Marek Rogalski, DM BOŚ: Parytet to wcale nie musi być koniec

Prawdziwe problemy europejskiej waluty mogą być dopiero przed nami. To także kłopot dla złotego. W jego przypadku decyzje RPP nie mają już tak dużego znaczenia – mówi Marek Rogalski, analityk walutowy DM BOŚ.

Publikacja: 08.07.2022 18:01

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Marek Rogalski, analityk walutowy DM BOŚ.

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Marek Rogalski, analityk walutowy DM BOŚ.

Foto: tv.rp.pl

Na głównej parze EUR/USD widzimy bardzo mocny trend spadkowy. Osiągnięcie parytetu jest jedynie kwestią czasu?

Biorąc pod uwagę to, jak szybko spadają notowania EUR/USD, na pewno nie jest to wykluczone. Rynki bardzo lubią sprawdzać takie okrągłe poziomy, ładnie to także wygląda w mediach. Niedawno mieliśmy też naruszony parytet, tyle że na parze EUR/CHF. To nie jest więc tak, że takie rzeczy się nie zdarzają. Patrząc na to, dlaczego euro traci, można nawet sobie zadać pytanie, czy osiągniemy tylko parytet, czy będziemy jeszcze niżej. Generalnie trudna sytuacja wokół wspólnej waluty może tak naprawdę dopiero się zacząć, jeżeli poza tematem recesji w Niemczech, który teraz głównie ciąży euro, dojdzie wątek zadłużenia krajów południa Europy. Pytanie, na ile mocno kombinacja spowolnienia wzrostu gospodarczego i coraz większych kosztów zadłużenia je dotknie. Europa będzie mieć problemy i uważam, że euro tańsze od dolara jest jak najbardziej możliwe, nawet na dłuższy okres.

To gdzie szukać potencjalnego poziomu odbicia? Europejski Bank Centralny może rzucić koło ratunkowe walucie?

To jest bardzo dobre pytanie. Przypomnę, że dziesięć lat temu EBC potrafił „coś” zrobić, i zrobił. Mieliśmy przecież słynne słowa Mario Draghiego, który powiedział, że zrobione zostanie wszystko, aby uratować euro. Wtedy EBC zdecydował się na skup aktywów. Teraz jednak za bardzo takiej możliwości nie ma. Mamy bowiem szalejącą inflację. Poza tym, jeśli kryzys dotknie Niemiec, czyli najsilniejszego kraju w strefie euro, to rodzi się pytanie, czy będą chęci, by też pomagać biedniejszym. Uważam, że EUR/USD mógłby odwrócić trend, ale nie za sprawą samego euro, lecz dolara. W tym kontekście ważne jest to, co może się dziać w kolejnych miesiącach, przede wszystkim we wrześniu. Wtedy przy okazji posiedzenia Fedu możemy mieć gorącą dyskusję o tym, czy Rezerwa Federalna nie powinna jednak spowolnić tempa podwyżek stóp procentowych. Jesienią w danych makroekonomicznych będzie bowiem już widać również wyraźniejsze spowolnienie amerykańskiej gospodarki. Wtedy dolar mógłby być słabszy i to daje perspektywy odbicia pary EUR/USD. Jak jednak wspomniałem: to jest kwestia tego, co będzie się działo z dolarem, a nie euro.

Pytam o potencjalne odbicie pary EUR/USD, gdyż to może mieć też ważny wpływ na notowania naszej waluty. Złoty do dolara jest najsłabszy w historii. Nasza waluta traci także w relacji do euro. Złoty jest skazany na pożarcie?

Musimy się nauczyć tego, że będziemy mieli nowe poziomy równowagi. Przez lata w przypadku euro był to poziom około 4,40 zł. Uważam, że teraz będzie to bardziej poziom 4,60–4,70 zł. Umocnienie złotego w obecnych warunkach może być natomiast trudne. Dzisiaj najważniejsze jest ustabilizowanie notowań, czyli aby złoty nie tracił tak dynamicznie. Umocnienie złotego musiałoby być uwarunkowane poprawą sytuacji w strefie euro, a ona może jednak mieć w niedalekiej przyszłości jeszcze większe problemy. Jeśli chodzi o wątki związane z polityką pieniężną, to uważam, że to, co robi RPP, dzisiaj nie ma większego znaczenia w przypadku złotego. Zobaczmy, co się dzieje na Węgrzech. Tydzień temu mieliśmy bardzo wyraźną podwyżkę stóp procentowych, a forint traci tak samo jak złoty. To, czy RPP dalej będzie podnosiła stopy i w jakim zakresie, ma o wiele mniejsze znacznie niż to, jakie są nastroje na świecie i jakie są perspektywy dla strefy euro.

Ale jednak przecena naszej waluty zaczęła się od ostatniej, bardziej gołębiej retoryki prezesa NBP Adama Glapińskiego. Ponowny zwrot w stronę bardziej jastrzębiego nastawienia, interwencje słowne nie pomogą naszej walucie?

Warto zwrócić tutaj uwagę na dwie rzeczy. Gdybyśmy wczoraj zobaczyli podwyżkę o 100 pkt, to pewnie pojawiłyby się głosy, że jest to ostatnia podwyżka. Uważam, że źle się zadziało, że jednak poszła sugestia w ubiegłym miesiącu, że jesteśmy bliżej końca podwyżek stóp procentowych. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje na świecie, RPP powinna podnosić stopy procentowe dopóty, dopóki nie skończy ich podnosić Rezerwa Federalna. Jeśli w Stanach Zjednoczonych będą podwyżki w tym i w przyszłym roku, to RPP także powinna postępować podobnie. Powinien pójść przekaz, że istnieje ryzyko spowolnienia gospodarczego, ale to nie oznacza, że cykl podwyżek się zaraz zakończy. Nawet symboliczne ruchy na kolejnych posiedzeniach powinny być utrzymane. Zakładałbym, że poziom stóp procentowych w Polsce powinien nawet zmierzać w stronę 9–10 proc. w przyszłym roku.

Mocno przeceniony w ostatnich tygodniach został także jen. W ostatnich dniach ruch ten jednak osłabł. Czas na odwrócenie trendu?

W przypadku jena słabość jest efektem tego, co robi Bank Japonii, który jest dinozaurem wśród banków centralnych, który utrzymywał luźną politykę. Mam jednak wrażenie, że to zaczyna się zmieniać. Inflacja tam zaczyna dawać znaki i uważam, że jesienią będziemy mieli tego potwierdzenie. Jeśli będziemy mieli zmiany w parametrach kontroli krzywej rentowności, to może to być sygnał, że Bank Japonii szykuje się do jakichś zmian. Trend na jenie może więc zacząć się odwracać.

Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Hossa aktualna, ale z większą zmiennością
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Inwestycje
Strach przed potencjalną korektą?
Inwestycje
Krajowy rynek ETF-ów na długiej i wyboistej drodze
Inwestycje
Polscy inwestorzy stawiają na finanse i lubią kryptowaluty
Materiał Promocyjny
NIS2 - skuteczne metody zarządzania ryzykiem oraz środki wdrożenia
Inwestycje
Co inwestorzy sądzą o perspektywach S&P500? Gotowi kliknąć "sprzedaj"?
Inwestycje
ESRS E1 Mierniki