Takie są przynajmniej plany, choć potencjał technologii WiFi rzeczywiście pozwala je rozwijać. Analitycy są zgodni: przepowiadają świetną przyszłość tej formy komunikacji. Choć dane różnią się w zależności od źródła, do 2007 r. możemy spodziewać się, że na świecie będą dziesiątki milionów użytkowników korzystających z setek milionów hotspotów. Równocześnie wzrasta liczba komputerów przenośnych, wyposażonych w modemy WiFi. Specjaliści podają, że dziś ich liczba oscyluje wokół 40-50% całej grupy nowo produkowanych komputerów przenośnych.
Moda, ale nie na miarę
Moda modą, plany planami, ale zasięg hotspotów pozostawia wiele do życzenia. Zazwyczaj jest ograniczony do stu metrów. Zmusza to użytkowników do ciągłych zakupów "zdrapek" - kart prepaidowych, w dodatku aktywnych przez określony z góry czas. Każda zmiana operatora łączy się z uruchomieniem nowego konta, odmiennym sposobem logowania i zupełnie innymi procedurami autoryzacji danych. Sytuacja ta jest niewygodna nie tylko dla użytkowników, ale i operatorów, ponieważ pojedyncze hotspoty przyciągają niewielkie grupy stałych klientów. Nie jest to więc w dłuższej perspektywie dochodowy model biznesowy.
Hotspoty pojawiają się jak grzyby po deszczu, od kawiarni po hotele i lotniska, co tworzy niezbyt przejrzystą mapę bezprzewodowych wysepek rozrzuconych po całym mieście i nie połączonych żadną siecią. Operatorzy mogliby rozpocząć współpracę, umożliwiającą wzajemny roaming (możliwość bezpiecznego zalogowania się do sieci z dowolnego miejsca), jednak koordynacja aspektów technicznych i administracyjnych szybko okazuje się ponad ich siły - brakuje jednolitych standardów przesyłu danych w ramach poszczególnych sieci. Im więcej hotspotów, tym trudniejsze zadanie, szczególnie dla małych podmiotów, których nie stać na kosztowne, samodzielne łączenie z wieloma operatorami.
Przyszłość WiFi