W dokumencie czytamy m.in., że szef WSI generał Marek Dukaczewski zapewniał premiera Marka Belkę w marcu 2005 r., że podległe mu służby nie korzystają z pomocy osób zatrudnionych w sektorze paliwowym. "To oświadczenie było jawnie nieprawdziwe, choćby dlatego, że od października 2002 r. do 2005 r. wiceprezesem Orlenu był Andrzej Macenowicz, współpracownik WSI, ps. Parys. M. Dukaczewski świetnie o tym wiedział, a i sam Parys powoływał się na znajomość z nim w czasie rozmów z oficerem prowadzącym".
Zdaniem autorów raportu, A. Macenowicz miał zadeklarować pełną lojalność i gotowość współdziałania z wywiadem wojskowym, podkreślając, że ma pełen dostęp do "wszystkich informacji będących przedmiotem posiedzeń zarządu i rady nadzorczej". Miał m.in. złożyć obszerną relację z bieżących rokowań w sprawie przygotowywanego kontraktu z Rosją. Próbował się też dowiedzieć od swoich zwierzchników w WSI, jakie preferencje mają służby co do doboru potencjalnych dostawców ropy naftowej do Orlenu.
"Jak widać, Parys nie tylko przekazywał informacje, ale gotów był podjąć wskazane przez WSI działania dotyczące Orlenu - bez względu na swoje zobowiązania wobec akcjonariuszy i rządu RP, który reprezentował w zarządzie" - czytamy dalej w raporcie.
Bałagan w papierach?
- Wiceprezesem Orlenu zostałem w lutym, a nie w październiku 2002 r., więc najwyraźniej mają tam bałagan w papierach - skomentował w rozmowie z "Parkietem" A. Macenowicz. - Zresztą w czasie, gdy pracowałem w Orlenie, pies z kulawą nogą się mną nie interesował. To, co cytuje raport, pochodzi z moich zeznań, jakie złożyłem przed specjalną komisją sejmową, która zajmowała się sprawą Orlenu - dodaje.
Nie kryje też, że faktycznie współpracował ze służbami specjalnymi. - Traktowałem to jak swój obowiązek wobec kraju - argumentuje. Dodaje jednak, że dotyczyło to lat 1988-1992, czyli czasu, gdy pracował w polskiej ambasadzie w Holandii.