Krajowa energetyka także w 2019 r. będzie się musiała posiłkować zagranicznym węglem. W jakim stopniu? Największe koncerny na to pytanie nie chcą odpowiadać. Nie chcą nawet ujawnić, ile faktycznie spaliły zagranicznego węgla w minionym roku. W nieoficjalnych rozmowach przyznają natomiast, że do importu zmusza ich niewydolność polskich kopalń.
Zmowa milczenia
O import węgla zapytaliśmy cztery największe krajowe spółki energetyczne kontrolowane przez Skarb Państwa. Zarząd Enei nie chciał odpowiedzieć, ile kupił w 2018 r. zagranicznego surowca. – To nie są duże ilości – uciął krótko podczas niedawnej konferencji Piotr Adamczak, wiceprezes Enei. Dodał, że grupa opiera się głównie na dostawach z zależnej kopalni Bogdanka i od krajowych dostawców.
Nie bardziej wylewny był Marek Wadowski, wiceprezes Tauronu. Stwierdził, że około 90 proc. węgla grupa zakupuje od stałych dostawców. – Reszta to uzupełnienie i takie uzupełnienie przewidujemy też na ten rok – skwitował Wadowski. Nie określił jednoznacznie, czy będzie to węgiel zagraniczny. Przyznał jednak, że planuje zakupy także od państwowego Węglokoksu, który oprócz tego, że ma własną kopalnię i trudni się eksportem polskiego węgla, od pewnego czasu sprowadza też to paliwo z zagranicy. W 2018 r. Węglokoks sprzedał spółkom energetycznym 1,1 mln ton importowanego węgla.
Nieco inaczej o zakupach węgla w Tauronie wypowiedział się wiceminister energii Tomasz Dąbrowski. W odpowiedzi na zawartą w interpelacji poselskiej prośbę o podanie ilości zakupionego przez katowicki koncern węgla z importu i planów w tym zakresie na 2019 r. Dąbrowski odpowiedział: „Tauron nabywa węgiel na podstawie umów zawieranych wyłącznie z krajowymi dostawcami tego surowca. Kontrakty na dostawy węgla w 2019 r. także zostały zawarte z takimi dostawcami". O tym, że jednym z dostawców jest Węglokoks kupujący węgiel za granicą, już nie wspomniał.