W ostatnim filmie o przygodach Jamsa Bonda agent 007 w momencie, gdy stracił zarówno swoją kochankę, jak i kieliszek 60-letniego Macallana, powiedział tylko: „a waste of good scotch". Szpieg w służbie Jej Królewskiej Mości był chyba świadomy tego, że starej whisky jest coraz mniej i nieprędko będzie mógł napić się równie leciwego trunku.
Rzadkość takich trunków widać w danych portalu Whisky Base, który jest największą bazą informacji o whisky na świecie. Według portalu w 2012 r. na rynek zostało wypuszczonych 454 edycji różnych rocznikowych whisky single malt z lat 80., 223 z lat 70., 102 z 60. i dziewięć z 50. W obecnym roku struktura ta wygląda następująco: 177, 57, 13 i zaledwie dwie edycje z lat 50. Dane te pochodzą z połowy września.
Edycji dobrej, starej whisky jest bardzo mało. Dodatkowo destylarnie limitują liczbę butelek w każdej z nich. Nie można mieć również złudzeń, że w przyszłości się to zmieni. Zapasy beczek z lat 50., 60. czy 70. są ograniczone i w końcu ulegną wyczerpaniu. Już teraz premiera takiej whisky to wielkie wydarzenie.
Sytuacja ta jest szczególnie dotkliwa, jeżeli dotyczy destylarni, które przed laty zakończyły produkcję. W tym wypadku każda beczka pozostała w magazynach jest na wagę złota, a każda, która przez dziesięciolecia przechowała w swym wnętrzu trunek wysokiej jakości i oddała mu wszystko, co najlepsze, to już prawdziwy diament.
Wiek wpływa na jakość
Tu dochodzimy to kolejnego czynnika. Nie tylko rzadkość starych trunków ma wpływ na ich wartość, ale również ich jakość. Liczba lat spędzonych w beczce ma bowiem na nią ogromny wpływ. Najlepiej już w 2010 roku udowodnił ten fakt Serge Valetin, jeden z najbardziej uznanych krytyków whisky na świecie, który wykorzystał dane zawarte w serwisie Whisky Monitor (największego banku recenzji tego trunku na świecie). Na podstawie zamieszczonych tam ocen, wystawionych przez profesjonalnych krytyków w „ślepych testach" (wówczas ok. 10 300 ocenionych butelek), wynika, że butelkowane przez destylarnie stare trunki mają przeważnie wysoką jakość.