Banki zagraniczne nie skuszą Polaków

Ze względu na nowe prawo dewizowe, każdy Polak może od 1 października swobodnie lokować kapitały bądź ubiegać się o kredyty w bankach działających w krajach OECD. Mało jest jednak prawdopodobne, aby w najbliższym czasie polskie banki czekał exodus klientów do instytucji zagranicznych.

Publikacja: 05.10.2002 08:45

Podobne oprocentowanie depozytów i tylko niewiele tańsze kredyty, np. w strefie euro, powodują, że przy uwzględnieniu dodatkowych kosztów współpracy z zagranicznym bankiem, dla przeciętnego Polaka zmiana banku na zagraniczny nie będzie raczej opłacalna.

l W STREFIE EURO

PODOBNIE JAK W POLSCE

Lokaty

w walutach zagranicznych

Średnie oprocentowanie dwunastomiesięcznych lokat terminowych denominowanych w euro, oferowanych przez polskie banki, wynosi obecnie 2,2% - w przypadku lokat o stałym oprocentowaniu i 2,29% - przy oprocentowaniu zmiennym. Pekao oferuje dla lokat w euro 1,5-2,1%, a w USD 1-1,4%. PKO BP natomiast odpowiednio 0,5-2,8% oraz 0,9-1,3%. W większości krajów Unii stawki są nieco wyższe. W niemieckim DB 24 jest to 2,75-4% dla euro (wobec 1,5-2% w polskiej filii tego banku), w UniCredito Italiano - 2-3%, a w Sociéte Générale ok. 2,7-4%. Chcąc dokonać lokaty terminowej, z reguły należy jednak wcześniej spełnić kilka warunków. W UniCredito Italiano trzeba założyć w tym celu rachunek bieżący oraz rachunek papierów wartościowych, w Bank Austria wystarczy natomiast tylko założenie tzw. rachunku terminowego. Podobnie jest w instytucjach finansowych innych krajów Unii.

Jeśli chodzi natomiast o kwotę, jaką należy dysponować przy otwieraniu lokaty, oferty sektora bankowego na terenie Polski są z całą pewnością korzystniejsze, szczególnie dla mniej zamożnych klientów, którzy z reguły nie mogą sobie pozwolić na negocjacje z bankami. W PKO BP minimum stanowi kwota 500 USD lub jej równowartość w przypadku lokat w euro. Dla Pekao jest to 250 USD i 200 euro. DB 24 Polska wymaga natomiast odpowiednika 1000 zł. Na Zachodzie wymagania są wyższe - minimum to przeważnie 1000-1500 euro, co z całą pewnością w znacznym stopniu ogranicza potencjalne grono zainteresowanych lokowaniem za granicą (np. w DB 24 minimalna wpłata 500 euro, w BNP Paribas nierezydenci muszą wpłacić 3000 euro).

Lokaty złotowe

Alternatywą dla lokat walutowych są lokaty w polskich bankach. Można w nich uzyskać 4-7% przy stałym oraz 5-10% przy zmiennym oprocentowaniu. Przykładowo, PKO BP na swoim E--koncie oferuje dla lokat 6-miesięcznych o stałym oprocentowaniu 5,5-6,5% i 5,6-6,2% o zmiennym. Minimalna wpłata waha się od 500 do 50 tys. zł. Najwyższe odsetki można natomiast uzyskać w Banku Rozwoju Cukrownictwa przy 2-letniej lokacie o zmiennym oprocentowaniu - jest to 10,10% w skali roku. Należy jednak wpłacić nie mniej niż 10 tys. zł. Najgorzej pod tym względem wypadają polskie filie zagranicznych banków. Oferują one odsetki w dolnej granicy wspomnianych przedziałów, a minimalne kwoty są dość wysokie. AIG wymaga od 10 tys. do nawet 80 tys. zł, przy stawkach 6-7%. Citibank Polska płaci od 12--miesięcznych lokat złotowych w granicach 5,15-6,40% (wymagana minimalna wpłata waha się w przedziale 500-100 tys. zł).

