?Złoty umacnia się z uwagi na korzystne informacje o deficycie, inflacji, ogólnym stanie gospodarki i oczekiwaniu na obniżkę stóp procentowych...?. Takie opinie mogli Państwo przeczytać w ostatnich tygodniach, po każdorazowym umocnieniu się złotego o kolejnych kilka groszy.Zadziwiające, że praktycznie w tych komentarzach nikt nie próbuje prognozować, co stanie się dalej. Każdy analityk i ekonomista ma swoje wyjaśnienie, ale już po fakcie. W tym wszystkim jest jednak coś wyjątkowo zadziwiającego. Właściwie specjaliści są zgodni ? nic nie usprawiedliwia takiej siły złotego do dolara w obecnym stanie gospodarki. Co więcej ? stanowisko to utrzymywane jest od dłuższego czasu.Pod koniec listopada ub.r. zadzwoniłem do kilku osób zajmujących się rynkiem walutowym (w kraju i za granicą) z pytaniem, co myślą o złotym. Praktycznie w każdej wypowiedzi znalazło się zdanie, że nie ma podstaw do tego, by złoty aż tak się umacniał. Niemniej jednak większość osób dostrzegała znaczenie charakterystycznego wyglądu wykresu notowań naszej waluty w stosunku do dolara. Na wykresie ukształtowała się bowiem formacja zwana głową z ramionami. Osobom, dla których analiza techniczna jest obca, wyjaśniam, że jest to najbardziej pewna formacja zmiany dotychczasowego wzrostowego trendu na spadkowy. Co więcej, wartość tej formacji polega na dużym znaczeniu prognostycznym ? można na jej podstawie oszacować prawdopodobny minimalny zasięg spadków.Wracając do moich rozmów z dealerami, w wypowiedzi każdego z nich dawało się wyczuć pewną nutę zwątpienia: ?co prawda nie ma racjonalnych podstaw makroekonomicznych do wzmocnienia się złotego, ale analiza techniczna mówi swoje ? SPRZEDAWAĆ DOLARA, KUPOWAĆ ZŁOTEGO?. Mam podejrzenie, że większość z nich, mimo że wprost nie powiedziała tego, już od pewnego czasu zajmowała krótkie pozycje w ?zielonym?.Na zamieszczonym diagramie widać wykres złotego do dolara i omawianą formację. Zarówno sama formacja, jak i następujący po niej spadek (umacnianie się złotego) są niemal podręcznikowym przykładem. Pionowa linia pokazuje minimalny zasięg spadków wynikający z formacji. Minimalny, tzn. taki, który ?powinien się dokonać, choć niewykluczone że będzie on głębszy?.Dealerzy walutowi doceniają analizę techniczną i pewnie wielu z nich w ostatnich tygodniach zarobiło mnóstwo pieniędzy dla siebie i swoich banków. Warto na to zwrócić uwagę, gdyż, niestety, wciąż jest to technika uznawana za coś w rodzaju szarlatanerii.Na rozwiniętych rynkach z sygnałów płynących z tego rodzaju analiz korzystają nie tylko firmy inwestycyjne, ale również banki centralne. W grudniowym numerze magazynu ?Profesjonalny Inwestor? znalazł się wywiad z Wojciechem Eichelbergerem, który stwierdził: ?Jeśli ktoś uznaje, że gwiazdy czy księżyc, czy inne ?magiczne techniki? działają, to dlaczego nie miałby z nich skorzystać, nawet jeśli nie wiadomo, dlaczego tak jest. Nie jest tu istotny związek przyczynowo--skutkowy, ale skuteczność i dotychczasowe doświadczenie.? Wydaje się, że w doskonały sposób zdanie to opisuje analizę techniczną.
Grzegorz Zalewski