Reklama
Rozwiń

Kryzys w Turcji to początek większego trendu?

W ślad za Turcją mogą pójść inne wrażliwe gospodarki. RPA, Rosja, Kolumbia, Iran... Potencjalnych miejsc kolejnych wstrząsów jest wiele.

Publikacja: 20.08.2018 07:01

Kryzys w Turcji jest odczuwalny również na rynkach azjatyckich. Analitycy widzą jego podobieństwa z

Kryzys w Turcji jest odczuwalny również na rynkach azjatyckich. Analitycy widzą jego podobieństwa z azjatyckim kryzysem z 1997 roku.

Foto: Archiwum

Kryzys turecki nie należy do zdarzeń, których nie dało się przewidzieć. Od miesięcy część analityków ostrzegała, że Turcja jest jednym z rynków wschodzących, które są najbardziej wrażliwe na zacieśnianie polityki pieniężnej przez Fed. Z długiem zagranicznym (publicznym i prywatnym) sięgającym 55 proc. PKB, na który składają się zobowiązania do spłacenia w ciągu 12 miesięcy sięgające 240 mld USD, z deficytem na rachunku obrotów bieżących wynoszącym 6,5 proc. PKB i z nieprzewidywalnym, autorytarnym prezydentem próbującym mieszać się do polityki pieniężnej niewiele było potrzeba, by sprowokować rynkową panikę. Błędem jest jednak sądzić, że Turcja jest jedynym słabym ogniwem na rynkach wschodzących. Tych ogniw jest bardzo wiele, a inwestorzy ostatnio sobie o nich przypominają. Fala uderzeniowa wywołana przez kryzys w Turcji była odczuwalna nawet na rynkach Azji Południowo-Wschodniej i Ameryki Łacińskiej. Zmusiła np. argentyński bank centralny do podwyżki głównej stopy procentowej do szokującego poziomu 45 proc. Obok liry tureckiej mocno wyprzedawane były w ostatnich tygodniach również tak wydawałoby się różne waluty jak: peso argentyńskie, rupia indyjska, rand RPA czy rubel rosyjski.

– Myślimy, że to początek większego trendu. Mamy obawy co do tego, jak rynki wschodzące poradzą sobie z wyższymi kosztami finansowania – twierdzi Robin Brooks, główny ekonomista Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF). Ten think tank przestrzegał w maju, że załamanie peso argentyńskiego może być zapowiedzią większych wstrząsów na rynkach wschodzących. Brooks uważa, że wśród rynków szczególnie zagrożonych kryzysem są też: RPA, Indonezja i Kolumbia. Bank Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) wyliczył, że dolarowy dług na rynkach wschodzących wynosi rekordowe 7,2 bln USD. Nigdy wcześniej zdolności do spłacenia takiej góry zadłużenia nie zostały wystawione na próbę taką jak obecne zacieśnianie polityki pieniężnej przez Fed. Zacieśnianie, które przecież jest jeszcze dalekie od zakończenia.

Powtórka z 1998 roku

Tim Lee, brytyjski analityk, autor newslettera inwestycyjnego „piEconomics" (a wcześniej przez ponad 20 lat główny ekonomista firmy GT Management), przyglądając się boomowi kredytowemu w Turcji napędzanemu tanim finansowaniem dolarowym, dostrzegał oznaki zbliżającego się krachu już siedem lat temu. Widział na tamtejszym rynku wiele podobieństw z sytuacją na rynkach Azji Południowo-Wschodniej przed krachem z 1997 r. W 2011 r. pisał, że Turcja będzie w ciągu kilku lat potrzebowała pakietu pomocowego wartego 100 mld USD. W 2013 r. , gdy za 1 dolara płaciło się 1,9 liry, prognozował, że kurs dojdzie do 7,2 liry za 1 USD. Niedawno ta alarmistyczna przepowiednia spełniła się. Jego prognozy są nadal bardzo pesymistyczne. – Turcja jest jak „kanarek w kopalni" , którego zgon ostrzega górników przed gazem. Będziemy mieli kolejny krach, który pod pewnymi względami będzie gorszy niż w 2008 r. – stwierdził Lee w rozmowie z „New York Timesem".

Czy rzeczywiście kryzys w Turcji to zapowiedź globalnego wstrząsu? Wielu analityków wypowiada się w tej kwestii bardzo ostrożnie. Wszak kryzys azjatycki z 1997 r. i rosyjski z 1998 r. nie oznaczały ogólnoświatowego załamania. Ale były mimo to wielkimi wstrząsami dla inwestorów.

– Dla Turcji sprawy przybrały bardzo zły obrót i obserwujemy zjawisko „zarażenia", w szczególności w odniesieniu do wrażliwych rynków wschodzących, takich jak RPA, jednak nie musi to bezpośrednio oznaczać światowego kryzysu finansowego, chyba że z jakiegoś powodu proces „zarażenia" wywoła szeroko zakrojoną panikę wśród inwestorów – uważa John Hardy, dyrektor ds. strategii rynków walutowych Saxo Banku.

