Bilion dolarów to niemal dwukrotnie więcej, niż wynosił w ub.r. produkt krajowy brutto Polski. To także trzykrotnie więcej niż kapitalizacja wszystkich spółek notowanych na głównym rynku Giełdy Papierów Wartościowych. Taką wycenę producent iPhone'ów i MacBooków, jako pierwsza spółka w historii USA, uzyskał na początku sierpnia i utrzymał ją do dziś.
Chiński koncern paliwowy PetroChina w dniu swojego debiutu na szanghajskiej giełdzie jesienią 2007 r. był przejściowo wart 1,2 bln USD. W przeliczeniu na dzisiejsze dolary byłoby to 1,4 bln USD. Był to jednak przejaw bańki na chińskim rynku akcji, która wkrótce potem pękła.
Skrupulatność każe zastrzegać, że Apple to tylko pierwsza amerykańska spółka, której kapitalizacja przebiła barierę 1 bln USD. Już w listopadzie 2007 r., w dniu debiutu na szanghajskiej giełdzie, udało się to koncernowi PetroChina. Jego akcje, sprzedawane w ofercie publicznej po 16,7 juana, pierwszego dnia notowań podrożały o ponad 160 proc. W trakcie sesji były nawet o 200 proc. droższe, co zapewniało chińskiemu producentowi paliw rynkową wartość na poziomie nawet 1,2 bln USD. A tę kwotę trzeba jeszcze skorygować o wpływ inflacji. Dziś taką samą siłę nabywczą zapewniłoby ponad 1,4 bln USD. Przypadek PetroChiny jest jednak kontrowersyjny.
Bańka puchnie, pękają bariery
Na rynek trafiły tylko 4 mld akcji koncernu, podczas gdy w rękach państwowej firmy-matki China National Petroleum Corporation pozostało ich 158 mld. Niewielka podaż papierów mocno wpłynęła na ich notowania, szczególnie że był to okres spektakularnej hossy na chińskim rynku akcji, który dopiero otwierał się na zagranicznych inwestorów (wartość indeksu Shanghai Composite w 2007 r. podwoiła się). „Chiny są dziś domem najwyżej wycenianych firm świata. Biorąc pod uwagę kapitalizację, jest tam największy bank, największy ubezpieczyciel, największy operator telekomunikacyjny i największa linia lotnicza. Spośród 10 firm o największej na świecie kapitalizacji pięć jest w Chinach" – donosił w dniu debiutu PetroChina w Szanghaju dziennik „New York Times".
Autorzy artykułu nie mieli cienia wątpliwości, że zarówno te statystyki, jak i notowania koncernu paliwowego to przejawy gigantycznej bańki spekulacyjnej na chińskim rynku. Na zamknięciu pierwszej sesji akcje PetroChiny kosztowały 54-krotnie więcej niż prognozowany na 2007 r. przypadający na nie zysk. Średnio w sektorze paliwowym tak liczony wskaźnik C/Z wynosił wtedy 18. Wkrótce potem wybuchł globalny kryzys finansowy. I choć wywołał on bessę na większości giełd świata, w Szanghaju była ona wyjątkowo głęboka. Główny indeks tej giełdy od szczytu hossy do dna bessy stracił 77 proc., podczas gdy amerykański S&P 500 zniżkował o około 57 proc. PetroChina nawet na tym tle wyróżniała się negatywnie za sprawą załamania cen ropy naftowej. Na koniec 2008 r. za akcje PetroChiny inwestorzy byli skłonni zapłacić już tylko 10-krotność przydającego na nie zysku.