Olimpijski szacunek dla budżetu

Paryż w 2024 roku i Los Angeles w 2028 roku będą gospodarzami letnich igrzysk olimpijskich. Na organizację największej imprezy sportowej świata mają wydać mniej niż poprzednicy.

Aktualizacja: 16.09.2017 12:04 Publikacja: 16.09.2017 12:00

Olimpiada w Paryżu ma dać krajowi od 5,3 mld do 10,7 mld euro wpływów.

Olimpiada w Paryżu ma dać krajowi od 5,3 mld do 10,7 mld euro wpływów.

Foto: Archiwum

Igrzyska olimpijskie nie są dobrym biznesem dla miast i państw gospodarzy. Gdyby wziąć do ręki kalkulator i dokonać rachunku zysków i strat, okazuje się, że zawsze wydatki przewyższają wpływy. Kac po igrzyskach jeszcze bardziej dokucza, kiedy organizatorzy państwo albo samorząd spłacają długi, nie ma pomysłu na to, co zrobić z obiektami, na których rozgrywano zawody w mniej popularnych dyscyplinach, i pojawiają się doniesienia, że sposobem na zdobycie praw do igrzysk były łapówki.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski chciał zerwać z tą praktyką – złego zarządzania igrzyskami, rozdętym ponad miarę budżetem, nie wspominając o korupcji. Zbyt wiele stracił na tym wizerunek ruchu olimpijskiego. Paryż i Los Angeles mają dać przykład nowego podejścia do organizacji największej na świecie imprezy sportowej.

Wzór niegospodarności

Stolica Francji o igrzyska zabiega od 25 lat. Przegrała olimpijską kampanię z Barceloną w 1992 roku, Pekinem w 2008 roku i Londynem w 2012 roku. Kiedy przystępowała do kolejnej potyczki miała rywalizować z Bostonem, Budapesztem, Hamburgiem, Rzymem. Najwcześniej zrezygnowali Niemcy. Pomysł odrzucili w referendum mieszkańcy Hamburga. Węgry wycofały się wskutek decyzji rządu Viktora Orbána. Decyzję o rezygnacji Rzymu podjęła przed rokiem burmistrz miasta Viriginia Raggi. Uznała, że samo zgłoszenie kandydatury było nieodpowiedzialne, po czym wytłumaczyła, że „nie zamierza obciążać hipoteką przyszłości Rzymu". Boston nie czuł się gotowy do podjęcia wyzwania, ale znalazł w USA zastępcę – Los Angeles.

Wszyscy zdawali sobie sprawę, że igrzyska to bardzo atrakcyjna sportowo i medialnie impreza, ale kompletnie nieopłacalna. Przykłady z przeszłości potwierdzały tę opinię i straszyły nowych kandydatów. Pierwszy i najbardziej wyraźny sygnał ostrzegawczy wysłał Montreal w 1976 roku. Początkowo kanadyjski olimpijski projekt miał kosztować 310 milionów dolarów. Ostatecznie faktura opiewała na 2,4 miliarda USD. Prowincja Ontario musiała zadłużyć się na 1,5 mld USD. Dług został spłacony niedawno – w 2006 roku. Moskwę z 1980 roku trudno rozliczyć z powodu nierynkowego systemu gospodarczego. Los Angeles (1984) natomiast jest jedynym jak dotąd przykładem igrzysk, które przyniosły dochód. Amerykanie zarobili około 150 milionów dolarów. Pomógł im wzrost stawek za sprzedaż praw do transmisji telewizyjnych oraz nagły napływ sponsorów, ale decydujące znaczenie miało zaangażowanie kapitału prywatnego, a nie państwowego.

Od 1988 roku jednak każde miasto, które organizowało igrzyska musiało znacznie zwiększać zaplanowany wcześniej budżet – średnio o 37,5 procent. Automatycznie oznaczało to więcej wydatków niż dochodu, choć władze Barcelony (igrzyska w 1992 roku) przekonywały, że Katalonia zyskała na rozpropagowaniu regionu przez igrzyska dużo więcej niż na nie przeznaczyła.

Przerażające są dane z ostatnich lat. Ateny (2004) przedstawiły budżet na poziomie 8 mld euro, a musiały wydać 13 mld euro. Igrzyska były jednym z powodów kryzysu gospodarczego Grecji. Chiny nadal trwają w gospodarczym błogostanie, choć organizacja IO przekroczyła granice zdrowego rozsądku. Inwestycje pochłonęły 36 mld wobec planowanych 2,5 mld USD. Azjatycki gigant mógł sobie na to pozwolić.

W Atenach, Pekinie, Rio de Janeiro większość pieniędzy wyrzucono dosłownie w błoto. Tylko 30 procent obiektów olimpijskich w stolicy Grecji zostało potem wykorzystanych na cele sportowe bądź pozasportowe. Także w Chinach i Brazylii niektóre z aren popadły w ruinę. Tor kolarski w Rio de Janeiro, którego budowa została ukończona tuż przed rozpoczęciem igrzysk jako pierwszy też uległ niemal totalnej dewastacji. W Brazylii media donoszą o kolejnych aferach korupcyjnych związanych z wygrywaniem przetargów na budowę obiektów olimpijskich.

