Mówi pan o tym jakby pan tym żył. Czy to może kwestia przygotowywania się do objęcia sterów w VRG?
- W trakcie „usamodzielniania” zakładów szwalniczych poznałem wiele osób, które wzięły na barki transformację i fabryki. Czasem nadal je prowadzą, radzą sobie i są kopalnią wiedzy.
Nie kusi pana, żeby zakłady szwalnicze wróciły do VRG?
- Życzę zakładom szwalniczym jak najlepiej, ale myślę, że budowa wartości firmy takiej jak VRG to inny proces biznesowy.
Jaki jest pana pomysł na budowę wartości VRG?
- VRG dziś to biznes sprzedający wyroby za ponad 1 mld zł w Polsce. To biznes oparty na dwóch bliskich z pewnych względów, a z drugiej oddzielnych segmentów rynku. Mniej więcej połowa to biznes jubilerski, a druga - odzieżowy. Biznesy te mają swoje podobieństwa: silne marki, które trzeba pielęgnować i rozwijać na rynku, na którym cieszą się wysoką rozpoznawalnością. Zarówno biznes jubilerski, jak i odzieżowy mają potencjał do dalszego wzrostu w ramach VRG.
W latach pandemii okazało się, że klienci marek różnie reagują na sytuację, różnie dostosowują się do tego, jak wygląda życie, jakie ryzyka i niepokoje przynosi świat. Segment jubilerski był motorem wzrostu marży i zysków firmy. Natomiast segment odzieżowy, z racji w dużej mierze koncentracji na sprzedaży w centrach handlowych, przy jeszcze nie do końca zbudowanym kanale on-line’owym ponosił skutki pandemii.
Gdy pandemia nie jest już największym źródłem niepokoju i klienci wrócili do zakupów w galeriach hadlowych, to widać, że segment ten bardzo dobrze performuje. Mamy więc dwa dobrze performujące segmenty. Taki miks pomagają dywersyfikować ryzyko. Trudno powiedzieć, jakie ryzyka mogą się spełniać w przyszłości. Posiadanie dwóch nóg inaczej reagujących na problemy rynkowe wydaje się bardzo dobrym rozwiązaniem dla firmy i pielęgnacji wartości grupy. Zadanie przed nami, przed zarządem – jak rozwijać się w obu segmentach. To nie oznacza stosowanie takich samych narzędzi i koncepcji.
Będzie pan chciał przedstawić autorską strategię dla tych dwóch segmentów w tym roku?
- Jestem członkiem orkiestry i nie mam ambicji, aby być solistą i przedstawiać autorskie koncepcje. Moja rola to bycie dyrygentem tej orkiestry. Wypracowanie wspólnie w zespole menedżerskim spojrzenia z góry na oba biznesy, ale z pokorą uwzględniającą to, że działają one inaczej. Stąd dwa zespoły pracujące nad planem rozwoju.
Strategię można definiować w różny sposób. W ostatnich latach to co zostało zbudowane to oczekiwanie na dokument pt. strategia, która by wprowadzała rewolucyjne zmiany w prowadzeniu spółki. Rewolucja to ryzyko. Moje podejście to raczej planowanie inicjatyw strategicznych, działań przynoszących wyraźne korzyści biznesowe. Niekoniecznie będą komunikowane w tym samym czasie jako zbiór wyraźnych zamierzeń biznesowych.
Dotychczasowe prace nad strategią zainicjowano ponad 2 lata temu. Czas pandemiczny nie był najlepszy na badanie rynku, konsumenta, jego postaw zakupowych i preferencji. Klient dziś jest inny niż przed pandemią. Ma też dziś inne preferencje zakupowe niż wtedy gdy nie mógł pójść do sklepu. Z racji zmiany trybu pracy i trendów potrzebuje też innego rodzaju asortymentu.
Klienta trzeba na nowo zrozumieć. Z drugiej strony trzeba dobrze przeanalizować na nowo podejście do kanałów dystrybucji. W podejściu „brick & mortar” plus on-line – z jaką dynamiką łączyć te oba kanały.
Mamy już na rynku kogo śledzić, obserwować, a może i naśladować.
Jakiś przykład „strategicznej inicjatywy”, którą zamierza pan szybko wdrożyć w firmie?
- Jestem w firmie ponad miesiąc. I to, co jest i będzie podkreślaną przez nas inicjatywą strategiczną to zarządzanie marżą sprzedaży w segmencie odzieżowym. Ta inicjatywa może nie brzmi ekscytująco, ale jej wartość to co najmniej kilkanaście milionów złotych dodatkowej marży: zdobytej lub utraconej. Marży ukrytej w dostosowanej do życia kolekcji poszczególnych marek polityce cenowej, w tym rabatów i upustów.
