W ub.r. na seanse na dużym ekranie sprzedało się prawie 56,4 mln wejściówek, czyli o 8,46 proc. więcej niż przed rokiem. Mamy więc kolejny rekord. Wzrost rynku jest mniejszy niż w poprzednich latach, ale jest to również efekt metodologii liczenia danych (kinowy rok 2017 był o tydzień krótszy niż 2016).
Widać, że wpływy kas kinowych rosły szybciej niż widownia: nieznacznie urosła średnia cena biletu (z 18,5 zł do 18,9 zł za sztukę). Trudno mówić na razie o trendzie. Wprawdzie w pierwszej połowie roku ze strony operatorów słychać było głosy, że wojna cenowa wygasa, to jednak drugie półrocze okazało się ponownie polem bitwy o zainteresowanie widza.
Rynek kin rośnie m.in. za sprawą dłuższej listy polskich produkcji (hitem ub.r. są „Listy do M. 3", na które poszło 2,98 mln osób, a miejsce drugie należy do „Botoksu" z 2,3-mln widownią) i inwestycji w nowe kina wielosalowe.
W 2017 r. Helios (grupa Agory) otworzył trzy kina, a Cinema City – dwa. – Plan na ten rok jest nieco większy. Chcielibyśmy otworzyć cztery obiekty: w Katowicach, Gdańsku, Legionowie i Pabianicach. Czy tak się stanie – jak zwykle zależy od terminowości prac budowlanych i wykonawczych – mówi Tomasz Jagiełło, prezes Heliosa.
Za to sieć Cinema City, należąca do brytyjskiej grupy Cineworld, w 2018 r. nowych kin nie otworzy. Jak zapewnił w rozmowie z „Parkietem" Mooky Greidinger, prezes Cineworld, Polska pozostaje ważnym rynkiem dla grupy, a dowodem jest otwarcie w ub.r. we Wrocławiu konceptu łączącego wszystkie elementy oferty: od sal 4D, przez iMax.