Zawód ekstremalny na GPW

Osoby zajmujące się relacjami inwestorskimi w spółkach nie mają łatwego życia. Nie dość, że muszą walczyć o optymalny przekaz informacji na rynek, to jeszcze robią to pod presją czasu i odpowiedzialności.

Aktualizacja: 13.02.2017 04:21 Publikacja: 06.12.2012 05:00

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych

Foto: Archiwum

Ta „walka" o przekazywanie informacji wynika z konieczności właściwego wyważenia interesów spółki i jej akcjonariuszy. Z jednej strony, im więcej informacji zostanie przekazane na rynek, tym łatwiej podejmować decyzje inwestycyjne, z drugiej jednak odkrywa to spółkę przed konkurencją, co może się przyczynić do spadku wartości spółki, z oczywistą szkodą dla jej akcjonariuszy. W związku z powyższym, decyzja o przekazaniu danej informacji na rynek jest wypadkową okoliczności i poglądów wielu osób w spółce.

Kary nadzoru wskazówką

Aby ułatwić podejmowanie tych decyzji, regulacje zawierają ogólną definicję informacji, która jest na tyle istotna, że wymaga przekazania na rynek (tzw. informacja poufna), oraz wykaz zdarzeń, które podlegają raportowaniu. Z pozoru jest to logiczne, ale w praktycznym stosowaniu powoduje wiele problemów. Z jednej strony mamy niezwykle ogólny zapis, który dotyczy potencjalnego wpływu na cenę lub wartość akcji, a z drugiej bardzo szczegółową listę zdarzeń okraszoną wykazem niezbędnych informacji zawartych w danym rodzaju raportu.

Nie jest zatem dziwne, że w tej sytuacji, analizując, czy dana informacja powinna trafić na rynek, wiele osób kieruje się w stronę lepiej zdefiniowanego problemu (tj. wykazu zdarzeń) niż tej ogólnej definicji, ryzykując przy tym popełnienie drastycznego błędu. Wykaz zdarzeń jest bowiem tylko wyszczególnieniem informacji, które są zawsze istotne i zawsze wymagają raportowania. Jednak nawet jeśli dany rodzaj informacji nie znalazł się w tym wykazie, to i tak konieczne jest każdorazowe dokonywanie analizy, czy dana informacja jest cenotwórcza (a jeśli jest, to wymaga zaraportowania). W razie wątpliwości lepiej przekazać za dużo niż za mało informacji – wszak musimy pamiętać, że polityka informacyjna będzie analizowana ex post, z wykorzystaniem wiedzy odnośnie do rzeczywistego wpływu na kurs, czego przecież w 100 proc. przewidzieć nie możemy.

Pojawia się tu oczywiście naturalny konflikt pomiędzy szybkością o jakością. Z jednej strony informacja powinna zostać przekazana niezwłocznie, z drugiej natomiast informacja taka powinna być precyzyjna (choć jej definicja w ustawie bynajmniej taka nie jest) i istotna. A kiedy nabiera ona tej precyzji i istotności? Tego nie wiemy, w związku z czym analiza musi być dokonywana w ujęciu dynamicznym – informacja, która wczoraj nie była cenotwórcza, dziś mogła się nią stać. Bardzo ważne jest zatem określenie momentu, w którym nabiera ona istotności. Tym bardziej że raportowaniu podlega nie tylko przeszłość, ale także przyszłość. Spółka musi zaraportować o zdarzeniach, „których wystąpienia może zasadnie oczekiwać". Emitenci powinni zatem opracować procedury generowania i przepływu informacji, przynajmniej w odniesieniu do najbardziej powtarzalnych w spółce zjawisk, tak aby nie naruszyć obowiązków informacyjnych. Pewną wskazówką mogą być np. rodzaje informacji, których publikacja?może podlegać opóźnieniu, lub... kary nakładane przez nadzorcę.

