Nieruchomości jako obiekty inwestowania cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem Polaków. Mieszkania kupowane na wynajem, nierzadko w całości za gotówkę, stanowią pokaźną część popytu na rynku pierwotnym. Rozgrzany jest także rynek apartamentów w formule condo – na tyle, że ostatnio Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Komisja Nadzoru Finansowego uruchomiły specjalną kampanię zalecającą potencjalnym inwestorom roztropność. Rozkwitają inne formy lokowania pieniędzy, jak crowdinvesting polegający na kupowaniu udziałów w spółkach opartych o nieruchomości.
Ceny mieszkań już wolniej, ale rosną
Pogłoski o kryzysie na rynku mieszkaniowym są zdecydowanie za wczesne. Patrząc na sześć głównych aglomeracji (Warszawa, Kraków, Wrocław, Trójmiasto, Poznań i Łódź), mamy co prawda drugi z rzędu rok korekty sprzedaży w ujęciu ilościowym, ale z uwagi na rosnące ceny w ujęciu wartościowym szykuje się kolejny rekord. Co więcej, wielu giełdowych deweloperów po faktycznie spadkowym 2018 r. w tym roku wróciło do notowania zwyżek sprzedanych lokali.
Według szacunków firmy doradczej JLL po dziewięciu miesiącach tego roku deweloperzy na sześciu głównych rynkach znaleźli nabywców na 47,7 tys. lokali, czyli o 1 proc. mniej niż rok wcześniej i o 11 proc. mniej niż w rekordowym 2017 r. Jednak szacunkowa wartość sprzedanych lokali wyniosła po trzech kwartałach br. 21,5 mld zł, czyli o 7,5 proc. więcej rok do roku, ale również o 3,7 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2017 r. (przypomnijmy – najlepszym w historii pod względem liczby sprzedanych lokali).
Z punktu widzenia nabywców mieszkań inwestycyjnych kluczowa jest relacja ceny zakupu do możliwych do uzyskania czynszów. Według szacunków JLL ceny mieszkań w ofercie deweloperów na sześciu głównych rynkach, licząc na koniec III kwartału, wzrosły w skali roku o średnio 9,5 proc., w stolicy utrzymując się trzeci kwartał z rzędu powyżej 10 tys. zł za mkw. W perspektywie trzech lat lokale podrożały o średnio 28 proc., najmocniej – o 38 proc. w Trójmieście i o 30,2 proc. w Warszawie. W tym roku tempo zwyżek zwolniło, niemniej trend jest zachowany. Średnie wynagrodzenie brutto wciąż pozwala kupić znacznie większą powierzchnię lokalu niż w szczycie hossy ponad dekadę temu.
Jak podkreślają eksperci, tempu wzrostu cen daleko do ówczesnego szaleństwa. Dlatego inwestorzy raczej nie nastawiają się na spekulacyjne zarabianie na krótkoterminowym wzroście cen lokalu. Chodzi o czerpanie wpływów z najmu.