Od 5 lutego wchodzi w życie embargo na rosyjskie produkty ropopochodne. Szczególnie dotkliwe może się ono okazać dla firm i osób tankujących olej napędowy. Brak dostaw diesla ze Wschodu może być nie do zastąpienia w pełnym wymiarze importem z kierunków alternatywnych, zwłaszcza po cenach, z jakimi dziś mamy do czynienia. To głównie konsekwencja utrudnionej i drogiej logistyki. Ponadto należy pamiętać, że rafinerie Orlenu w Płocku i Gdańsku są w stanie zaspokoić jedynie około 2/3 krajowego zapotrzebowania na to paliwo. Co więcej, prawo do połowy produkcji z Rafinerii Gdańskiej ma Saudi Aramco, które niekoniecznie musi je sprzedawać nad Wisłą. Do tego dochodzą ograniczone przez pożar moce produkcyjne w Płocku.
Z importem diesla, ze względu na duże kłopoty wizerunkowe i prawne, trudności może też mieć sam Orlen. Chodzi o oskarżenia kierowane pod adresem płockiego koncernu o stosowanie praktyk monopolistycznych i sztuczne zawyżanie cen w końcówce ubiegłego roku. W efekcie prezes UOKiK, po licznych wnioskach, które do niego wpłynęły, postanowił wszcząć postępowanie wyjaśniające w sprawie kształtowania się cen paliw. O zbadanie sytuacji w branży apelowano również do prokuratury i NIK. Orlen drugiej z tych instytucji odmawia jednak dostępu do dokumentacji, której się domaga, argumentując, że NIK nie ma do tego prawa. W efekcie atmosfera wokół płockiego koncernu jest coraz bardziej napięta, co na pewno nie ułatwia mu pełnienia stabilizującej roli na polskim rynku, a taką nadal chce pełnić.