Jerzy Jóźkowiak do Poczty Polskiej przyszedł w marcu ubiegłego roku z misją przygotowania spółki do otwarcia rynku pocztowego z początkiem 2013 r., co oznacza walkę o klienta z prywatnymi operatorami pocztowymi. Kolejnym celem nowego prezesa jest przygotowanie Poczty Polskiej do debiutu giełdowego. A to oznacza konieczność restrukturyzacji spółki, która zatrudnia ponad 93 tys. osób. I wciąż w wielu kwestiach przypomina relikt rodem z PRL.
Gotowi do liberalizacji
Pierwszym krokiem po objęciu stanowiska była decyzja o przeglądzie strategii Poczty na lata 2010–2015.
W ubiegłym roku wynik brutto całej grupy Poczty Polskiej?wzrósł o 150 proc. rok do roku i wyniósł 206 mln zł. W tym samym czasie przychody spadły?jednak o 1,4 proc. do 6,8?mld?zł.
Poczta pod kierunkiem Jóźkowiaka wyraźnie się zmienia. I to na dobre. Pojawiły się nowe standardy podejścia do klienta, słowo petent zostało wykreślone ze słownika pocztowców. Jóźkowiak inwestuje w ludzi, nowe technologie, czyści zaległe umowy. Przed jego przyjściem współpracę PP z Bankiem Pocztowym regulowało około 400 umów. Firma nie mogła samodzielnie sprzedawać polis ubezpieczeniowych, korzystając ze swojej sieci placówek. Prezes tropi kolejne absurdy i powtarza, że wykorzystywanie Poczty Polskiej przez jej zewnętrznych kontrahentów się skończyło.
Jak twierdzi szef Poczty Polskiej, spółka starannie przygotowuje się do uwolnienia rynku, którego jest zresztą wielkim zwolennikiem.