Po chińskiej panice przyjdzie znów czas na azjatyckie nadzieje

Coraz więcej ekonomistów zaczyna uspokajać, że sytuacja w Państwie Środka nie jest tak zła, by panikować. W nadchodzących kwartałach oznaki ożywienia mogą stać się bardziej widoczne.

Aktualizacja: 06.02.2017 19:03 Publikacja: 16.09.2015 15:00

Szanghaj, finansowa stolica ChRL, jest wciąż dynamicznie rozwijającą się metropolią.

Szanghaj, finansowa stolica ChRL, jest wciąż dynamicznie rozwijającą się metropolią.

Foto: Archiwum

Krach giełdowy, spowolnienie gospodarcze, brak wiary w oficjalne dane ekonomiczne, niespodziewana dewaluacja juana, chaotyczne reakcje władz na kryzys rynkowy – te czynniki sprawiły, że w ostatnich miesiącach Chiny były w centrum uwagi inwestorów z całego świata. Strach przed kryzysem w Państwie Środka doprowadził do ostrej przeceny na giełdach oraz rynkach surowcowych. Powróciła moda na czarne scenariusze i obawy przed globalną falą deflacyjną oraz recesją. Nie sposób ignorować problemów, przed jakimi stanęły Chiny. Druga (a według niektórych obliczeń pierwsza) gospodarka świata prędko się z tych kłopotów nie uwolni. Coraz częściej słychać jednak, że rynkowa reakcja na te problemy była mocno przesadzona. Są też analitycy, którzy dostrzegają w danych gospodarczych napływających z Chin sygnały mówiące o tym, że sytuacja ekonomiczna tam się stabilizuje i są nawet oznaki poprawy. Rynkowe obawy dotyczące Chin powinny więc w nadchodzących miesiącach się zmniejszać, a być może nawet ustąpić miejsca uczuciu ulgi.

Guru uspokajają

Optymistą co do Chin jest m.in. „Dr. Doom", czyli Nouriel Roubini, amerykański ekonomista, który trafnie przewidział światowy kryzys i kieruje znaną firmą analityczną Roubini Global Economics. – Rynkowa panika wokół Chin to maniakalno-depresyjne zachowanie źle poinformowanych inwestorów – przekonuje Roubini. Przypomina on, że chiński rynek akcji jest w dużym stopniu odizolowany od reszty świata i zdominowany przez lokalnych graczy. Wartość akcji znajdujących się w rękach prywatnych inwestorów sięga tam zaledwie 30 proc. PKB, gdy w USA przed krachem z 1929 r. sięgała 81 proc. PKB, a w 2000 r. 183 proc. PKB. Sytuacja gospodarcza Chin nie pogorszyła się też jeszcze aż tak bardzo, by nagle przechodzić od prognoz mówiących o 7-proc. wzroście gospodarczym do przewidywań 3-proc. lub zerowego wzrostu. – Spowolnienie gospodarcze w Chinach to ani twarde, ani miękkie lądowanie, tylko wyboiste lądowanie. Mogłoby ono być lepiej zarządzane, ale wygląda na to, że tempo wzrostu gospodarczego będzie w tym roku nie gorsze niż 6,5 proc. a w przyszłym niż 6 proc. – twierdzi Roubini.

– Inwestorzy przesadzili z oceną spowolnienia gospodarczego i warunków ekonomicznych w Chinach. Jak poczekają dwa, trzy lata, to zauważą, że one bardzo się poprawią – ocenia z kolei rynkowy guru Dennis Gartman, wydawca biuletynu „The Gartman Letter".

Mark Mobius, prezes Templeton Emerging Markets Group, zwany guru rynków wschodzących, przyznał w rozmowie z „China Business News", że w długim terminie wciąż jest optymistą co do chińskiego rynku. Nie wie tylko, kiedy zmienność zmniejszy się na nim wystarczająco, by zacząć tam znowu inwestować.

Nawet jeśli kryzys w Chinach by się przedłużał, to zdaniem części analityków będzie miał on ograniczony wpływ na europejskie rynki. – Nasi ekonomiści sugerują, że jeśli chiński wzrost gospodarczy zwolni o połowę, to PKB strefy euro spadnie o około 0,4 proc. Nawet mniej, jeśli konsumenci skorzystają z niższych cen surowców. Ekspozycja europejskich spółek giełdowych na Chiny to pod względem sprzedaży nieco ponad 5 proc., na całą Azję około 15 proc., a na rynki wschodzące 27 proc. – wyliczają analitycy Bank of America Merrill Lynch. Ich zdaniem ewentualny spadek sprzedaży na rynkach wschodzących został już uwzględniony w cenach europejskich akcji.

