Kiedy myślimy o kopalniach miedzi, kierujemy wzrok ku Ameryce Południowej – Chile i Peru. Australia też jest w pierwszej dziesiątce pod względem produkcji górniczej. Dlaczego zatem Grenlandia, jaki potencjał tkwi w tym obszarze?
Grenlandia jest jednym z ostatnich wielkich rezerwuarów zasobów naturalnych, ma powierzchnię prawie siedem razy większą od Polski, ale tylko około 56 tys. mieszkańców. Występują tam wszelkie pożądane warunki geologiczne umożliwiające dokonywania nowych i istotnych odkryć. Grenlandia jest przyjazną dla górnictwa jurysdykcją, z silnym wsparciem rządu dla rozwoju przemysłu wydobywczego, regulacjami sprzyjającymi inwestorom oraz atrakcyjnym systemem podatkowym.
W ostatnim czasie Grenlandia przyciągnęła największe międzynarodowe firmy wydobywcze, w tym Rio Tinto, Anglo American, DeBeers, Glencore i Trafigura. Kilka miesięcy temu firma KoBold Metals, wspierana przez Billa Gatesa, Michaela Bloomberga i Jeffa Bezosa, dokonała dużej inwestycji w eksplorację surowców na Grenlandii.
Kupujecie 80 proc. udziałów w projekcie poszukiwawczym Arctic Rift Copper. Od poszukiwań do produkcji droga daleka. Na jakim stadium zaawansowania jest projekt, co zachęciło was do inwestycji właśnie w ARC?
Projekt jest na wczesnym etapie eksploracji i dotyczy jednego z obecnie najbardziej ekscytujących minerałów – miedzi – metalu niezbędnego w transformacji energetycznej. W niedawnym raporcie Goldman Sachs wskazał, że nie ma dekarbonizacji bez miedzi. Jest ona potrzebna w turbinach wiatrowych, pojazdach elektrycznych i całej sieci elektrycznej. Polscy inwestorzy są dobrze zaznajomieni z wydobyciem dzięki KGHM, lecz nie mają ekspozycji na sektor eksploracyjny tego surowca. Doświadczenia międzynarodowe pokazały, że eksploracja ma potencjał generowania ogromnych zwrotów dla inwestorów. W praktyce najwyższe zwroty osiągane są wówczas, gdy spółce udaje się odkryć nowe duże złoże.