Formacja trupa

W felietonie pt. "Formacja kielni" (Parkiet nr 156) red. Roman Przasnyski poruszył bardzo ważną kwestię, dotyczącą jeszcze jednej patologii na naszym rynku kapitałowym, a mianowicie sztucznego stabilizowania kursu akcji. Zjawisko to dotyczy nie tylko walorów Bakomy (choć w tym przypadku jest szczególnie wyraziste), lecz także innych spółek, których kurs jest miesiącami "holowany" w wąskim przedziale cenowym - mimo iż w firmach tych i w ich rynkowym otoczeniu dzieje się w tym czasie bardzo wiele.Tego rodzaju manipulacja kursem wyczerpuje znamiona czynu niedozwolonego, opisanego w art. 177 Prawa o publicznym obrocie papierami wartościowymi, czyli sztucznego podwyższania lub obniżania ceny papieru wartościowego - tyle tylko że proceder ten jest rozłożony w czasie i nieco różni się od działania klasycznej "spółdzielni".Nie traktuję serio zdziwienia autora felietonu, kiedy pisze On - "Nijak nie mogę zrozumieć zjawisk, które od pewnego czasu rządzą kształtowaniem się wykresu kursu Bakomy. Czyżby inwestorzy składający zlecenia korzystali z linijki?".Zapewniam p. red. Przasnyskiego, że prawie każdy aktywny inwestor giełdowy (zwłaszcza spekulant) doskonale zna opisaną przez Pana formację "kielni" i wie, co to znaczy "podać akcje samemu sobie górą albo dołem". Szkoda tylko że instytucje nadzorujące obrót giełdowy są głuche i nieme na tego rodzaju praktyki.Kiedy zatelefonowałem do Zespołu Nadzoru Sesji Giełdowych GPW i zapytałem, jak długo jeszcze będą tolerowane tego rodzaju manipulacje, podając za przykład kurs Bakomy, Strzelca i kilku innych spółek, poradzono mi zwrócić się do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Nie skorzystałem z tej rady, ponieważ uważam, że Komisja już dawno nie nadąża nawet z rejestrowaniem kolejnych przestępstw giełdowych, a cóż dopiero mówić o egzekwowaniu prawa. Wielokrotnie słyszałem wymówki, że Komisja nie ma takich możliwości, środków etc. Podejmuję się uszczelnić nasz rynek kapitałowy i zagwarantować, że żaden giełdowy "przekręt" nie ujdzie uwagi organów nadzoru.Inwestowanie w spółki notowane na naszej giełdzie coraz bardziej przypomina grę w trzy karty na Bazarze Różyckiego. Obawiam się, że będzie jeszcze gorzej. Prokuratura Okręgowa w Warszawie ponoć pozbyła się jedynego znanego mi prokuratora, który biegle orientuje się w problematyce rynku kapitałowego (obronił doktorat poświęcony przestępczości giełdowej, wcześniej ukończył kurs maklerski). Na straży praworządności pozostała natomiast sędzia, która orzekając w sprawie przeciwko Celulozie SA nie odróżniała akcji imiennych od akcji na okaziciela, a uchwałę Rady Giełdy pomyliła z uchwałą Rady Gminy (jeżeli ktoś nie wierzy, służę kopią uzasadnienia); pozostał także jej kolega po fachu, który... rozchorował się natychmiast po przydzieleniu mu sprawy tzw. afery Banku Śląskiego.Nie tylko kurs Bakomy przybiera postać poziomej kreski, choroba ta dotyka coraz większą liczbę mało płynnych papierów notowanych na giełdzie w Warszawie, a przez to samą giełdę.Płaski zapis EEG oznacza, że mamy do czynienia z trupem. Może już najwyższy czas wyciągnąć z tego właściwe wnioski.

WITOLD TARASZKIEWICZ