PMPG Polskie Media, wydawca m.in. tygodnika „Wprost" wydał w tej sprawie oświadczenie. - Potwierdzamy, że dowiedzieliśmy się o zatrzymaniu Tomasza S., wiceprezesa zarządu PMPG Polskie Media SA. Z wiedzy, jaką posiadamy, wynika, iż został zatrzymany w związku z faktem niestawienia się na przesłuchanie po tym, jak rzekomo nie odebrał korespondencji pocztowej. Po przesłuchaniu został zwolniony – podała spółka na swoich stronach w komunikacie.
Presserwis podaje, że Prokuratura w Lublinie zarzuciła Tomaszowi S., iż jako syndyk w Lublinie i w Warszawie „miał obciążać masy upadłości dwóch spółek nieuzasadnionymi wydatkami": wchodził do spółek jako syndyk, a potem zlecał przedsiębiorcom usługi na rzecz masy upadłościowej. - Przedsiębiorcy mieli tylko wystawiać faktury bez wykonania usług. W ten sposób Tomasz S. ze spółki w Kazimierzu Dolnym miał wyprowadzić prawie 1,16 mln zł i przywłaszczyć sobie z tego ponad 1 mln zł. Z drugiej spółki, w Końskowoli, wprost na konto swojej kancelarii miał przelać prawie 90 tys. zł. – podaje Presserwis, dodając, że Tomasz S. nie przyznaje się do zarzucanych mu przestępstw.-. Mimo że Tomasz S. nie został zatrzymany w związku z funkcją pełnioną w PMPG, czas, miejsce, sposób i inne okoliczności zatrzymania budzą nasze zaskoczenie i niepokój. Tym bardziej, że spółka po publikacji w czerwcu 2014 r. „taśm Wprost" została nie tylko ukarana wysoką karą przez KNF, ale od tamtego czasu podlega wzmożonym kontrolom ze strony różnych urzędów, znacznie bardziej dotkliwym niż kiedykolwiek wcześniej w historii swojej działalności – podał Point Group.
Zdaniem PMPG Polskie Media , środki zastosowane wobec Tomasza S. są niewspółmierne do zarzucanych mu czynów. -Tym bardziej, że jako syndyk działa on pod nadzorem sądu, a jego czynności podlegają zatwierdzeniu przez sędziego komisarza – podaje firma. Jej prezes, Michał M. Lisiecki pisze także w oświadczeniu, że PMPG Polskie Media będzie monitorować tę sprawę. - I obserwować, czy nie jest to kolejna próba zastraszania wolnych i niezależnych mediów. Niewątpliwie tego typu wydarzenia mają efekt mrożący wobec mediów, szczególnie, jeżeli dzieją się w okresie około wyborczym – podano w komunikacie.