Wygląda na to, że jest coraz bliżej postawienia prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Na razie rynek wydaje się niewzruszony. Czy zamieszanie wokół NBP ma jakiś potencjał, żeby wstrząsnąć notowaniami złotego i polskich aktywów?
Mam nadzieję, że nie. Waluty z rynków wschodzących, te z wyższej półki, do których zalicza się złoty, zwykle reagują na krajowe wydarzenia, gdy inwestorzy naprawdę się czegoś wystraszą, np. dojdą do wniosku, że kraj schodzi na złe tory. Inwestorzy rozumieją jednak, że w każdym kraju mamy politykę, jakieś przepychanki i rozgrywki, które stanowią element krajobrazu. Dopóty, dopóki nie stanowi to poważnego zagrożenia dla gospodarki, w tym przypadku np. dla realizacji celu inflacyjnego, rynek na to nie reaguje. Tu właśnie upatrywałbym braku negatywnej reakcji na to, co dzieje się wokół NBP. Złoty wprawdzie ostatnio trochę stracił, ale to miało związek z umocnieniem dolara na globalnym rynku. A patrząc w nieco dłuższym horyzoncie, trudno mówić o jakiejkolwiek słabości złotego, przeciwnie, on jest od pewnego czasu bardzo mocny.
Teoretycznie próby rozliczenia prezesa NBP mogłyby mieć wpływ na rynek, gdyby miały wpływ na politykę pieniężną. A prezes Glapiński sugerował już, choć nie wprost, że może rządowi mocno utrudnić życie, jeśli ten będzie dążył do postawienia go przed Trybunałem, albo może być pomocny, jeśli rząd porzuci te zamiary. Dostrzegasz ryzyko, że Rada Polityki Pieniężnej będzie teraz bardziej jastrzębia, niż byłaby w alternatywnym scenariuszu, w którym prezes NBP nie byłby zagrożony?
Już trochę tak jest. Rada Polityki Pieniężnej w ostatnim półroczu zauważalnie zmieniła swoje nastawienie. Oczywiście można to różnie interpretować. Ale faktem jest, że inne rozumowanie stało za obniżką stóp procentowych o 0,75 pkt proc. we wrześniu, a inne za komunikowaniem braku obniżek stóp procentowych w tym roku. Mam nadzieję, że nie zobaczymy czegoś bardziej skrajnego, co wprost kłóciłoby się z odpowiedzialnością NBP za stabilność cen. Dopóki decyzje RPP da się osadzić w kontekście realizacji celu inflacyjnego, dopóty rynki nie będą reagować na sytuację w NBP w paniczny sposób.