Lepsza byłaby wymiana papierów
– Zakup Lotosu za gotówkę mocno obciąży bilans Orlenu. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem w obecnych czasach byłoby przejęcie na zasadzie wymiany akcji gdańskiej spółki na walory nowej emisji płockiego koncernu – uważa Kliszcz. Z drugiej strony, finalizację tej transakcji ocenia dziś, gdy Orlen nie jest istotnie zadłużony, a nawet posiada duże zasoby gotówki, jako trafniejszą, niż gdyby to robił na szczycie cyklu koniunkturalnego w branży rafineryjnej. Tak było m.in. przy przejmowaniu czeskiego Unipetrolu i litewskich Możejek. Wówczas Orlen przez kilka lat musiał radzić sobie z powstałym zadłużeniem i doprowadzeniem do tego, aby nabyte aktywa zaczęły przynosić mu oczekiwane wyniki.
– Trzeba też pamiętać, że dziś giełdowa wycena Lotosu jest znacznie bardziej bliska temu, co faktycznie jest warta ta spółka (przy średniocyklicznej marżowości), niż kilka kwartałów temu, gdy kurs akcji osiągał historyczne rekordy – mówi Kliszcz.
Gotówka potrzebna jest Orlenowi nie tylko w kontekście przeprowadzonego właśnie przejęcia Energi, ale i planowanych inwestycji organicznych. W tym roku chce przeznaczyć na ten cel rekordowo wysoką kwotę, bo 7,7 mld zł. Z tego zdecydowanie najwięcej wyda na przedsięwzięcia w biznesie rafineryjnym, petrochemicznym i energetycznym.
Obawy unijnych organów
W lipcu ubiegłego roku płocka firma złożyła w KE formalny wniosek o zgodę na koncentrację. Już wówczas instytucja ta wyraziła liczne obawy dotyczące fuzji. Najważniejsze dotyczyły tego, że transakcja może prowadzić do wyższych cen i mniejszego wyboru na stacjach paliw i na lotniskach. W wyniku fuzji w Polsce powstałby monopol w branży rafineryjnej. Nowy podmiot byłby liderem rynku w zakresie hurtowych dostaw oleju napędowego, benzyn i innych paliw. Stałby się jedynym sprzedawcą paliwa lotniczego w Polsce i Estonii oraz liderem w Czechach. Ponadto przejęcie Lotosu doprowadziłoby do usunięcia silnego konkurenta i wzmocnienia pozycji Orlenu w zakresie dostaw bitumu w Polsce, Czechach, na Litwie, Słowacji, Łotwie i w Estonii, a także w segmencie smarów nad Wisłą. Kolejne zagrożenia wiążą się ze świadczeniem usług utrzymywania zapasów obowiązkowych, ponieważ oba koncerny mają duży udział w przestrzeniach magazynowych w Polsce.
– Po przeprowadzeniu transakcji podmiot powstały w wyniku połączenia byłby w przybliżeniu czterokrotnie większy niż kolejny konkurent i prawdopodobnie nie byłby narażony na znaczną presję konkurencyjną – stwierdziła latem ubiegłego roku KE. Obawia się też, że podmiot powstały w wyniku połączenia miałby możliwość i motywację do zaprzestania zaopatrywania swoich konkurentów.
Daniel Obajtek prezes PKN Orlen
Szef płockiego koncernu od ponad dwóch lat przekonuje, że spółka jest zdeterminowana, aby przeprowadzić przejęcie Lotosu. W jego ocenie obecna sytuacja na rynku paliwowo-energetycznym najlepiej pokazuje, że firmy muszą dywersyfikować działalność, ponieważ zwiększa to ich odporność na wahania makroekonomiczne i sytuację geopolityczną. Tym samym przejęcie gdańskiej firmy to racjonalny krok biznesowy. W dłuższej perspektywie ma wzmocnić obie firmy i zapewnić im funkcjonowanie oraz utrzymanie konkurencyjnej pozycji na międzynarodowym rynku. Kolejnym argumentem za fuzją jest oczekiwany w jej następstwie wzrost bezpieczeństwa energetycznego Polski i regionu. Według Orlenu planowana transakcja to ważny krok w kierunku budowy silnego koncernu multienergetycznego, skutecznie konkurującego na wszystkich rynkach. Połączenie ma zapewnić nowej grupie mocniejszą pozycję w negocjacjach cenowych z kontrahentami z USA, krajów Bliskiego Wschodu czy Rosji. Oznacza również większe możliwości finansowe realizacji dużych, wymagających wielomiliardowych nakładów, projektów inwestycyjnych. TRF