obserwować rozwój sytuacji we Frankfurcie ze względnym spokojem, choć w przypadku zbliżania się indeksu do kolejnych poziomów wsparcia, leżących w okolicach 12 tys. punktów i niżej, w pobliżu 11,5 tys., nerwy inwestorów mogą być wystawione na próbę.
Wall Street nadal przy szczytach
Na nowojorskim parkiecie przez większą część minionego tygodnia wciąż utrzymywały się bardzo dobre nastroje, a indeksy biły kolejne rekordy. Wydawało się, że amerykańscy inwestorzy nie mają żadnych wątpliwości w kwestii kupowania i posiadania akcji. Bykom pomagały w ostatnim czasie słaby dolar, wyniki spółek, przepchnięcie przez Senat decyzji otwierającej drogę do gruntownej przebudowy systemu opieki medycznej, a więc także pojawianie się szansy na realizację pozostałych obietnic wyborczych Donalda Trumpa. Do tego wszystkiego doszła jeszcze gołębia interpretacja komunikatu po posiedzeniu Fedu, podtrzymująca niewiarę w kontynuację szybkiej ścieżki zaostrzania polityki pieniężnej. Przy takim nagromadzeniu pozytywnych impulsów nowe rekordy nie powinny dziwić, jednak pewnym zaskoczeniem może być zachowanie się indeksów w czwartek. Co prawda Dow Jones znalazł się na nowym szczycie, po sięgającej 0,4 proc. zwyżce, ale S&P500 zakończył dzień niewielkim spadkiem, a w trakcie sesji wyraźnie postraszył, zniżkując chwilami o 0,7 proc. Podobne tąpnięcie zaliczył Nasdaq, tracąc ostatecznie 0,6 proc., po przecenie sięgającej w trakcie handlu ponad 1,5 proc. Te sygnały wzmogły obawy przed możliwością pojawienia się korekty podobnej jak we Frankfurcie.