Spółka w czasie pandemicznym, tak jak i wiele innych podmiotów, nie mając możliwości sprzedaży w sklepach stacjonarnych, stosowała bardzo agresywny schemat rabatowy. W aktualnej sytuacji należy to zmienić. Nasz cel to jak najlepsze zarządzanie wprowadzaniem nowych kolekcji, a następnie praca z ich cyklem życia, tak aby na koniec jak najbardziej efektywnie zarządzać i marżą i zapasem produktów. To jedna z głównych aktywności, którą można nazwać inicjatywą strategiczną, która w tym roku jest i będzie realizowana. I jedna z tych, które już przynoszą wyraźne efekty w wynikach.
Proszę wybaczyć, ale czy dbałość o to by nie oddawać zbyt dużej części marży to nie cel każdej firmy?
- Mówiłem, że to nie zabrzmi ekscytująco. Chodzi o to, że wiedza jak to robić w najbardziej optymalny sposób, technologie, które to wspierają są coraz bardziej zaawansowane. Nasi konkurenci chwalą się, że takie rozwiązania wypracowują grupy kilkuset informatyków. My też zaczęliśmy nad tym pracować. Docelowo każdy rozmiar i kolor odzieży podlegać będzie analizie, kiedy powinien pojawić się na półce, kiedy zniknąć i jak powinna zmieniać się jego cena.
Rozumiem, że rozmawiamy o zatrudnianiu algorytmów i sztucznej inteligencji do planowania polityki cenowej?
- Docelowo tak. Na razie rozbudowujemy w firmie dział, który za to odpowiada. Zatrudniamy pierwszych menedżerów, którzy zajmowali się tym w innych firmach, którzy będą odpowiedzialni za jego rozwój.
Ile może kosztować obrona albo kreacja kilkunastu milionów złotych marży?
- Na początku to nie są kapitałochłonne przedsięwzięcia. Owszem kosztuje ludzka praca. Ale stosunek efektu do nakładu jest jak 15:1. Jest to jednak proces inicjujący w dalszej przyszłości kolejne zmiany i inwestycje np. w digitalizacje firmy.
W tym roku zobaczymy nie dość, że wzrost przychodów, to i rentowności?
- Cele firmy na ten rok, to dwucyfrowy wzrost przychodów. Plan na ten rok to uzyskanie wyższych wyników niż w roku poprzednim. Z drugiej strony mamy też wzrost kosztów. W związku z tym, inicjatywa, o której mówię ma też obniżać niekorzystny wpływ rosnących kosztów. Coraz częściej pojawiające się pytanie, jak firmy będą radzić sobie w sytuacji inflacji, presji na marże. I to jest nasza odpowiedź.
Czyli nie będzie redukcji zatrudnienia, obniżek płac, a budowa narzędzi informatycznych, sztucznej inteligencji pomagającej w zwiększaniu zysków?
- Nam do sztucznej inteligencji jeszcze trochę brakuje. Najpierw będziemy budować procesy operacyjne i informatyczne wykorzystujące te narzędzia. Odnosząc się do pytania: nie, nie planujemy redukcji zatrudnienia, a przeciwnie.
Mamy wysyp rekomendacji zarządów co do dywidend, także VRG. Dywidendy są często rekordowe. Z drugiej strony mamy inflację, ryzyka geopolityczne. Czy nie ma w tym sprzeczności?
- Myślę, że spółki giełdowe są giełdowe m.in. po to, aby dawać korzyści akcjonariuszom. Ci akcjonariusze mniej lub bardziej aktywnie sygnalizują zarządom spółek, by brały pod uwagę dzielenia się zyskiem także w postaci dywidendy. Zmiany w corporate governance zmieniające parytety w radach nadzorczych na rzecz członków niezależnych, prowadzą do tego, że głos szerokiego akcjonariatu jest coraz bardziej brany pod uwagę. Dodajmy do tego słabe ostatnie lata, pandemię i powstrzymanie się dużej liczby firm z wypłatą dywidendy, plus element inflacyjny. Jeśli spółka nie ma planów, co z pieniędzmi robić, nie ma apetytów na rozwój, to te wszystkie elementy sprawiają, że firmy powinny decydować się na wypłatę.
VRG nie miała polityki dywidendowej. Polityka dywidendowa to manifest planów zarządu, deklaracja, w którą stronę będzie spółkę prowadził. Nasz manifest mówi, że chcemy co roku proponować wypłaty dywidendy. Ale jej wysokość będzie zależna od sytuacji spółki.
