Akcje zdyskontowały dużo „trudnych” informacji w ostatnich tygodniach. Mieliśmy gorsze dane o inflacji, malejące oczekiwania dotyczące obniżek stóp procentowych i nowe rundy taryf, a na przekór temu w lutym S&P 500 powędrował w okolice szczytów. Odporność indeksu na te dane była zauważalna, bo można się było spodziewać raczej kilkuprocentowych spadków. Zamiast tego akcje nadal utrzymywały się w trendzie bocznym. W rzeczywistości S&P 500 przebywał niedaleko swojego szczytu. Takie zachowanie indeksu S&P 500 w ciągu ostatnich kilku miesięcy wskazuje na jego siłę, gdyż konsolidował się w wąskim zakresie mimo dużej dawki alarmujących danych. Ten sygnał można odczytać w ten sposób, że pośród niepewności kupujący zachowują kontrolę, utrzymując rynek na solidnych podstawach. Taka konsolidacja historycznie często poprzedzała wybicie w górę.

S&P 500 zanotował spadkową lukę w dół pod koniec stycznia, gdy inwestorzy wystraszyli się z powodu DeepSeek zajmującego się sztuczną inteligencją, że wyszkolił model AI znacznie taniej niż konkurencyjne amerykańskie modele, co podważało zasadność ogromnych wydatków związanych z AI, z których skorzystali kluczowi gracze, tacy jak producent czipów Nvidia. Jednak spadki były krótkotrwałe, a akcje wkrótce odrobiły straty i w lutym powróciły do marszu w kierunku szczytów. Natomiast 3 lutego br. spadki na otwarciu ponownie pozostawiły lukę na wykresie dziennym, po tym jak prezydent Donald Trump zapowiedział wprowadzenie 25-procentowych ceł na import z Kanady i Meksyku oraz dodatkowe 10-procentowe cła na import z Chin. Trump wkrótce częściowo ustąpił, zapowiedział, że opóźni cła na Meksyk i Kanadę o miesiąc po tym, jak przywódcy obu krajów zagwarantowali, że zaostrzą egzekwowanie przepisów granicznych i zaostrzą walkę z transgranicznym handlem narkotykami. Następnie akcje odrabiały straty.

Takie zachowanie można interpretować w ten sposób, że inwestorzy uwierzyli, że Trump wyciągnie wnioski, powstrzymując się od polityki, która wywarłaby presję na rynek. To wzmocniło przekonanie wśród inwestorów, aby kupować dołki w przypadku spadku. Znalazło to odzwierciedlenie w zdolności S&P 500 do utrzymania wsparcia na 50-dniowej średniej kroczącej, gdy styczniowe dane o CPI okazały się gorsze niż oczekiwano. Spowodowało to wzrost rentowności obligacji skarbowych i skłoniło inwestorów do dalszego ograniczenia oczekiwań na obniżki stóp w 2025 roku. Natomiast publikowane kolejnego dnia dane o PPI nieco złagodziły obawy dotyczące inflacji, gdyż składniki odczytu PPI wskazywały, że preferowany przez Rezerwę Federalną wskaźnik inflacji, indeks wydatków konsumpcyjnych, w rzeczywistości będzie nieco chłodniejszy, niż obawiali się inwestorzy.

Choć w okresie dużej niepewności zwykle nie dochodzi do trwałego wybicia, to walka z trendem jest ryzykowna, gdyby indeks S&P 500 potwierdził wybicie w górę.