Wygląda więc na to, że igrzyska to wzór niegospodarności.

Francja chce zarobić

Paryżowi zależało jednak na organizacji olimpiady. Wynikało to z francuskiej megalomanii, historii (w 2024 roku minie 100 lat od ostatnich paryskich igrzysk), ale także – co zaskakujące w świetle przedstawionych danych – ekonomicznej kalkulacji. Francuzi wierzą, że przedstawili lepszy niż pozostali projekt, który przyniesie im gospodarcze korzyści.

Eksperci francuskiego Centrum Prawa i Gospodarki Sportu wyliczyli, że IO '24 dadzą krajowi od 5,3 mld do 10,7 mld euro wpływów. Zapewnić je mają: ruch turystyczny (od 1,4 do 3,5 mld), inwestycje budowlane (1–1,8 mld), organizacja imprezy (2,9–5,4 mld). Te środki mają napłynąć – głównie do regionu paryskiego – w latach 2017–2034. W tym czasie powstaną nowe miejsca pracy, co było jednym z powodów, dla którego tak zdecydowanie olimpijską kandydaturę stolicy poparli politycy, w tym nowy prezydent Emmanuel Macron. Dane są różne, od 119 tys. zatrudnionych w związku z IO do 247 tys. Dla borykającej się z bezrobociem Francji to tak czy inaczej przewidywania napawające optymizmem.

Infrastruktura jest już gotowa

Zasadnicze pytanie brzmi jak Francuzi poradzą sobie z wydatkami na igrzyska, które zawsze okazywały się wyższe niż planowane. Kluczem do rozwiązania tej zagadki ma być restrykcyjnie przestrzegany budżet. Zgłaszając kandydaturę Komitet Organizacyjny Igrzysk Olimpijskich w Paryżu ustalił poziom wydatków na 6,9 mld euro. Połowę środków zapewnia MKOl z dotacji, sponsoringu i wpływów z biletów, połowę zaś państwo, samorząd, prywatni inwestorzy. To dużo, bo chodzi o prawie 3,5 mld w kraju, gdzie prezydent zamierza ograniczyć wydatki socjalne, wprowadzić nowe prawo pracy. Pewnie dlatego w ankiecie dziennika „Le Figaro" aż 70 procent badanych opowiedziało się przeciw organizowaniu przez Paryż IO.

Ale klamka zapadła i teraz sportowi działacze mają za zadanie trzymać się ustalonego wcześniej finansowego planu. Są w sytuacji o tyle korzystniejszej w porównaniu z poprzednikami, że większość infrastruktury jest już gotowa. Na dobrą sprawę Paryż bez problemu mógłby organizować igrzyska już w 2020 roku. Zbudować trzeba jeszcze tylko wioskę olimpijską, centrum medialne oraz pływalnię, nieznacznie ma być zmodernizowany Stade de France.

Sporo kosztuje wioska olimpijska – 1,9 mld euro, ale częściowo sfinansują ją inwestorzy prywatni. Potem sprzedadzą mieszkania i apartamenty. Z okazji IO '24 mają powstać cztery nowe linie metra oraz ekspresowa linia kolejowa na lotnisko Roissy, dzięki której do centrum Paryża będzie można dojechać w 20 minut. Specjaliści są sceptyczni i uważają, że w siedem lat trudno będzie zrealizować tak skomplikowaną inwestycję transportową. Dużym kosztem będzie zabezpieczenie imprezy.

Los Angeles działa według podobnego planu co Paryż. Amerykanie mają już gotową infrastrukturę sportową. Podobnie jak stolica Francji już po raz trzeci będą organizować igrzyska olimpijskie. Zakładają również zrównoważony budżet, dostaną o wiele więcej pieniędzy od MKOl niż Paryż i przez dwa lata dłużej będą mogli korzystać z praw olimpijskich. Dlatego też LA zgodziło się na to, by zrezygnować z walki z Paryżem o 2024 rok. Amerykanie zyskają na czasie, a za 11 lat w kalifornijskim mieście kibice i uczestnicy IO będą mogli wygodniej i szybciej jeździć środkami komunikacji miejskiej, bo obecnie Los Angeles należy do najbardziej zakorkowanych miast świata.

Po sesji w Limie przewodniczący MKOl Thomas Bach powiedział, że Paryż i Los Angeles wyznaczają nowy trend w ruchu olimpijskim. Miasta, które chcą organizować igrzyska, mają być od tej pory przygotowane finansowo i infrastrukturalnie już w momencie składania wniosku, a nie dopiero na miesiąc przez zapaleniem znicza olimpijskiego na otwarciu igrzysk.

[email protected]

Parkiet PLUS
Zyski spółek z S&P 500 rosną, ale nie tak szybko jak ten indeks
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Parkiet PLUS
Tajemniczy inwestor, czyli jak spółki z GPW traktują drobnych graczy
Parkiet PLUS
Ile dotychczas zyskali frankowicze
Parkiet PLUS
Napływ imigrantów pozwolił na odwrócenie reformy podnoszącej wiek emerytalny
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu