Podczas niedawnych halowych mistrzostw świata w Birmingham Polacy zdobyli pięć medali. To najlepszy wynik naszej lekkoatletyki w tej imprezie od 1999 roku i kolejny dowód na to, że ta dyscyplina ma się w kraju dobrze. Trzeba jednak dodać – co nie umniejsza sukcesów – że zawody w hali, choć dobrze się je ogląda, nie są traktowane równie poważnie, jak te na stadionie. Nie biorą w nich udziału wszyscy najlepsi zawodnicy na świecie, organizatorzy mają czasami problem z zamknięciem list startowych. W Polsce od kilku już lat Ministerstwo Sportu i Turystyki nie przyznaje stypendiów dla medalistów halowych mistrzostw, choć taka nagroda jest oczywista za miejsca na podium na mistrzowskich imprezach na otwartym stadionie.
90 tysięcy dolarów dla sztafety
Występy w hali to dla zawodników zazwyczaj etap przygotowań do występów latem, a przy okazji próba zdobycia prestiżu (dzięki medalom), czasami – jeśli się wygrywa – sposób na zarobienie dodatkowych pieniędzy w martwej części sezonu.
W Birmingham w niezwykle spektakularny sposób finał sztafety 4 x 400 m wygrała polska drużyna. Pokonała Amerykanów, bijąc rekord świata. Na ostatniej zmianie Jakub Krzewina minął rywala na ostatniej prostej, jakby to był wyścig samochodów, a nie ludzi. Nadało to rywalizacji wyjątkowej dramaturgii. Te okoliczności sprawiły, że po zakończeniu mistrzostw IAAF uznała ten bieg za najważniejsze wydarzenie imprezy.
Za pobicie rekordu świata sztafeta w składzie Karol Zalewski, Rafał Omelko, Łukasz Krawczuk, Jakub Krzewina otrzymała czek w wysokości 50 tys. USD i za pierwsze miejsce dodatkowo 40 tys. USD. Łącznie 90 tys. USD dla drużyny do podziału, wraz z trenerem, fizjoterapeutami – to w świecie lekkiej atletyki i tak sporo, choć mało jak na standardy współczesnego sportu.
Adam Kszczot, który wygrał w równie emocjonujący dla widzów sposób bieg na 800 m, nie miał wcale zamiaru wystartować na mistrzostwach świata. Wcześniej brał udział w kilku mityngach, we wszystkich zwyciężył. Łodzianin za wygraną w klasyfikacji generalnej cyklu halowych mityngów otrzymał nagrodę 20 tys. USD. Czuł, że jest w formie, jeszcze bardziej drażnił go brak złotego medalu w hali na mistrzostwach świata (do tej pory miał srebro i brąz), pojechał więc do Birmingham i wygrał. Poza zaspokojeniem sportowych ambicji zarobił 40 tys. USD za tytuł mistrza.