Uwaga: wahania kursów

Uwzględniając ryzyko kursowe przy inwestowaniu w walutach zagranicznych, może się więc okazać, że bardziej opłacalne jest oszczędzanie w złotych. Przy obecnym kursie euro (1 euro = ok. 4,1 zł) ulokowanie na okres 1 roku 5000 zł np. w DB 24 w Niemczech (przy odsetkach 2,75% rocznie) da, przy założeniu wzrostu kursu do 4,2 zł, 5,25% zysku w walucie polskiej, ale tylko 2,4%, jeżeli kurs obniży się o 0,1 zł, do 4,0 zł. W polskim DB 24 uzyskany procent, w przypadku lokaty w euro, będzie jeszcze niższy. Natomiast przy lokacie złotowej w jakimkolwiek polskim banku uzyskamy nie mniej niż 5-6%.Bezpieczeństwo

Środki deponowane przez klientów w bankach są w Polsce gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który gwarantuje środki do wysokości 18 tys. euro. W Unii Europejskiej jest to nie mniej niż 20 tys. euro (np. Austria, Belgia, Hiszpania) i dochodzi nawet do 100 tys. euro (Włochy). W przypadku więc jakichkolwiek problemów z płynnością banku, w którym dokonujemy lokaty, nie będziemy musieli martwić się o odzyskanie przynajmniej części zainwestowanej kwoty.

Kredyty w euro - Polska

Kredyty gotówkowe w euro można w Polsce uzyskać, niestety, tylko w kilku bankach. Serwisy internetowe informują o takich usługach na przykład w: Kredyt Banku, polskim oddziale DB 24, a także w BRE. W pierwszym z nich jest to kredyt na okres 1-5 lat o oprocentowaniu 10,25%, a w drugim pożyczka na okres do 3 lat, oprocentowana 7-8% rocznie. Do kosztów należy tu zaliczyć także pobierane jednorazowo prowizje, wynoszące odpowiednio 70 zł i 1-3% wartości kredytu. BRE Bank udziela natomiast różnych kredytów po aktualnej stopie WIBOR. Wątpliwe jest także, czy oferta ta ulegnie rozszerzeniu w przyszłości. Większość banków nie planuje wprowadzania nowych usług. - Nasz bank nie udzielał dotychczas kredytów w obcych walutach i nie zamierza, na razie, wprowadzać takich usług - powiedział nam Maciej Huens z biura prasowego Citibank Polska.

Kredyty w Unii

Większość banków Unii Europejskiej ustala swoje stawki oprocentowania kredytów w oparciu o stopę EURIBOR lub LIBOR. Wiele z nich namawia klientów do korzystania z kart kredytowych, oprocentowanie jest jednak bardzo wysokie, nawet 20-30%. Dla Polaków o wiele wygodniejsze będą zwykłe pożyczki lub kredyty pieniężne.

Nominalne oprocentowanie kredytów i pożyczek w Unii jest nieco niższe niż w Polsce. W banku AIB można uzyskać pożyczkę pieniężną, płacąc za nią w skali roku 14,3%, a w przypadku kredytu uzyskanego przez internet - 10,9%.

Włoski Banco di Roma pobiera od kredytów gotówkowych 8,5% rocznie plus ewentualne dodatkowe opłaty i prowizje.

W niemieckim Deutsche Banku efektywne oprocentowanie kredytów osobistych (nominalne plus inne opłaty) kształtuje się na poziomie 11,40%-14,12%, w zależności od długości okresu spłaty kredytu (zmienne oprocentowanie). Minimalna wartość kredytu zawiera się tam w przedziale 5 tys. -25 tys. euro, a okres spłaty zaciągniętych zobowiązań zawiera się w przedziale 1-6 lat.

Przykładowo, chcąc zaciągnąć kredyt w wysokości 10 000 euro na okres 2 lat, efektywna roczna stopa, jaką zapłacimy, wyniesie 12,18%. Składa się na nią stała nominalna stopa procentowa na poziomie 9,75% rocznie, koszty obsługi kredytu, wynoszące jednorazowo 2% od kwoty kredytu, oraz różne koszty dodatkowe. Zakładając miesięczny okres spłaty rat kredytu, wielkość jednej raty wyniesie 468,63 euro. Natomiast całkowite koszty kredytu to 1247,12 euro. Spłatę kredytu można także ubezpieczyć, co w naszym przypadku kosztuje jednorazowo 295 euro. Stawki oprocentowania kredytów gotówkowych w pozostałych krajach Unii Europejskiej kształtują się na podobnym poziomie, tzn. ok. 9-15%. Efektywna stawka różni się w zależności od wielkości pobieranych prowizji i dodatkowych opłat.

O pożyczki pieniężne można się także starać w różnego rodzaju instytucjach pozabankowych. Przykładowo, angielska firma Nationwide Personal Loans oferuje pożyczki już za 7,9% rocznie. Ich wielkość to 1 tys.-15 tys. funtów, a maksymalny okres spłaty wynosi 7 lat. United Kingdom Loans oferuje 7,9-11,9%, w zależności od pożyczanej sumy (5 tys. przy minimalnym oprocentowaniu oraz 50 tys. funtów przy maksymalnym). Na podobnym poziomie kształtują się stawki we francuskim Cetelem.

Wahania kursów po raz drugi

W Polsce można dostać kredyt oprocentowany nominalnie między 15% a 20% rocznie. Jest to wyższa stawka niż w krajach Unii, odpada jednak ryzyko zmian kursu. Z tańszych ofert można wyróżnić kredyt gotówkowy do 1 roku w BIG-BG, ze stałą stawką 15,9% rocznie i jednorazową prowizją na poziomie 0,5% kwoty kredytu. W niektórych bankach jest ono jeszcze niższe. W PKO BP oprocentowanie wynosi 14,7%, a dla posiadaczy SUPERKONTA nawet 13,5% (oprocentowanie stałe).

Przy zaciąganiu kredytów w zagranicznych instytucjach ryzyko kursowe trzeba zawsze wkalkulowywać w ewentualne koszty. Nie należy zadłużać się bowiem w krajach Unii, jeśli kurs euro wobec złotego rośnie, gdyż czyni to spłatę zadłużenia droższą, niżby to wynikało z samego oprocentowania. Załóżmy, że chcemy zaciągnąć w Niemczech (w DB24) kredyt na 10 tys. euro przy efektywnej stopie rocznej 12,18%. Przy kursie euro 4,1 zł, całkowite koszty spłaty wyniosą 1247,12 euro, czyli 5113,192 zł. Gdyby kurs podniósł się zaraz po jego zaciągnięciu do 4,2 zł/euro, nasze koszty wzrosłyby do 5237,904 zł, czyli o ok. 2,5%. Całkowity procent płacony od kredytu wzrósłby wtedy dla nas do 12,77% (licząc w złotych).

Aby osiągnąć oprocentowanie podobne do tego w PKO BP (14,7%), kurs euro musiałby jednak wzrosnąć aż o 17,9% (do 4,83 zł/euro). Prawdopodobieństwo takiego ruchu istnieje, jest jednak dość niewielkie. Należy także zauważyć, że w przypadku DB24 stawka zawiera całkowite koszty (z prowizjami, itp.), a w PKO - tylko nominalne, co oznacza, że w rzeczywistości wzrost kursu euro musiałby być jeszcze większy.

Przelewy

Pieniężne transfery zagraniczne to również dość znaczny problem, jako że są one wciąż drogie. PKO BP wprowadził jednak ostatnio usługę, która pozwala tanio przelewać pieniądze do USA i krajów Unii Europejskiej. Opłata jest zryczałtowana, w zależności od kraju, i minimalnie wynosi 45 zł. W Pekao natomiast prowizja stanowi 0,2-0,5% kwoty przelewu (min. 20 zł, maks. 200 zł), a w polskim Citibanku 1% kwoty przelewu (min. 15 zł, maks. 100 zł). Banki zagraniczne pobierają na razie o wiele większe opłaty w tym zakresie od klientów spoza UE niż od jej obywateli. Bank Austria za przelew wewnątrz Unii inkasuje 7-10 euro, a spoza 20-25 euro. Deutsche Bank natomiast 3-10 euro w pierwszym przypadku oraz 11-16 euro w drugim.