Ostateczne decyzje co do podziału zysku zapadają na walnym zgromadzeniu. Nasze najbliższe odbędzie się 21 czerwca.
Rada nadzorcza już się wypowiedziała na temat propozycji wypłaty prawie 40 mln zł dywidendy?
- Tak. Wypowiedziała się pozytywnie.
Spodziewa się pan na walnym zgromadzeniu innej decyzji?
- To będzie moje pierwsze ZWZ w nowej roli i nie chciałbym, aby pokazało, że zarząd, rada nadzorcza i akcjonariusze mają inne spojrzenie na rozwój firmy i zaproponowaną politykę dywidendową.
Jaka będzie grupa VRG za pięć lat? Jakie są pana cele?
- To, czego spółka potrzebuje to stabilizacja korporacyjna po ostatnich latach. Wydaje się, że jest na to szansa, zarówno jeśli chodzi o strukturę akcjonariatu, skład rady nadzorczej i zarządu. To, że niestabilność ta była dostrzegana widoczne jest w wycenie VRG w porównani do wycen podobnych spółek na polskiej giełdzie. Niwelacja tego dyskonta to jeden z moich celów. Aby je zlikwidować trzeba odbudować zaufanie na rynku kapitałowym. Z drugiej należy rozwijać biznes i pokazać jego wzrost w tym roku oraz wprowadzać kolejne inicjatywy pokazujące jak chcemy zwiększać zyski.
Notowania są priorytetem?
- Nie można żyć pod presją codziennych wycen akcji, wyników miesięcznych, czy kwartalnych. One nie muszą być właściwym wykładnikiem przyszłości, ale wzrost kursu w dłuższej perspektywie to jeden z moich najważniejszych celów.
Jak duże jest dyskonto, które chciałby pan zniwelować?
- Teraz nie chcę tego precyzyjnie określać. Mogę powiedzieć, że jest widoczne.
A kolejna strategiczna inicjatywa, którą chce pan wprowadzić?
- Dopiero wyszliśmy z problemów pandemicznych. Wyraźnie widoczne są elementy globalnego ryzyka i nie wiadomo, czy coś gorszego nie nas czeka w niedalekiej przyszłości. W związku z tym nie pracujemy aktualnie nad projektami o dużej skali ryzyka: konsolidacje, wejścia w nowe branże. To nie znaczy, że nie rozglądamy się gdzie powinny być nakierowane nasze priorytety i inwestycje w latach przyszłych, aby zapewnić spółce rozwój .. Może on następować zarówno poprzez nowe produkty, wejścia na nowe rynki, wzrost organiczny, jak i akwizycje. Nie chciałbym zamykać żadnej z tych dróg, ani budować apetytu na żadną z nich.
Największe ryzyka i szanse dla VRG?
- Ryzyka geopolityczne: konflikty zbrojne, przerwane łańcuchy dostaw i te związane z polskim rynkiem: ochłodzenie nastrojów konsumenckich. Do szans zaliczam portfel marek, które ma VRG. Myślę, że to portfel marzeń dla każdej firmy. Mamy duży potencjał do poprawy w segmencie odzieżowym, inwestujemy również w dalszy wzrost W.KRUK.
Grupa VRG nie potrzebuje nowej marki, takiej jak Half Price w CCC? Marki tańszej?
- O nowych markach obecnie nie myślimy. Moim zdaniem jednym z największych wyzwań jest wykorzystanie znajomości marek, które już posiadamy, przy wchodzących na rynek nowych generacjach i zmieniających się przyzwyczajeniach i wzorcach zakupowych. 20 lat temu opracowany przekaz marki Vistula można było niezmiennie realizować komunikacyjnie nawet przez kilka lat. Dziś wszystkie nasze marki muszą szybciej reagować na zmianę trendów i modeli zakupowych.
Janusz Płocica jest prezesem VRG (d. Vistula Group) od 1 kwietnia. Pierwotnie funkcję tę miał objąć od czerwca, ale rada nadzorcza przyspieszyła zmiany. Bezpośrednio przed przejęciem sterów w zarządzie VRG szefował firmie Cormay, producentowi m.in. odczynników medycznych i testów na obecność koronawirusa. Wcześniej był prezesem producenta sprzętu AGD Zelmer (2005–2014), firmy Rekopol Organizacja Odzysku (2002–2005) czy właśnie Vistuli (1999–2002). Absolwent Politechniki Warszawskiej i Szkoły Głównej Handlowej. Po studiach pracował dla Procter & Gamble i firmy zarządzającej aktywami Trinity Management.ziu