Oznaki poprawy

Inwestorzy od dawna czekali na poważną interwencję chińskiego rządu mającą ustabilizować zwalniającą gospodarkę. Być może taka interwencja powoli się rozkręca. W środę Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że rząd zwiększy wydatki na infrastrukturę. Wcześniej o planowanym wzroście wydatków mówiły również władze wielu prowincji. Rośnie akcja kredytowa, a Narodowa Komisja Rozwoju i Reform (NDRC, instytucja planowania gospodarczego w ChRL) informuje, że w sierpniu wzrosło zużycie energii i przewozy kolejowe w Chinach, co może być oznaką poprawy sytuacji w przemyśle. Co prawda dane o przemysłowym chińskim PMI za sierpień były słabe – oficjalny wskaźnik spadł do 49,7 pkt (co sugeruje, że sektor przemysłowy się wówczas kurczył) – ale można je wytłumaczyć wybuchem w Tiencinie oraz zamknięciem fabryk w Pekinie przed paradą z okazji 70. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. W przeszłości silne spadki PMI odnotowywano w związku np. z olimpiadą z 2008 r.

– Przyspieszająca akcja kredytowa oraz wzrastające wydatki fiskalne oznaczają, że gospodarcze odbicie jest bardzo prawdopodobne w nadchodzących kwartałach – uważa Julian Evans-Pritchard, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics. Wskazuje on, że np. obawy przed deflacją w Chinach okazały się znacznie przesadzone. Inflacja konsumencka wyniosła tam bowiem w sierpniu 2 proc. (licząc rok do roku) i była najwyższa od 12 miesięcy. Co prawda napędzały ją głównie ceny żywności (wzrost o 2,7 proc.), a szczególnie wieprzowiny (skok aż o 19,6 proc.), ale bez uwzględnienia produktów spożywczych inflacja konsumencka w Chinach wyniosła 1,1 proc. i to mimo spadku cen paliw. Również dane dotyczące handlu wskazują, że sytuacja nie jest tak zła, by uzasadniało to panikę na rynku. Co prawda eksport spadł w sierpniu o 9,6 proc., a import zmniejszył się aż o 17,3 proc., ale trzeba wziąć poprawkę na to, że spadły ceny wielu surowców, których Chiny są największym światowym odbiorcą. – Gdy patrzymy na dane z uwzględnieniem czynników sezonowych, to widzimy, że są one mniej alarmujące i wskazują, że zarówno eksport, jak i import są nieco silniejsze niż na początku roku, gdy światowy handel był mocno osłabiony. Inną kwestią jest wpływ przeceny na rynkach surowcowych na ceny w eksporcie oraz imporcie. – Pod względem obrotów handel był dosyć zdrowy – wyjaśnia Evans-Pritchard.

Koniec rynkowego leninizmu

To, że Chiny mogą nie być w tak złej kondycji, jak się obawiano, nie oznacza, że wobec tego kraju nie należy zachować ostrożności. W ostatnich miesiącach inwestorzy wielokrotnie przekonywali się, że chińskie władze potrafią w bardzo chaotyczny sposób walczyć z kryzysem, zaskakiwać rynki decyzjami, które wszyscy później błędnie interpretują, oraz tworzyć atmosferę niepewności i strachu. Obecny kryzys sprawił, że podważona została wiara w kompetencje władz ChRL, które przez wiele lat były uznawane przez sporą część inwestorów za nieomylnych demiurgów kształtujących rynek zgodnie ze swoją wolą. Inwestorzy nie wierzą już w to, że Komunistyczna Partia Chin to zespół wysokiej klasy menedżerów heroicznie pracujących na to, by giełdowi gracze mogli zarobić bajeczne sumy. – Za działania na rzecz uspokojenia sytuacji Chiny zapłaciły co najmniej dwukrotnie: spadkiem rezerw walutowych i odpływem inwestycji oraz utratą transparentności. Rynek wątpi w wiarygodność publikowanych danych statystycznych. Pokazała to duża nieufność w stosunku do ostatnich odczytów PKB – wskazuje Miroslav Novak, główny analityk instytucji płatniczej Akcenta obsługującej transakcje walutowe spółek. Straconą wiarygodność chińskie władze będą odrabiały bardzo długo. Zwłaszcza że wcześniej przekonywały przez oficjalną propagandę, że szalona hossa na rynkach jest oparta na silnych fundamentach.

[email protected]

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę