We wtorek resort klimatu przekaże zaktualizowany projekt krajowej strategii energetycznej do dalszych prac w rządzie. Najpierw trafi on do komitetu rozwoju, następnie do komitetu stałego, by potem trafić pod obrady Rady Ministrów. W porównaniu z poprzednią wersją z końca 2018 r., przygotowaną jeszcze przez resort energii, kierowany wówczas przez Krzysztofa Tchórzewskiego, zakłada on większy udział odnawialnych źródeł energii i szybsze wycofywanie się ze spalania węgla, zwłaszcza brunatnego.
Nowe cele
– Chcieliśmy stworzyć system energetyczny, gdzie transformacja będzie przeprowadzona w sposób odpowiedzialny, a więc z jednej strony rynkowy, a z drugiej racjonalny, uwzględniający wszystkie koszty – podkreślił Michał Kurtyka, minister klimatu. W praktyce oznacza to wyznaczenie dla polskiej energetyki dwóch scenariuszy – dla wolniejszego i dla szybkiego wzrostu kosztów emisji CO2.
– Pierwszy z nich powstał jeszcze w 2018 r. i dziś wydaje się nierealny. Tak więc idziemy drugim scenariuszem, choć ostatecznie możemy znaleźć się gdzieś pomiędzy wyznaczonymi widełkami – wyjaśnia Kurtyka. Oba scenariusze różnią się przede wszystkim udziałem węgla w produkcji energii elektrycznej.
Według tej drugiej, bardziej realnej ścieżki, do 2030 r. udział ten sięgnie 37 proc., a w 2040 r. już tylko 11 proc. Dziś z węgla powstaje w Polsce ponad 70 proc. energii elektrycznej. Strategia zakłada, że na transformację rejonów górniczych uda się pozyskać 60 mld zł z funduszy europejskich.
Równolegle ma powstawać alternatywny, zeroemisyjny system energetyczny, który stopniowo zastępować będzie elektrownie węglowe i gazowe. Filarem ma być morska energetyka wiatrowa i energetyka jądrowa. Dokument przewiduje, że w 2040 r. będziemy mieli około 8–11 GW mocy zainstalowanej w wiatrakach na morzu, a inwestycje w tym obszarze sięgną 130 mld zł. W tym samym czasie w elektrowniach jądrowych zainstalowane mamy mieć bloki o łącznej mocy 6–9 GW, na co popłynie około 150 mld zł.