Problemy Turcji, same w sobie, mogą stanowić zagrożenie dla kilku europejskich banków, które mocno zaangażowały się na tamtejszym rynku. Ale proces rozlewania się kryzysu może przebiegać podobnie jak w latach 2010–2011 w strefie euro lub w latach 1997–1998 na rynkach wschodzących. – To nie doprowadzi do zniszczenia strefy euro i nie stanie się ogólnoświatowym kryzysem. Problemem jest jednak rozlewanie się kryzysu. Wygląda na to, że każda gospodarka wschodząca z poważną nierównowagą zostanie trafiona, gdy Fed będzie zacieśniał politykę pieniężną. Coś takiego wydarzyło się w 1998 r. I teraz sytuacja wygląda bardzo podobnie – zauważa Lars Christensen, analityk z firmy Markets & Money Advisory.

Ryzyko sankcji

Zagrożenia dla rynków wschodzących mają jednak nie tylko oblicze ekonomiczne, ale również polityczne. Widzimy to w przypadku Turcji, gdzie impulsem do panicznej wyprzedaży liry był konflikt dyplomatyczny z USA, który sam w sobie niósł niewiele zagrożeń gospodarczych (sankcje na dwóch tureckich ministrów oraz podwojenie ceł na turecką stal i aluminium). Widzimy to również w przypadku dwóch innych wielkich rynków wschodzących: Rosji i Chin. Ostatnie amerykańskie sankcje osłabiły rubla, a przecież w kolejce czekają kolejne, jeszcze ostrzejsze (obejmujące m.in. zakaz lądowania w USA dla samolotów linii lotniczych Aeroflot). – Rubel pozostaje bardzo wrażliwy na kolejne amerykańskie ustawy o sankcjach. Naszym zdaniem ryzyko polityczne będzie ciążyło nastrojom i zwiększało premię za ryzyko dla rubla – prognozuje Hans Redeker, analityk Morgan Stanley. Również analitycy UBS wskazują, że ryzyko związane z sankcjami przewyższa korzyści związane z posiadaniem rosyjskich aktywów.

Chiny mierzą się z odpływem kapitału napędzanym przez wojnę handlową. Juan osłabł już o ponad 8 proc. wobec dolara, do poziomu z wiosny 2018 r. W tym czasie tracił też na wartości wobec euro, co sugeruje, że za jego deprecjacją może się kryć coś więcej niż chęć pomocy eksporterom poszkodowanym przez podwyżki amerykańskich ceł. Dane za lipiec wskazują, że chińska gospodarka zwalnia. Wojna handlowa ledwo co się rozkręciła, ale wygląda na to, że administracja Trumpa będzie utrzymywała ostry kurs wobec Chin. To zaś kolejny wielki czynnik ryzyka. „Trudno przewidzieć, jak rozwinie się wojna handlowa i jaką skalę przyjmie. Jedno jest jednak pewne: jeśli USA nałożą karne cła na import z Chin warty 60 mld USD, 200 mld USD lub nawet 500 mld USD, to wiele chińskich spółek zbankrutuje" – napisał Du Wanhua, sędzia chińskiego Ludowego Sądu Najwyższego. Prognozuje on, że chińskie sądy muszą się więc przygotować na falę spraw upadłościowych.

Foto: GG Parkiet

Słabym ogniwem jest również Iran (zaliczany do rynków granicznych, a nie wschodzących). Warto mu się uważnie przyglądać przede wszystkim dlatego, że jego waluta załamała się i grozi mu wielki kryzys gospodarczy związany z powrotem amerykańskich sankcji. Przywrócenie sankcji może również doprowadzić do tego, że na jesieni podaż ropy na światowych rynkach spadnie o 1,5 mln baryłek dziennie. I to w sytuacji, w której inny wielki producent ropy – Wenezuela – pogrąża się w coraz większym chaosie. Wyższe ceny ropy będą co prawda dobrą wiadomością dla Rosji czy Arabii Saudyjskiej, ale kiepską dla Chin, Indii oraz wielu innych gospodarek.

Los rynków wschodzących jest więc w ogromnym stopniu zależny od USA. Od polityki Fedu i działań administracji Trumpa. Ewentualne porozumienie USA z Chinami, Iranem czy Turcją może być więc dla niektórych rynków „ocaleniem przed egzekucją".

Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę
Parkiet PLUS
Przymusowy wykup akcji nie jest możliwy
Parkiet PLUS
Zagraniczne spółki z potencjałem
Parkiet PLUS
Obsługując naszych klientów, staramy się myśleć dokładnie tak jak oni