Wymagania

Warunki, jakie należy spełnić przy zaciąganiu kredytów, są podobnie restrykcyjne zarówno za granicą, jak i w Polsce. We wniosku kredytowym musimy udzielić szczegółowych informacji na temat swoich dochodów, wydatków, posiadanych oszczędności w banku, nieruchomości, rodziny oraz ewentualnych wspólników kredytowych. Należy jednak zakładać, iż banki zaczną liberalizować regulacje w tym zakresie w celu zwiększenia swojej konkurencyjności. Taki sposób walki o klienta w sektorze bankowym staje się bowiem ostatnimi czasy coraz powszechniejszy, gdyż klienci coraz bardziej cenią sobie wygodę i komfort w swoich kontaktach z instytucjami finansowymi.

l USA - NAJLEPIEJ

WYJECHAĆ ZA OCEAN

Amerykańskie lokaty

Lokaty bankowe są w USA jedną z najbezpieczniejszych form oszczędzania. Depozyty w amerykańskich bankach są ubezpieczone do sumy 100 tys. dolarów (każde konto) przez Federal Deposit Insurance Corporation (FDIC). Podobnie jest w amerykańskich uniach kredytowych, czyli instytucjach quasi-bankowych, mających uprawnienia podobne jak banki.

Niskie stopy procentowe sprawiają, że lokaty bankowe są w USA mało opłacalne. Punktem odniesienia jest ustalana przez Fed stopa funduszy federalnych, która znajduje się obecnie na poziomie 1,75% - najniższym od prawie 40 lat. Krótkoterminowe depozyty nie pokrywają więc nawet obecnej stopy inflacji, wynoszącej obecnie w skali rocznej 1,5%.

Według najnowszych danych Bankrate.com - witryny internetowej, monitorującej amerykański sektor bankowy - efektywne oprocentowanie kont wynosiło w mijającym tygodniu 1,77% rocznie.

Odpowiednikiem terminowej lokaty bankowej są w USA certyfikaty depozytowe (certificates of deposit - CD). Można je wykupić bezpośrednio w oddziale banku lub za pośrednictwem internetu.

Według Bankrate.com za 1-miesięczny certyfikat banki w USA płacą obecnie średnio 1,20%, za 3--miesięczny - 1,67%, półroczny - 1,97%, roczny - 2,36%, trzyletni - 3,14%, a pięcioletni - 3,92%. Przy większych lokatach (tzw. Jumbo CD), zaczynających się od 10 tys. USD, ale z reguły przekraczających 50 tys. USD, średnie oprocentowanie certyfikatów jest wyższe o ok. 0,5 - 1 pkt. proc. Nieco lepsze warunki oferują tzw. unie kredytowe, które są w USA zwolnione od obowiązku płacenia podatków dochodowych. Śledzenie witryn monitorujących sektor bankowy, takich jak właśnie www.bankrate.com, pozwala na znalezienie atrakcyjnych ofert.

Założenie konta w amerykańskim banku jest czynnością stosunkowo prostą. Trzeba jednak pamiętać o tym, że stałych rezydentów USA obowiązuje podatek dochodowy od oszczędności bankowych na poziomie przedziału podatkowego, w jakim znajduje się aktualnie podatnik. Cudzoziemiec nierezydent (nonresident alien) może mieć kłopoty z założeniem konta bez numeru ubezpieczenia społecznego (social security) lub indywidualnego numeru podatnika (individual taxpayer identification number - ITIN). Numer Social Security przysługuje tylko stałym rezydentom i osobom podejmującym w USA pracę zarobkową, więc większość polskich klientów nie ma szans na jego uzyskanie. ITIN można natomiast uzyskać drogą pocztową. Formularz można ściągnąć z witryny internetowej urzędu skarbowego: www.irs.ustreas.gov lub skontaktować się z amerykańską placówką konsularną.

Duże banki, jak Citibank czy Chase, w ogóle nie rozmawiają z klientem bez jednego z tych dwóch numerów. Mniejsze instytucje finansowe, obsługujące imigrantów, mają nieco mniej restrykcyjne procedury. Na przykład Polsko-Słowiańska Federalna Unia Kredytowa (PSFUK) w Nowym Jorku - największa etniczna unia kredytowa w USA - wymaga od klientów jedynie polskiego paszportu.

Procedury zakładania kont lub wykupywania certyfikatów depozytowych znacznie różnią się między sobą. Większość banków wymaga fizycznej obecności klienta w jednym z oddziałów banku w USA, choćby po to, aby złożył on wzory podpisów. Często konieczne jest pozostawienie jakiegoś adresu w USA, nawet przy zaznaczeniu, że na stałe mieszka się za granicą. Inne instytucje z kolei mogą poprosić o dowód zamieszkania w Polsce. Najczęściej wystarczy koperta listu zaadresowanego na nasz adres po drugiej stronie Atlantyku. Banki internetowe w USA w większości nie przyjmują podań o otwarcie kont od osób nie mieszkających na stałe w USA. Usługi online banking oferuje obecnie większość amerykańskich banków komercyjnych, a są wśród nich takie, które zgodzą się na współpracę z obywatelem polski via internet.

Warto także pamiętać, że każda operacja gotówkowa, przekraczająca kwotę 10 tysięcy USD, jest automatycznie zgłaszana do amerykańskiego urzędu skarbowego - Internal Revenue Service (IRS). Banki zgłaszają także inne podejrzane operacje.

l BANKI BRYTYJSKIE

MAŁO PRZYJAZNE

Brytyjskie prawo bankowe nie należy do najłaskawszych dla przyjezdnych. Lista warunków, jakie banki stawiają potencjalnym klientom, nie mieszkającym na stałe w Wielkiej Brytanii, jest długa. Jednak mimo utrudnień coś niecoś w brytyjskim prawie bankowym się zmienia i obywatelom polskim, chcącym współpracować z bankami w Królestwie, jest coraz łatwiej.

Lokata terminowa

Oprocentowanie rocznej lokaty terminowej w czołowych brytyjskich bankach waha się w przedziale 0,5-3%, przy czym w większości instytucji wysokość stopy procentowej uzależniona jest od wartości tej lokaty. Tak jest np. w Royal Bank of Scotland, który cudzoziemcom wpłacającym powyżej 250 tys. funtów (390 tys. USD) oferuje oprocentowanie na poziomie 3,5%, w przedziale 100-250 tys. funtów - 2,32%, a w przedziale 25-100 tys. funtów 2,06%.

Lokując na rok środki w HSBC, otrzymamy po 12 miesiącach kwotę powiększoną o 2,7%. Bardziej skąpy jest National Westminster Bank, który, w zależności od wysokości kwoty, oferuje oprocentowanie na poziomie 0,65-1,25%. Specjalną usługę dla cudzoziemców (tzw. Global Savings Solution - GSS) uruchomił w lipcu br. Barclays. W ramach konta dolarowego klienci mogą liczyć na roczne oprocentowanie 1,25%. W przypadku podobnego konta w euro, oprocentowanie w skali roku wynosi 2,25%.

Drogi kredyt

Zaciągając kredyt w którymś z brytyjskich banków, należy liczyć się z tym, że będziemy poddani procedurze kontroli kredytowej, w przypadku której należy też podać powód zaciągania zobowiązań. Jego oprocentowanie będzie natomiast zależeć najczęściej od wielkości kwoty, którą chcemy pożyczyć. Tak jest np. w National Westminster, który, biorąc pod uwagę kwotę kredytu, wycenia go w skali rocznej na 9,9-20,9%. HSBC podaje konkretne przedziały kwot i oprocentowanie. Jeśli decydujemy się na wzięcie kredytu z najniższego przedziału - 500-1990 funtów, wówczas jego roczne oprocentowanie wynosi nominalnie 19,8%. W przypadku pożyczki 15-25 tys. funtów, jest ono już znacznie niższe - 8,9%, natomiast jeśli kwota jest jeszcze wyższa, oprocentowanie można negocjować.

Z kolei w usłudze GSS Barclays kredyt, którego minimalna wartość wynosi 2,5 tys. funtów, wyceniany jest na 12,8%.

Konto uznaniowe

Przepisy, dotyczące warunków, których spełnienie jest konieczne do założenia konta w Wielkiej Brytanii, uzależnione są od banku. Bywa, że decyzje są różne nawet w dwóch oddziałach tego samego banku. Mają one bowiem charakter zdecydowanie uznaniowy.