Rozpatrując dość częsty przypadek ważnego dla spółki kontraktu – jeśli puścimy raport dopiero po jego podpisaniu, to możemy się spodziewać nieprzyjemności. Zwłaszcza jeśli proces finalizacji był długi, a w jego trakcie doszło do wycieku informacji. Aby uniknąć problemów, tak naprawdę spółka powinna puścić trzy komunikaty: o rozpoczęciu negocjacji, o ich zakończeniu i o podpisaniu kontraktu. Oczywiście takie podejście do sprawy bardzo by osłabiło pozycję negocjacyjną spółki, w związku z czym w sukurs przychodzi możliwość opóźnienia publikacji – wystarczy zaraportować do KNF, że w spółce jest jakaś ważna informacja cenotwórcza, zrobić listę dostępu do tej informacji i uczulić osoby w spółce, że do czasu publikacji informacji mamy okres zamknięty, czyli nie możemy handlować akcjami spółki. Jeśli natomiast sytuacja wymyka się spod kontroli, należy jak najszybciej się zwrócić do GPW z wnioskiem o zawieszenie notowań akcji spółki, tak aby pomiędzy wyciekiem informacji a opublikowaniem oficjalnego komunikatu nie doszło do jej wykorzystania.

Lista dostępu do informacji cenotwórczej w spółce to odrębne zagadnienie – znów mamy do czynienia z dylematem, bo profesjonalne przygotowanie komunikatu wymaga zaangażowania wielu osób, ale im szerszy dostęp do informacji, tym większe problemy z zapewnieniem poufności. Tu się rodzi wiele praktycznych problemów, bo w sytuacji, kiedy w spółce jest ważna informacja, służby relacji inwestorskich często koncentrują się raczej na stronie merytorycznej niż formalnej. Czyli piszą i konsultują komunikat, a nie zbierają podpisy, kto, kiedy i o czym się dowiedział. A jeśli dojdzie do wycieku informacji, to sytuacja staje się bardzo trudna – zarówno niepełna lista dostępu, jak i uzupełniona o różne osoby „z pamięci" może powodować olbrzymie konsekwencje.

Śmiercionośna wysyłka

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze problem akceptacji i wysyłki komunikatu. Prezes najczęściej ma inne sprawy w spółce, niż czytanie komunikatów (zwłaszcza że niektóre spółki puszczają ich ponad 200 rocznie). Dlatego konieczne jest opracowanie takiej procedury akceptacji, która z jednej strony nie będzie zbytnio angażować prezesa, z drugiej zaś zapewni, że komunikaty będą właściwej jakości. Ale prawdziwy problem dotyczy nawet nie akceptacji, lecz technicznej czynności wysyłania komunikatu. Nie wszystkie spółki doceniają wagę tego zagadnienia. Przy dokonywaniu przelewów bankowych stosowane są procedury zabezpieczające, kontrasygnaty etc., nawet jeśli są to kwoty nieistotne z punktu stabilności finansowej spółki. A dostęp do ESPI (tj. systemu, za pomocą którego spółki przekazują raporty) może być o wiele bardziej „śmiercionośny" niż dostęp do rachunku bankowego. Przecież gdyby doszło do wysłania fałszywego komunikatu dotyczącego np. upadłości spółki, to skutki byłyby katastrofalne! Wyprzedaż akcji, wypowiedzenie umów kredytowych, wstrzymanie współpracy kooperantów – zanim udałoby się sprawę „odkręcić", ze spółki nie byłoby co zbierać.

Uwaga na regulacje unijne

Niestety, w przyszłości problemów z raportowaniem będzie jeszcze więcej. Powstające obecnie regulacje unijne będą się opierać wyłącznie na ogólnej definicji informacji cenotwórczej i uniemożliwią krajowym regulatorom jakiekolwiek dalsze doprecyzowania. Spowoduje to, że coraz większa odpowiedzialność będzie spoczywać na samych spółkach i ich służbach relacji inwestorskich. Czy zatem na takie stanowiska będą brać z łapanki? Nie wydaje mi się – doświadczenie wskazuje, że są osoby chętne do pracy w warunkach ekstremalnych: pod presją czasu (konieczność niezwłocznego przekazania informacji), odpowiedzialności (decyzja odnośnie do przekazania właściwych informacji we właściwym czasie) i w trybie straży pożarnej (nigdy przecież nie da się przewidzieć, kiedy wybuchnie „pożar"). Wówczas nie trzeba się wspinać na ośnieżone szczyty, skakać ze spadochronem czy żeglować samotnie dookoła świata, a adrenaliny i tak nie zabraknie.

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę