Według raportu opublikowanego przez RSA Security, mieszkańcy Wielkiej Brytanii zbyt lekkomyślnie ujawniają wiele danych osobowych, stając się łatwym celem dla rosnącej liczby przestępców wykradających tożsamość w Internecie. Autorzy raportu zwracają uwagę, iż może to doprowadzić do masowego odwracania się klientów od firm internetowych, w tym banków w szczególności. - Jeśli przestępcy internetowi odniosą sukces i zjawisko kradzieży tożsamości w Internecie wymknie się spod kontroli, klienci mogą gwałtownie stracić zaufanie do firm internetowych. Może to poważnie pogorszyć kondycję całego sektora gospodarki - ostrzega Tim Pickard, dyrektor RSA Security. I pewnie nie są to słowa przesadzone. Jak więc można zminimalizować skutki kradzieży tożsamości? Na rozwiązanie składają się dwa czynniki występujące jednocześnie: ludzki i technologiczny.
Czynnik ludzki, czyli po prostu klient banku internetowego. Bez świadomego i ostrożnego postępowania ze strony człowieka nie możemy mówić o bezpieczeństwie. Piotr Kaszyc z polskiego oddziału RSA Security dobitnie to potwierdza: Jeśli mamy mówić o zadowalającym poziomie bezpieczeństwa transakcji elektronicznych to w 70% jest to uzależnione od konkretnego człowieka, a tylko w 30% od wykorzystywanej technologii zabezpieczeń.
Z przeprowadzonego na zlecenie RSA Security badania wynikło bowiem, że 79% ankietowanych jest skłonnych podać przypadkowej osobie swoje dane, wystarczające do kradzieży tożsamości. Respondenci przyznawali, że nie mają oporów przed ujawnieniem daty urodzenia czy nazwiska panieńskiego matki. Okazało się także, że 33% ankietowanych przynajmniej raz złamało podstawowe zasady bezpieczeństwa w Internecie, np. współdzieląc czy zapisując hasła. Wielu ankietowanych przyznało, że informacje o hasłach do kont internetowych przechowuje w portfelu. Przeciętny użytkownik Internetu stworzył ponad 20 różnych tożsamości wirtualnych, podając na stronach internetowych swoje dane osobowe. Prawie dwie trzecie (64%) pytanych używa tego samego hasła dostępu do różnych usług - od kont poczty elektronicznej po bankowość internetową, a co trzeci badany przyznał się do wykorzystywania takich samych haseł w rodzinie i wśród znajomych, zwiększając tym samym znacznie ryzyko kradzieży.
Jednocześnie, jak na ironię, 57% respondentów uważa, że za ochronę ich tożsamości i danych osobowych odpowiadają firmy internetowe. Istnieje obawa, że jeśli zjawisko elektronicznych kradzieży się nasili, spadnie zaufanie konsumentów do handlu elektronicznego, co może z kolei doprowadzić do gwałtownego odwrotu klientów od sklepów i banków internetowych.
- Zjawisko to jest groźne w równym stopniu dla przedsiębiorstw, jak i dla konsumentów. Badanie jasno pokazuje, że według społeczeństwa za ochronę danych osobowych odpowiadają firmy internetowe. Jeśli chcą one nadal funkcjonować i przynosić zysk, muszą zadbać o poufność danych, edukując klientów w zakresie ochrony tożsamości wirtualnej oraz stosując zabezpieczenia na poziomie zawsze o szczebel wyższym niż umiejętności oszustów - mówi Pickard.