Najważniejszym dokumentem wymaganym przy otwieraniu konta w każdym banku jest paszport oraz dowód zamieszkania w Wielkiej Brytanii. Co istotne, banku nie interesuje status pobytu otwierającego konto. Paszport jest potrzebny jedynie do potwierdzenia tożsamości, nie zaś kontroli, czy lub jak długo dana osoba ma prawo przebywać na Wyspach. Stąd dużo większą rolę gra wspomniany dowód zamieszkania. Ponieważ w Zjednoczonym Królestwie nie ma obowiązku meldunkowego, rolę dowodu pełni rachunek za prąd, telefon, wyciągi z kart kredytowych lub książeczka wpłat podatku lokalowego (council tax).

Osobną kategorię stanowią konta biznesowe, potrzebne osobom prowadzącym działalność gospodarczą na Wyspach. Teoretycznie prawo do rozpoczęcia działalności gospodarczej w tym kraju przysługuje obywatelom polskim od chwili wejścia w życie umowy stowarzyszeniowej pomiędzy Polską a Unią Europejską z 16 grudnia 1991 r. (European Community Association Agreement). Przez długi okres jednak sprzeczności prawne, wynikłe ze zderzenia umowy stowarzyszeniowej i lokalnego prawa pracy, czyniły z prawa obywateli polskich do prowadzenia działalności gospodarczej martwą literę. Sytuacja ta zmieniła się jesienią ubiegłego roku w wyniku dwóch orzeczeń Trybunału w Strasburgu na korzyść obywateli polskich. Od tego czasu brytyjskie Home Office przyjęło już kilkanaście tysięcy wniosków o wizę biznesową.

Do otworzenia konta biznesowego potrzebne są poświadczenia od przyszłych klientów oraz 1-5 tys. funtów wkładu - w zależności od banku.

Niezależnie od statusu i rodzaju otwieranego konta, każdy potencjalny klient banku brytyjskiego przechodzi kontrolę kredytową (credit check). Po pozytywnym zaopiniowaniu i otwarciu konta standardowym pakietem jest zazwyczaj karta płatnicza i książeczka czekowa. Zaoferowanie karty kredytowej jest również bardzo uznaniowe - jedne banki dają ją bez zmrużenia oka, inne (jak Halifax) przeprowadzają skomplikowaną procedurę akceptacji.

Bez ruszania się

z Polski sprawa jest trudna

Każdy bank zapytany o możliwość otworzenia konta przez osobę przebywającą poza Wielką Brytanią powołuje się na regulacje własne oraz nadzorczego ciała sektora bankowego - Financial Service Authority - dotyczące przeciwdziałaniu praniu pieniędzy. Nie jest to, oczywiście, niemożliwe, ale skomplikowanie procedury utworzenia rachunku ma z pewnością funkcję odstraszającą. Krótko mówiąc, nie jest łatwo.

Relatywnie najprościej otworzenie rachunku bankowego obcokrajowcom, nie przebywającym na Wyspach na stałe przychodzi w trzech bankach: Lloyds TSB, Barclays i HSBC. Lloyds i HSBC oferują osobom konta na podstawie statusu Non-Ordinary Resident - czyli osoby, która przebywa w Wielkiej Brytanii mniej niż 91 dni w roku podatkowym. - Obywatel polski podanie o konto w naszym banku powinien złożyć pocztą - powiedziała nam Helen Thomson, rzecznik prasowy Lloyds TSB - Należy dołączyć kopie dowodu tożsamości oraz wykazy bankowe w celu pozytywnej identyfikacji składającego podanie. Wszelkich informacji udzielają brytyjskie władze konsularne w Warszawie.

Brytyjczycy niewiele wiedzą

o nowych przepisach w Polsce

Andrzej Chmiel, radca finansowy Ambasady RP w Londynie, nie liczy na jakieś wielkie zmiany w brytyjskich regulacjach bankowych w związku z nowelizacją polskich przepisów, dotyczących przepływów kapitałowych. - Nie zmieni to nastawienia tutejszych banków, których regulacje w porównaniu z innymi krajami Unii nazwałbym rygorystycznymi. Jeśli już się coś zmieni, to po akcesji Polski do UE. Obecne zmiany prawne w Polsce na pewno są korzystne dla Polaków, którzy często podróżują. Do tej pory jedyne, co mogli robić, to brać pieniądze w walizkę i próbować zakładać konto tam, gdzie było to stosunkowo łatwe - mówi A. Chmiel.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego