Wbrew dość powszechnemu przekonaniu z oszczędzaniem w naszym kraju ostatnio jest nie najgorzej. Przynajmniej według deklaracji Polaków, które niestety nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością. Od trzech lat ponad dwie trzecie z nas (ok. 70 proc.) twierdzi, że ma odłożone pieniądze. Tak wynika z tegorocznego międzynarodowego badania „Finansowy Barometr ING". W 2016 r. odsetek ten wynosił 68 proc., w następnym roku był o 1 pkt proc. wyższy, a w roku ubiegłym – o kolejne 2 pkt. Poprawa jest widoczna od 2015 r. Do tego czasu wskaźnik dochodził najwyżej do 50 proc. i należał do najniższych w Europie.
Gospodarka się rozwija, ludzie dostali pieniądze
Wzrost liczby ludzi deklarujących, że odkładają pieniądze, to w dużym stopniu efekt sytuacji gospodarczej oraz polityki rządu. Polska notuje wysoki wzrost gospodarczy (ok. 5 proc. w 2018 r.), sytuacja na rynku pracy jest bardzo dobra, rosną wynagrodzenia (ok. 7 proc. w ubiegłym roku). Do tego doszły transfery socjalne, przede wszystkim w ramach programu 500+. Za kilka miesięcy wypłaty obejmą też każde pierwsze dziecko. W wyniku tego na konta rodziców trafi dodatkowo ok. 20 mld zł rocznie. Część tych pieniędzy zapewne zostanie odłożona.
Pod względem odsetka oszczędzających obecnie nie odbiegamy specjalnie od średniej europejskiej. Najlepsi w tej kategorii są mieszkańcy Luksemburga. Aż 83 proc. z nich przyznaje, że zgromadziło jakieś oszczędności. I chyba nikogo to nie dziwi, biorąc pod uwagę zamożność obywateli tego kraju. Ogólna prawidłowość jest taka, że stopa oszczędzania jest wysoka w krajach o dużym udziale płac w PKB. W wielu innych państwach europejskich, takich jak Holandia, Czechy, Belgia, Włochy, Hiszpania, ze skłonnością do gromadzenia gotówki jest podobnie jak w Polsce; pozytywne deklaracje składa 71–74 proc. ankietowanych.