Ustawa o ograniczeniu handlu w niedzielę obowiązuje od 2018 r. Była wprowadzana stopniowo - dwa lata później objęła już wszystkie. Jedynie w kilka niedziel w roku wszystkie sklepy mogą pracować normalnie.
Temat wciąż wzbudza wielkie kontrowersje wśród konsumentów – co trzeci jest jego zdecydowanym zwolennikiem, przeciwnikiem - co drugi. Nic więc dziwnego, że kwestia znów wróciła w kampanii wyborczej. Koalicja Obywatelska proponuje zniesienie zakazu handlu w niedzielę, a w zamian zagwarantowanie pracownikom dwóch wolnych niedziel w miesiącu i 200 proc. stawki za pracę w siódmy dzień tygodnia.
Czytaj więcej
Tylko w pierwszym półroczu zamknięto niemal 500 sklepów spożywczych – wynika z danych Dun & Bradstreet.
Młot na duże sieci handlowe...
Ustawa jest krytykowana nie tylko za ograniczanie swobody działalności gospodarczej. Związek zawodowy NSZZ Solidarność szykując jej projekt nie ukrywał, że jego celem jest uderzenie w duże sieci handlowe. Zwolnione z zakazu małe sklepy miały dzięki pracy w niedzielę odrobić choć w części straty w obrotach spowodowane konkurencją z wielkimi sieciami. W ustawie pojawiło się wiele włączeń, w tym dla placówek pocztowych, z którego w szczytowym momencie korzystały tysiące firm – od małych sklepów po hipermarkety wydających przesyłki.
- Chcemy, by prawo było jednakowe dla wszystkich, równe traktowanie podmiotów. To podstawowa zasada w biznesie – mówi Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.