W Polsce spada zapotrzebowanie na energię elektryczną z węgla. Zastępuje ją prąd z odnawialnych źródeł, a także tańsza energia z zagranicy, która wpływa do nas coraz szerszym strumieniem. Jeśli popyt na energię wyraźnie nie wzrośnie, to ten trend może się utrzymywać w całym 2020 r.
Więcej zielonych mocy
Ciepła zima, a także powiększająca się różnica między cenami energii elektrycznej nad Wisłą i w krajach sąsiednich powodują, że zapotrzebowanie na czarną energię wyraźnie spadło. Tylko w grudniu produkcja prądu z węgla kamiennego spadła o 14 proc., do 6,4 terawatogodzin (TWh), a z węgla brunatnego aż o 21 proc., do 3,2 TWh, w porównaniu z tym samym miesiącem 2018 r. Wzrosły za to m.in. produkcja zielonej energii i import prądu. W sumie w grudniu zużycie energii spadło o niemal 3 proc., a krajowa produkcja skurczyła się aż o 8 proc., sięgając 13,8 TWh.
W skali całego roku statystyki też nie wypadają korzystnie dla elektrowni zasilanych czarnym paliwem. W 2019 r. siłownie opalane węglem kamiennym wytworzyły 78,2 TWh energii, czyli o 5 proc. mniej niż przed rokiem. O 14 proc., do 41,5 TWh, spadła natomiast produkcja z węgla brunatnego. A to wszystko przy niemal niezmienionym zapotrzebowaniu na prąd, sięgającym 169,4 TWh (-1 proc. r./r.).
Jednocześnie w minionym roku obserwowaliśmy wzrost produkcji m.in. w elektrowniach wiatrowych (o 19 proc., do 13,9 TWh) i gazowych (o 26 proc., do 12 TWh).
Według ekspertów w tym roku produkcja z odnawialnych źródeł nadal powinna rosnąć. – Bo przybywa mocy w systemie, zwłaszcza solarnych. Poza tym w tym roku będziemy już widzieć efekty uruchamiania farm wiatrowych, które wygrały wcześniejsze aukcje wspierające odnawialne źródła – wyjaśnia Kamil Kliszcz, analityk DM mBanku.