Realizujemy szeroko zakrojony program inwestycyjny – przede wszystkim w nowe bloki energetyczne w Elektrowni Jaworzno i Elektrociepłowni Stalowa Wola. Program ten powoduje, że ponosimy obecnie wysokie wydatki i póki bloki nie zostaną oddane do użytku, nie osiągamy z nich przychodów. Pozytywne efekty finansowe z naszych inwestycji będą widoczne po 2020 roku i właśnie w tym kontekście należy patrzeć na osiągane przez Grupę Tauron wyniki. Z tej perspektywy możemy też powiedzieć, że są one niezłe – oczywiście zawsze chciałoby się, by były lepsze, jednak realizacja inwestycji o budżecie 6 mld zł, jak ta w Jaworznie, to jednak ogromne wyzwanie finansowe, technologiczne i logistyczne, więc dopiero ukończenie naszych największych inwestycji znacząco zmieni sytuacje Grupy.
Mówi Pan o segmencie wytwarzania, a co z wydobyciem?
Co do wydobycia, to trzeba powiedzieć sobie zupełnie uczciwie, że na nie nikt nigdy i nigdzie nie miał łatwej recepty. Jest to taki sektor, na którym mamy kilka poziomów różnych ryzyk, które raz się ziszczają, a innym razem nie. Akurat w przypadku dwóch należących do Grupy Tauron kopalni ryzyka zmaterializowały się, co znalazło odzwierciedlenie w wynikach tego obszaru. Obecnie jesteśmy na etapie racjonalizacji i udostępniania kolejnych pokładów węgla. Pracujemy nad planem poprawy efektywności wydobycia i intensywnie inwestujemy, bo w tym segmencie liczy się skala produkcji. Im więcej mamy ścian, w których równocześnie prowadzi się wydobycie, tym lepiej, bo tu już nie chodzi o cenę – tu chodzi o wolumen. Mamy do czynienia z sytuacją, w której koszty są takie same, więc im więcej węgla wydobędziemy, tym lepiej. W tym roku problemem było wydobycie w I i II kwartale i pewnie do końca roku ta sytuacja nie ulegnie zmianie. To na pewno nie jest czas, aby ten obszar przekreślać. Po prostu trzeba ponieść długotrwałe nakłady finansowe, żeby wydobycie stało się opłacalne i wierzymy, że tak się stanie. Posiadanie w Grupie Tauron trzech zakładów górniczych postrzegamy jako zabezpieczenie naszej polityki paliwowej na kolejne lata. Jeżeli ponad 50 proc. węgla w naszej elektrowni czy elektrociepłowni pochodzi z naszych kopalń, to w pewnym sensie uodparnia nas to na grę innych graczy na rynku węglowym, czyli nie jesteśmy tutaj zależni ani od PGG, ani od importu. Choćby z tego względu należy inwestować w wydobycie, będące solidną bazą paliwową Grupy Tauron.
Na ile według was warte jest w tym momencie podjęcie wyzwania rozwoju OZE?
Polska dynamicznie zmienia swój miks energetyczny, konsekwentnie zwiększając w nim udział odnawialnych źródeł energii kosztem energetyki węglowej. Wiemy, że w rozsądnej perspektywie czasowej nie ma innego wyjścia, mając na uwadze prowadzoną przez Unię Europejską politykę energetyczno-klimatyczną. Ceny uprawnień do emisji CO2 sukcesywnie rosną, mamy też jasne deklaracje rządowe co do budowy bloków węglowych, tym samym budowany blok w Jaworznie, który zostanie oddany pod koniec przyszłego roku, to ostatnia znacząca węglowa inwestycja Grupy Tauron. Opole to ostatnia elektrownia węglowa grupy PGE, a Ostrołęka, która obecnie jest w początkowym stadium, będzie w ogóle ostatnią elektrownią węglową. OZE to naturalny kierunek modernizacji polskiej energetyki tylko ciągle pozostaje kwestia, ile czasu ta modernizacja zajmie i jakie będą jej koszty. Abstrahując od cen CO2, wciąż można powiedzieć, że energia wytwarzana z węgla jest energią najtańszą.
Przejdźmy do równie ważnego problemu smogu. Mamy wielki rządowy program „Czyste powietrze", na który zostanie wydane ponad 100 mld zł. Czy mimo tego wielkiego planu, chcecie kontynuować swoją politykę antysmogową w zbliżającym się już za chwilę sezonie grzewczym?